Była lewacka nagonka, były odwoływane koncerty i w końcu zakończenie działalności zespołu, a tu proszę – kilka miesięcy od tej smutnej deklaracji mamy zwrot o 180 stopni i odrodzony Wróg nagrywa debiutancki krążek! Płyta ostatecznie ukazała się w połowie listopada za sprawą Olifant Records i choć to taki dość umowny „debiut” (powstali na gruzach Wroga Publicznego), wzbudziła spore zainteresowanie na scenie. Tę zielonogórską grupę miałem okazję pierwszy raz usłyszeć na ostatnim FOG i z tego co pamiętam zaprezentowali się całkiem udanie, więc tym chętniej sięgnąłem teraz po CD. Przyznam od razu, że dawno nic mi tak nie podpasowało ze sceny Oi! w Polsce jak ten materiał.
(więcej…)
Są podobno osoby, które lubią Rapid Wiedeń, mi się akurat cała austriacka scena ultras nie podoba w ogóle. Niby to nie ich wina, że się tam urodzili – u Adolfa pod wąsem, robią co mogą, ale… dla mnie ogon Europy. Nie zmienia to faktu, że listonosz przyniósł mi wygrzebane u korespondenta magazyny „Block West Echo”, kolorowe pismo z zielonej części Wiednia, które już w latach 90tych ukazywały się jako czarno-biały fanzin. Są to numery sprzed kilku lat, więc nie wiem jak magazyn wygląda obecnie (wychodzi na pewno), ale jak na okolice 2010 roku, był całkiem zgrabny, mimo nietypowego formatu A4. Kosztował 3 euro. Posiadam dwa numery, jeden ma 24, a drugi aż 64 strony dużego formatu z podwójną, rozkładaną okładką (front na miniaturce obok)! Całość w kolorze i na śliskim papierze.
(więcej…)
W tekście „Prędzej umrą, niż będą żyli konwencjonalnie” przywołałem cytat z Bukowskiego o ludziach żyjących na marginesie. Niestety Charles to alkoholik, a pisze też o innych używkach jako części tej „wolności”. Tego nie popieram, na moim marginesie obecny ma być Chrystus. Diabelski pył zmiatał z planszy gwiazdy, które uważały się, lub które uważano za bogów, zmiatał też szarych ludzi. Nie ma chemicznego wzoru na szczęście, co najwyżej przez chwilę, ale potem nieuniknione dla każdego człowieka cierpienie dopadnie każdego nałogowca ze zdwojoną mocą. Wzmocnione ćpuńskimi, czy alkoholowymi fobiami. Polecam odloty ze sztuką, sportem, subkulturowe i kulturowe. Niedawno zlądowały u mnie dwa magazyny, bliźniacze do „TMK”. „Vendegszektor” (wrzesień 2019) to magazyn z Węgier, a „Football Factory” (5/2019) to ultrasowsko-chuligański magazyn z Czech. Fajne cieszynki na czas, w którym „normalni ludzie są w pracy”. O czym piszą, jak wyglądają?
(więcej…)
Ponad dwugodzinny, głośny film dokumentalny „Diego” (2019) po prostu musiałem zobaczyć, a z pomocą przyszły torrenty. Maradona od początku wielkiej kariery żądał chwały, nie pieniędzy – pewnie dlatego przeszedł z FC Barcelona do SSC Napoli. Nawet, gdy Neapol był ósmy w tabeli, mówił że czuje się tu świetnie, bo ludzie go szanują i uwielbiają. Do czasu… Półfinał MŚ Włochy – Argentyna na stadionie Napoli nieco namieszał… „Typowy Argentyńczyk” (?) – na ścianie Maryja Dziewica, a obok goła baba z gazety erotycznej. Oglądamy niesamowitą ilość materiałów archiwalnych z udziałem Diego. Kiwki, gole, a przede wszystkim momenty spoza boiska. Już samo powitanie gwiazdy w Neapolu to coś niesamowitego. Pełen stadion, ultrasi z racami – tylko po to, by zobaczyć tego piłkarza. Materiały z 1984 roku są w całkiem dobrej jakości.
(więcej…)
Jakoś nie trafiłem nigdzie na zapowiedź wydania nowego materiału chłopaków z Brzegu i kiedy dostałem plik mp.3 do odsłuchu pomyślałem na początku, że to pewnie „the best off…”, czy tam akustyczne wersje ich największych szlagierów – ale nie… Po dwóch latach od ukazania się świetnej „Heterofonii” Irydion wypuszcza nowy album, a wiedząc z jaką częstotliwością ukazywały się po sobie kolejne, to ten powstał w (jak na nich) zawrotnym tempie he, he… Już na poprzednich wydawnictwach panowie pokazali, że lubią łączyć różne style, ale tutaj zaserwowali słuchaczom niezły mix. „D.O.M.” wymyka się schematom, najbliżej mu chyba do eksperymentalnego rocka, ale są tu utwory oparte tylko na muzyce klasycznej z jedynie basem lub/i perkusją w tle („Oddajcie czerń!”, „Chłopcy z lasu”, „966”), industrialu, a nawet flamenco!
(więcej…)
Fala fascynacji serialem „Black Mirror” (również jestem jego fanem) nie ominęła rynku książek. Na półkach znajdziemy dwie nowe książki związane z dziełem Charliego Brookera. Recenzowałem Wam praktycznie odcinek po odcinku, dlatego dzisiaj chciałbym wyjść od nieco innej strony. Sfiksowanie się na jednej, w tym przypadku wyłącznie pesymistycznej wizji przyszłości może spowodować, że przegniemy pałę w mesjanizmie. Przy moim regularnym spotykaniu się z dziećmi i młodzieżą dochodzę do wniosku, że widzenie wszystkiego w czarnym lustrze może prowadzić do ośmieszenia cennych ostrzeżeń, co zauważa także twórca serialu, który generalnie przedstawia się jako… fan technologii. Technologie nas uzależniają, korporacje i służby nas śledzą w różnym celu – owszem, ale czasu nie cofniemy i powinniśmy skupić się na obronie siebie i świata, ale także na… niedaniu się zwariować. Przecież nawet Netflix, do którego obecnie należy „Black Mirror” zastosował zabieg z umieszczeniem samego siebie w jednym z epizodów! Zapraszam na recenzję i garść refleksji.
(więcej…)
W okresie świątecznym jest czas pooglądać trochę betonów. W 2019 roku Polski Związek Kickboxingu promował film „Kickboxerka” (2018, Holandia), który i ja w końcu z ciekawości obejrzałem. Tym chętniej, że to kino europejskie – akcja toczy się we współczesnym Amsterdamie. Szkoda, że tej dżungli nie przedstawiono tu lepiej. Bo jest dwunastolatką, która przeprowadza się z mamą i bratem-artystą na przedmieścia, blokowiska Amsterdamu. Odchodzą od bogato żyjącego ojca-egoisty, z którym mama toczy spór o opiekę nad dziećmi. Na „slumsach”, znudzona i zafascynowana trenującą kickboxing sąsiadką, Bo postanawia spróbować swoich sił w tym sporcie. Jest to dobry wybór, tym bardziej, że małolata ma w sobie dużo złości, agresji, ale i potrzebny w kickboxingu charakterek.
(więcej…)
„Trzeba mieć dystans do siebie”? Chyba jednak wolę stać z boku niż wrócić – tak, wrócić – do upadlania się. Po latach poszedłem na imprezę sylwestrową, personalnie kocham tych ludzi, ale generalnie uciekłem od nich już po 22:00, przemykając z psami gdzieś między strzelanymi petardami (w sumie olewali je, nie musicie dzwonić po szwedzkie dzieci-aktywistów). Nie powiedziałem nawet imprezowiczom „cześć”, bo weź tu nagle mów „cześć” prawie dwudziestu pijanym ludziom! Mieli czas się przyzwyczaić. Stwierdzam, że olewać ten dzień przez lata było lepszym wyborem i wracam do tej praktyki. Jak dobrze, że wchodzimy już w standardowy grafik miesiąca… Ale do rzeczy. Demokracja niszczy sztukę… mówi Krezbi…
(więcej…)
Futbol jest zbyt obszerny, zbyt bogatą jest kulturą, by ogarnąć go w całości, być na bierząco. Prócz własnego podwórka tyle rewelacyjnych lig i meczów! Prawie nic już nie gra, w Anglii „patologia”, Liverpool ma kilkanaście punktów przewagi nad drugim w tabeli Premier League Leicester… Zerkam jednak, korzystając z wolnych dni w okresie świątecznym, wstecz, do niemieckiej prasy ultras z roku 2018. „Blickfang Ultra” to najlepszy kolorowy magazyn dla ultras, niejednokrotnie już pisałem dlaczego. Ostatnio uzupełniłem kolekcję o dwa numery z 2018 roku, mianowicie o 44 oraz przede wszystkim o 45. Dlaczego przede wszystkim? Numer ten jest bardzo legijny, z ultrasami z Warszawy na okładce. Napiszę Wam co relacjonowali, a także pokażę kilka stron o Legii Warszawa i nie tylko. Ultrasi CWKS znani są na całym ultra-świecie, właśnie zajęli drugie miejsce w rankingu Ultras World za rok 2019, wyprzedziła Legię tylko Wydad Casablanka.
(więcej…)
Na czele tabeli Bundesligi, przed przerwą zimową, komercyjny klub z Lipska. Nie ci z tradycjami, a ci z bykiem w nazwie. Można kupić sukces? Oczywiście. Mnie bardziej dziwi, że można kupić kibiców, w tym dopingujących. Byłem na meczu wyjazdowym Lipska (przypadkiem, turystycznie) i śpiewali jak całkiem niezła ekipa, a to przecież osoby uznawane w mieście i na scenie za zwyczajnych zdrajców. Byków z Lipska nie znajdziemy w recenzowanym katalogu, ale ich rywali z niższych lig owszem. Bardzo ciężka paczka z kibolską prasą – to od Mirko ze Zwickau, twórcy kultowego „Blickfang Ultra”. Dzisiaj przyjrzymy się wydawanemu raz na rok mega podsumowaniu ultra sezonu w Niemczech, bowiem dotarły do mnie roczniki 2017/2018 oraz najnowszy 2018/2019. Oba to 296 stronicowe kolosy, dużego formatu i w pełnym kolorze. Cena – niecałe 9 euro.
(więcej…)
Wydrukowałem sobie dwa numery tego zina, którego otrzymałem od redakcji drogą elektroniczną. Dzięki, dawno nie czytałem nic takiego, co przypominałoby mi dawniejszy kierunek „Drogi Legionisty”, a więc przede wszystkim promowanie aktywizmu. Jak pisze R. w artykule „Dbajmy o historię naszego ruchu”: Ruch WP Skins, a później podobny ideologicznie nurt NSBM ukształtował nas w sposób największy. Tu się trochę będziemy różnić, bo mnie akurat ruch NSBM nie wychowywał i może dlatego udało mi się nawrócić z agnostycyzmu na wiarę katolicką? W każdym razie wrocławski zin „W cieniu Orła” zajmuje się głównie ulicznym nacjonalizmem, nie religią, aczkolwiek wiele w nim nawiązań do praw natury. Chłopaki nie uderzają przy tym w ton podziałów, co sprawia, że przeczytać to może każdy nacjonalista.
(więcej…)
Poprzednią płytę Klarenza, „Poza”, recenzowaliśmy tu: http://drogalegionisty.pl/?p=11132889, pojawił się też wywiad w wydaniu papierowym. W naszym kąciku muzycznym zwróciliśmy uwagę na tego rapera, który pozostaje niszowy, a który za punkt honoru przyjął sobie szydzenie z tego, co stało się z muzyką rap w ostatnich latach. Klarenz ma poczucie humoru, czego jeszcze dobitniejszym przykładem jest recenzowany tu „Ghettopop”, który zamówiłem w preorderze. Szydera na maksa, Klarenz żywi się prowokacją, w której pozostaje oryginalny i zabawny, chociaż zapewne część osób to zaboli. Prócz kolejnej CD proponuje całą masę klipów, które trzeba rozpatrywać w kontekście całego projektu „Ghettopop”, bo wyrwane z kontekstu i obejrzane gdzieś na szybko mogą pozostać niezrozumiane.
(więcej…)
Polazłem do empiku (6 dych), potem do baru z sziszą. Szefuncio przyniósł wielką fajkę wodną z orzeźwiającymi smakami na wodzie z lodem, który to owo orzeźwienie potęguje, a tak naprawdę jest efektem placebo. Dym był słodki i chłodny. – Ładną pan sobie miejscówkę znalazł do czytania książek – zauważył, że coś często ostatnio samotnie tam wpadam, to z lekturą, to ze słuchawkami, to z zeszytem. Fakt, ładną. Rozpoczynamy od historii rodziców Bruce’a, ale na szczęście nie trwa ona zbyt długo – ot zarys korzeni, które były dla mnie – przyznam – pewnym zaskoczeniem. Poznajemy historię chłopca jako… chuligana, jego początki z kung fu oraz filmami – najpierw w Hongkongu. Poznajemy Lee także jako uwodziciela, mistrza tańca cza-cza, palacza…. marihuany i haszyszu (podejrzewano, że pierwsze zasłabnięcie było właśnie po nim), jego związki oraz historię małżeństwa z Lindą (wraz z licznymi romansami). Każdy wątek, nawet te pozornie mniej dla nas ciekawe, opowiedziane są w formie anegdot i utrzymują nas przy lekturze. Przy lekturze o człowieku, który miał wpływ na wielu z naszych… trenerów i nie tylko. Ot – jeden z symboli kina i sztuk walki.
(więcej…)
Czarno-białe fanziny kibicowskie, wewnątrzklubowe, to już w Polsce praktycznie przeszłość, nie licząc pojedynczych przypadków działalność redaktorska przeniosła się do internetu. Ale nie u naszych zachodnich sąsiadów! Właśnie otrzymałem paczkę z ostatnimi numerami kultowego tytułu „Azione Kaos”, wydawanymi przez Red Kaos ze Zwickau (obok przykładowa okładka, wszystkie są w podobnym klimacie… rysowane niczym polskie „Red Devilsy” ŁKSu). Jest to bardzo staranna, konsekwentna i fanatyczna robota, kronikująca wyczyny wcale nie takiej małej niemieckiej ekipki FSV. Widziałem ten tytuł już wcześniej, ale dzisiaj napiszę kilka słów zachęty, byście sami zechcieli grzebać w ultra podziemiu, tym bardziej, że zaraz rozgrywki piłkarskie zapadną w sen zimowy.
(więcej…)
Pamiętacie jak pisałem Wam po premierze klipu do kawałka Wuema, „Droga Legionisty” (dziś usunięty przez YouTube), że wycie Godzilli wplecione w bit jest ciekawym zbiegiem okoliczności, bo jako małe dziecko rysowałem pseudokomiksy, a jednym z ulubionych bohaterów była dla mnie właśnie Godzilla? Drugim był Batman. To oczywiście inspiracja zbieranymi komiksami, które było jednym z zajęć dla dzieciaków w latach dziewięćdziesiątych. Potem komiksy sprzedałem, nadal lubiłem Gotham, ale już na szklanym ekranie i co ważniejsze – to prawdziwe, na osiedlu. Nie kupiłem komiksu od czasu niedawnej zajawki „Dragon Ballem” i argentyńskich komiksów o kibolach-mafiozach. O Gotham truję Wam jednak od dawna, ale moje źródła – filmy i seriale, dawno się wyczerpały. Świetne Batmany, nieco gorsze, lecz klimatyczne Daredevile, film „Joker”. Mało Gotham, mało! Jesienią sięgnąłem po komiks w ponurym klimacie zepsutego miasta, po najlepszego, po Franka Millera – „Batman. Rok pierwszy”.
(więcej…)