5.09.19 „71 fragmentów” (film/dramat, Michael Haneke, 1994).

Żyjemy w świecie hipokryzji, presji, wyścigu szczurów i chamstwa, a kiedy dochodzi do tragedii wszyscy są zaskoczeni. Ktoś otworzył ogień do niewinnych ludzi po czym odebrał sobie życie – z pewnością wariat. A jakie są powody tak głębokiej depresji szarego obywatela Zachodu? Dlaczego im głębiej w dobrobyt tym więcej bezsensownych zbrodni i zboczeń? Spytam prosto… nudzi nam się? Czasem proste odpowiedzi są najbliżej prawdy. Niedobór przeraża, dobrobyt nudzi. Przy tym telewizja, a dziś oczywiście komputery i smartfony, powodują że stajemy się sobie coraz bardziej dalecy, zanikają więzi międzyludzkie, a co za tym idzie – mniejsza jest wrażliwość na prawdziwe tragedie dziejące się tuż za naszą ścianą, albo jeszcze bliżej. Ważniejsze są problemy z „telewizora” – te dalekie, jak wojny oglądane za pośrednictwem TV przez bohaterów „71 fragmentów”. Łatwiej zrobić przelew w akcji fejsbukowej niż pomóc żywej osobie poprzez obecność. Czy tego typu popkultura, co recenzowany niedawno przeze mnie film Tarantino (znany z pokazywania rzeźni) faktycznie pomaga podkręcić potencjalnego mordercę?

(więcej…)


1.09.19 „Siódmy kontynent” (film/dramat, Michael Haneke, 1989).

Recenzja, której Ty akurat szukasz, a o której większość czytelników „DL” myśli sobie „ale na cholerę to tutaj?”. Tak, to właśnie ta! Jeśli omijasz wszystko, a czekasz na podsunięcie Ci czegoś ciężkiego i dla masy nudnego – tak, to właśnie jedna z tych recenzji. Tarantino Tarantinem, ale to ciągle TYLKO kino rozrywkowe. To najbardziej ambitne nie jest tak głośne, nie we wszystkich kręgach i nie na wszystkich słupach reklamowych. Jednym z godnych uwagi twórców prawdziwych – choć fabularnych – obrazów o dramacie ludzkości jaką jest ona sama, jest 77mio letni dziś Niemiec Michael Haneke. „Siódmy kontynent” to jego debiut nie-telewizyjny (1989), a powstał pod wpływem notatki prasowej przeczytanej przez reżysera i oparty jest na prawdziwych wydarzeniach, które miały miejsce w Austrii i Australii pod koniec lat 80! Cała twórczość Haneke to suma obserwacji społeczeństwa i czytania między wierszami. To pokazanie, że w czasie postępu, w czasie pokoju wcale nie jesteśmy wolni od depresji i błędów zwiastujących nowe katastrofy, wręcz przeciwnie. Oto rodzina z klasy średniej postanawia zaplanować swoje samobójstwo. Powód? Mimo, że „posiadają wszystko” – nie mają po co żyć… Co doprowadziło ich do takiego stanu i co gorsza – decyzji? Jakie są błędy społeczeństwa, kultury, ich własne…?

(więcej…)


30.08.19 „Pewnego razu… w Hollywood” (film, Q. Tarantino, 2019).

Masz swoich sukinsynów? Takich, o których mówisz, obcując z nimi, „znowu to zrobił, sukinsyn!”. Podtrzymują bezsens Twojej egzystencji na tym globie. Mam to szczęście, że Legia Warszawa jest dla mnie takim inspirującym sukinsynem, czekam aż zagra tak, że serca drżą (nie tylko moje, wszystkie w Polsce mają drżeć), a chłopaki pokażą oprawę aż jakimś cieniasom połamią się z wrażenia ołówki. W każdej dziedzinie mam swoich sukinsynów. W dziedzinie filmu – prócz mistrza z Japonii (kto czytał „DL”24 ten wie) – będzie to z pewnością pan Quentin. Ej, jaki ma być gust kibola jeśli chodzi o filmy akcji jeśli nie produkcje twórcy „Pulp Fiction”…? Szczyt ironii przesyconej przemocą. „Pewnego razu… w Hollywood” (2019, 161 minut) to dziewiąty film Tarantino, który grają akurat w kinach (idź nawet dziś). Byliśmy w cztery osoby, niżej podpisany najbardziej zajarany i wkręcony. Tym razem znany i rozpalający fanatyków kina twórca umieścił akcję w roku 1969, przenosimy się do Hollywood w Los Angeles. Komediodramat Tarantino jest specyficzną satyrą klimatów tamtych czasów. Już od pierwszych minut musimy przenieść się do specyficznego świata, tempa akcji i sposobu opowiadania mistrza. Długość scen i dialogów nie przypadnie do gustu tylko tym, którzy się nimi nie potrafią rozkoszować, albo nie wyczuć, że to oddanie hołdu klasyce.

(więcej…)


1.08.19 „Pielgrzymka Do Jasnej Góry” (Władysław St. Reymont, 1895).

Trudno jest recenzować pamiętnik, bo niby co tu oceniać? Może tylko styl jego napisania, ale przy Władysławie St. Reymoncie (7.05.1867—5.12.1925, jeden z bardziej nielubianych klubów ma stadion przy ulicy jego imienia) wiadomo, że był piękny i poetycki. W piękne słowa autor ubrał polskie wsie i miasteczka, a także poranki i wieczory w XIX wiecznej Ojczyźnie. Mówiłem znajomemu, który mógłby być moim ojcem, że idę do Częstochowy. Spytał jak liczna będzie pielgrzymka. Odpowiedziałem, że nie wiem, ale liczna… Zaśmiał się pod nosem i dodał, że to zależy co mam na myśli mówiąc liczna, bo kiedyś chodziły pielgrzymki liczące 600 osób. No nie…, tak liczna moja nie będzie. Ale kto tam szedł? Jako patrioci często idealizujemy stare czasy, zresztą podobnie jest z dzisiejszym Dniem Pamięci Powstania Warszawskiego, a prawda jest taka, że – jak zawsze – bywało różnie (szlachetnie, lecz nie cukierkowo!). Chociażby z tego powodu warto wspomnieć coś więcej o „Pielgrzymce do Jasnej Góry” Reymonta.

(więcej…)


1.08.19 Obłęd & Bandeira De Combate (RAC, Polska/Brazylia, 2019).

Prawie półtora roku minęło od zapowiedzi tego krążka i powoli zaczynałem już wątpić, że coś z tego wyjdzie, ale na szczęście pomimo czasowej obsuwy materiał wreszcie ujrzał światło dzienne. Split z Brazylijczykami to dość niecodzienna inicjatywa jak na nasze warunki, nie mogę sobie przypomnieć by ktoś z polskiej sceny wcześniej tego próbował. To dobra droga, należy łamać schematy i współpracować z ludźmi myślącymi podobnie do nas na całym świecie. Jako pierwszy zaprezentował się Obłęd.

(więcej…)


30.07.19 Obłęd – „Czerwona Demokracja” (RAC, Polska, 2019).

Po dłuższej przerwie Obłęd powraca na front! Cierpliwość fanów została nagrodzona, bo prawie jednocześnie ukazały się… trzy wydawnictwa, w tym „the best off…” na winylu (trzy kolory). Najbardziej interesującym z tego towarzystwa wydał mi się nowy pełniak, o jakże oczywistym dla nas tytule – „Czerwona Demokracja”. Jestem po kilku przesłuchaniach i mogę śmiało powiedzieć, że zespół po raz kolejny potwierdził swoją dominację na rodzimej scenie nacjonalistycznego rocka. Muzycznie jest bardzo dobrze, momentami dość ciężko, hard rockowo. Teksty zasługują by przyjrzeć się im dłuższą chwilę, nie ma tu jakiejś śpiewanej poezji, jest mocno i bez owijania w bawełnę, ale grupie udało się uniknąć monotonii i tematów na jedno kopyto.

(więcej…)


13.07.19 Świadectwo kibica Lechii Gdańsk i członka FMW (książka/DVD).

Film DVD oraz dodana do niego książka wyszły w 2016 roku, ale jako, że prawie sam Wam te recenzje na „DL” rzeźbię, nie wszystko mogę od razu, na bieżąco ogarnąć. Poza tym – „Po drugiej stronie życia” (Andrzej Duffek i Jarosław Mańka) jest zawsze aktualne, nawet jakbyś oglądał je za 10 lat… To świadectwo kibica Lechii, brata śp. Tadeusza Duffeka, również członka Federacji Młodzieży Walczącej, a więc osoby, która w latach 80tych podjęła walkę z komuną, niosąc na sztandarze Boga, Ojczyznę oraz barwy klubowe. Ci bracia to kawałek pięknej historii polskiej kibolki, która ma również takie oblicza – nie tylko ciemne… Dzisiaj też wybierasz swoją drogę, wszak walka w Polsce, w Europie, w duszy, choć jakże inna, ciągle trwa… Poświęcisz godzinę…? Ja za oryginalne DVD dałem 25 zł i nie żałuję tych pieniędzy.

(więcej…)


13.07.19 „Silniejszy od nienawiści” (Tim Guenard, książka, Francja’99).

Wiele ostatnio świadectw… Tych mocnych i takich, że ktoś „dwa razy zapalił marihuanę” i rozwodzi się nad tym na jakim to był wielkim dnie (a może trzeba mu jednak pogratulować tylko takiego dna?). Szczerze mówiąc – ostatnio czytelniczy przesyt takich historii, chociaż Chwała Panu za każdą. Takie też miałem podejście do książki niejakiego Guenarda, którą wcisnął mi znajomy. Jakiś czas się do niej zabierałem, ale jak się już zabrałem to przeleciałem po niej jak Sparta po Millwall w tegorocznej ustawce. Może nie było to 30 sekund, ale bardzo szybko… Bo co powiedzieć o gościu, którego matka w wieku trzech latek przywiązała do znaku drogowego i zostawiła na pastwę losu? O gościu, który ucieka z poprawczaka, którego na ulicach Paryża gwałci jako dwunastolatka zboczeniec, a który krótki czas później trafia do gangu, by w nim udowadniać swoją siłę…? A to dopiero początek…

(więcej…)


13.07.19 „Władcy Chaosu” (film, Szwecja/Wielka Brytania, 2018).

Nigdy nie przepadałem za metalowcami, a w podstawówce biegaliśmy za nimi ładując ich z lewakami do jednego wora z napisem „brudasy”. O polityce pojęcie mieliśmy tak naprawdę średnie, a więc kto na brudasa wyglądał i miał pecha spotkać małoletnich rzezimieszków we flayersach i dresach… no to miał po prostu pecha. Dziś sądzę, że być może słusznie :-). Kiedyś recenzowałem Wam książkę „Władcy Chaosu” o narodzinach sceny black metalowej w Norwegii i potem ogólnie na Skandynawii (bardzo dobrze napisana pozycja!). Palenie kościołów i swastyki, takie były wtedy klimaty, a niektórzy – jak bohater filmu, Varg – pozostali wierni (po odsiadce) „wszelkiemu złu” do dziś… No właśnie… satanistom-metalowcom chodziło o „wszystko co złe”, a ścigali się w tym kto przekroczy granice. Odjebanie ex-kumpla, czy jakiegoś pedała („bo chciałem zobaczyć jak to jest wbić kosę”), profanacja wszystkiego, co święte – to były fakty, mimo, iż „Władcy Chaosu” (2018) jest filmem fabularnym i jeden z głównych bohaterów komentował podobno (info od znajomego, który śledzi jego kanał), że mimo wielu prawd, pojawia się też wiele wypaczeń. Wiadomo, „trzeba było” wpleść wątek miłosny (nawet w „Okolofutbola” był…) i inne standardy pod publikę. Mimo to, szwedzko-brytyjska produkcja dość dobrze oddaje klimat tej subkultury.

(więcej…)


9.07.19 „Imię Róży” (serial, Rai/C+, Niemcy/Włochy, 2019).

Po filmie z 1986 roku, książka Umberto Eco „Imię Róży” doczekała się wersji serialowej (2019). Książkę czytałem (rewelacja), film oglądałem (mam w kolekcji oryginalne DVD), a zatem serial też był kwestią czasu. Przypomnijmy. Akcja „Imienia Róży” rozgrywa się w opactwie benedyktynów w 1327 roku, a fubała to seria zabójstw wewnątrz klasztoru. Opat chce rozwiązać tą budzącą zrozumiałą panikę zagadkę, dlatego prosi o pomoc inteligentnego franciszkanina Williama z Baskerville (w tej roli John Turturro), któremu towarzyszy nasz narrator – młody mnich Adso z Melku (tu Damian Hardung). Mamy też polski akcent w postaci roli Piotra Adamczyka. W opactwie pojawia się także Inkwizytor Bernard Gui (Rupert Everett), a myszkowanie Williama nie podoba się większej liczbie osób… No i tym sposobem mamy ciekawy serial na jeszcze ciekawszym tle historyczno-religijnym… Fabułę „Imienia Róży” rozłożono aż na 8 dość długich odcinków.

(więcej…)


7.07.19 „To My Kibice Plus” (magazyn kibicowski, Polska, lato 2019).

Właśnie wyszedł nowy numer „To My Kibice+” na lato 2019 (8,5 zł). Wiem, że znacie ten tytuł, ale po raz kolejny mam chęć go zrecenzować, doceniając świetną pracę redakcji! To dla mnie skandal, że jesteś kibolem, a tego nie czytasz, wszak „TMK+” to skarbnica wiedzy o naszej subkulturze na całym świecie. Nowych 68 stron w full kolorze i na śliskim papierze możecie już kupić w empikach, lub zamówić od redakcji przez Sklep „TMK”. Głównym tematem, bo zajmującym aż 34 strony, jest relacja z redakcyjnego tripu po Chile i Argentynie, podczas którego widzieli aż 14 meczów! Prócz super zdjęć, unikatowych i różnorodnych, płyniemy po opisach wywołujących naszą „zdrową zazdrość” („też bym chciał”), a chętni na taki trip otrzymują także sporo porad praktycznych i wskazówek jak poruszać się po scenie Ameryki Łacińskiej. Co jeszcze w numerze?

(więcej…)


3.07.19 „Fronda Lux” (kwartalnik, nr 90-91, Polska, czerwiec 2019).

Plaża, woda, statki…, nie obyło by się bez lektury sportowej, politycznej, kulturalnej i religijnej. Po kontemplacji dzieła stworzenia dobrze jest bowiem pokontemplować, co stworzył/napisał człowiek – największe dzieło Stwórcy, chociaż niektórzy eko-aktywiści taki pogląd kwestionują. „Fronda Lux” to odłączony od internetowej „Frondy” kwartalnik, co ciekawe – wydawane na papierze są dwa połączone numery, drukowane odwrotnie i z osobnymi okładkami oraz tematami przewodnimi! Nr 90 ma 201 stron, a nr 91 195, a zatem za 29 zł inwestujemy w aż 396 stron lektury! Cena książkowa nie może zatem dziwić. „Fronda Lux” to pismo nie tylko „poświęcone”, ale dotyczące literatury, sztuki, historii i komentarzy do wybranych wydarzeń. Już w przeszłości „FL” urzekła mnie niektórymi treściami i okładkami (obok prezentuję tą „Majdanową” – nie aktualną, aktualną wrzucam niżej w lepszej rozdzielczości), a więc co jakiś czas kupuję. A o czym są aktualne numery, dostępne w lepszych kioskach?

(więcej…)


3.07.19 „I boję się snów” (pamiętnik, Wanda Półtawska, Polska, 2009).

Szukacie lektur na wakacje? „DL” tradycyjnie spieszy z pomocą, chociaż większość nowych recenzji szykuję Wam na papier. Do rzeczy. Wydanie z 2009 roku to wydanie poprawione i uzupełnione. 216 stron w tym zdjęcia i kilka fotek listów obozowych. Dałem 15 zł podczas męskiego oblężenia Jasnej Góry w czerwcu tego roku. Było tam kilka książek Pani Wandy, stwierdziłem, że najpierw poznam Jej historię, a później zainteresuję się działalnością poobozową (m.in. doktor medycyny, aktywistka pro-life, propagująca wartości chrześcijańskie i rodzinne). No właśnie, męskie oblężenie… Książkę kupiłem bezpośrednio po wysłuchaniu przemowy kobiety, która przeżyła obóz koncentracyjny, skierowanej do polskich mężczyzn. Skierowanej do mnie. Zaimponowała mi. A jej książka „I boję się snów” zaimponowała mi jeszcze bardziej. Mogę szczerze stwierdzić, że to jeden z lepszych pamiętników obozowych jakie czytałem, babka po prostu pisze z jajem, bo i przeżyła swoje życie z jajem!

(więcej…)


3.07.19 „Serotonina” (powieść, Michel Houellebecq, Francja, 2019).

Mam (= czytałem) wszystkie jego książki, więc „Serotoninę” naturalnie kupiłem od razu po ujrzeniu brzydkiej, acz rzucającej się w oczy żółtej okładki w empiku, mimo, że przepłaciłem w stosunku do arosa. Kogo jednak zabrać do samolotu, gdy jest wybór…? Francuz to jeden z moich pewniaczków i pomysłów na przeżycie lotu (nie cierpię…). O Michelu Houellebecq tytuły prasowe potrafią wydawać całe serie tekstów (czy to aktualna „Fronda Lux” – też polecam zajrzeć, tygodniki prawicowe, oraz oczywiście tytuły liberalno-lewicowe…), jest znany i kontrowersyjny, a dla mnie przede wszystkim jest gościem, który pisze wciągające książki, w których… prawie nic się nie dzieje! Nieprawdopodobny jest fejm typa, który napisał właśnie kolejną książkę o tym samym, pewnie z powodu zobowiązań wobec wydawcy. Okłamałbym Was jednak hejtem w stylu większości recenzentów (jakich dotychczas czytałem…), bo mi tradycyjnie czytało się go przyjemnie…

(więcej…)


6.06.19 „Czarne lustro” sezon 5 (2019) i rozkminy po premierze.

„Jeszcze więcej pieniędzy i nie ma granic!” – tak działają wielkie korporacje, koncerny. Czy to te związane z mediami społecznościowymi, grami video, kreowaniem gwiazd muzyki pop dla nastolatek, czy… z klubami piłkarskimi. Wymieniłem trzy tematy trzech odcinków piątego sezonu „Black Mirror” (Netflix, 2019), a potem dorzuciłem nasze podwórko, gdzie obserwujemy sprzedawanie wartości w typowy sposób, a mimo to gdzieś wewnątrz czai się przecież normalność. Nie zmienimy wszak rzeczywistości, musimy się w niej odnaleźć. Może twórca jakiegoś portalu społecznościowego też miał bardziej idealistyczną wizję swojego dzieła w momencie tworzenia, ale kiedy zaczęło ono zarabiać na siebie miliony i rozprzestrzeniło się na skalę globalną, powstały sztaby ludzi, służby za ich pomocą inwigilują ludzi, nie jest już tak prosto być „panem twórcą”? Odcinek „Smithereenowie” uważam za najlepszy z krótkiej serii „Czarnego lustra” ad 2019, bo patrzy właśnie z tej perspektywy. Genialne jest ukazanie jak w obliczu zagrożenia życia trudno jest połączyć się telefonicznie z twórcą portalu społecznościowego, który jest w to zamieszany. Czy może włączyć sobie „opcję Bóg” i zmieniać świat, skoro miliony ludzi są „u niego” zarejestrowane? Skoro nie może NAWET ZNIKNĄĆ na pustyni? Billy Bauer (serialowy twórca portalu społecznościowego, na miniaturce obok) odbiera od Chrisa telefon w momencie, gdy ten przebywa na swoim, przypominającym mi buddyzm „odwyku od technologii”, paradoksalne…, bo przecież od „swojej technologii”, od swojego projektu, nad którym stracił kontrolę. Wszyscy w tym korpo są młodzi, wszyscy w czymś się zatracili… „Black Mirror” ma prowokować do pytania: a ja?

(więcej…)