27.05.2007-6.02.2020

Informuję Was drodzy czytelnicy, że zawieszam pisanie jako „Droga Legionisty”. Pisać muszę i piszę dalej, mam rozgrzebanych kilka tematów. Chcę Wam podziękować za lata wsparcia, a także w imieniu dzieciaków, na których sprzęt, zawody i obozy sportowe nie raz się składaliście. Formuła istniejąca od 13 lat po prostu wyczerpała się, tak to odczuwam. Trzymajcie się!

ŁG


15.01.20 „O wszystkim i o niczym”.

Ktoś nasrał na półpiętrze między parterem, a pierwszym. Z buta do góry nie bardzo – cuchnie jak cholera, a windą to też emocje, bo od kilku tygodni szarpie nią na kilku piętrach, masz uczucie prawie jak turbulencje w samolocie. Oczywiście ekipa od naprawy dźwigów przez tych kilka tygodni nie może tu dotrzeć. Przypomniałem sobie jak jeszcze dokładałem swoje trzy grosze do obrazu nędzy i rozpaczy tego bloku. Czasy, gdy jeszcze piłem, a moje mieszkanie było znaną imprezownią. Raz ktoś prawie spalił blok, bo zatrzasnął się w kiblu, a czajnik był wstawiony, nie miał telefonu, a ja byłem w sklepie – też bez klucza, bo gość zakluczył do od środka. Z buta musiałem wywalić drzwi. Byłem po wódkę, więc zamiast naprawić te drzwi, wzięliśmy się za kończenie popijawy. Kto by się przejmował takim szczegółem. Drzwi luźno oparte o framugę, na klatkę wydobywa się zapach spalenizny, wewnątrz wesoła muzyka. Co chwila ktoś dochodzi i przez tą śmierdzącą dziurę woła mnie po ksywie. „Tak, otwarte – jak widzisz, wchodź…”. Drzwi naprawiłem po kilku dniach, po melanżowej przedłużce. W telewizji leciał mecz z wyłączonym głosem smutnych komentatorów, bo w takich właśnie typowych polskich starych blokach futbol jest jednym z głównych tematów do rozmów, ucieczką od tego całego syfu…

(więcej…)


11.01.20 „O wszystkim i o niczym”.

Milicja „gdzieś” zabiła kibica, dopiero co była rocznica, państwo „gdzieś” zastrzeliło samolot, „przez pomyłkę”… Mimo to – policji i państwom nikt nie mówi, że przez te pomyłki powinny przestać istnieć. Ultra-ulica też ma swoje „pomyłki” i „wypadki” za uszami, ale robi też dużo dobrego, daje ludziom namiastkę wolności. Jak można zwać się porządnym obywatelem wspierając bandyckie struktury tylko dlatego, że są oficjalne? Cóż, mówcie że jestem zdemoralizowany, ale nie łykam waszej logiki, wiem że wszędzie – w każdym środowisku – są i szuje i ludzie honoru. Przemek Czaja – pamiętamy! Ofiary zestrzelenia samolotu – spoczywajcie w pokoju. Wy, jedne z wielu ofiar naprawiania świata przez tych rzekomo mądrzejszych niż my, mrówki z bloków… Świat na swój obrzydliwy sposób kręci się dalej i tylko zbudowaniem znośnego światka wokół siebie jesteś w stanie to wytrzymać.

(więcej…)


5.01.20 „O wszystkim i o niczym”.

Żyjemy w latach dwudziestych. W latach dwudziestych XX wieku Polacy pokonali Rosjan i dokonali Cudu Nad Wisłą. Związek Sowiecki wydawał się czymś potężnym i niepokonanym, podobnie jak później III Rzesza, czy w zupełnie innym sensie (wiem, wiem…) dzisiejsze „unie” i „ostateczne ideologie”, w które wplątuje się Polskę, lub w które ona sama siebie wplątuje, nie chcąc „wypaść z obiegu”. Wieczny jest tylko Bóg – w to musimy wierzyć, ale i o tym głośno mówić, bo wrogowie naszej Prawdy krzyczą coraz głośniej. Pojeżdża się po tych wszystkich cyber-ewangelizatorach, ale dajmy im spokój, te setki tysięcy wyświetleń są potrzebne także nam i wielu jest ludzi, którzy robią dobrą robotę dla fundamentów cywilizacji na jakich mogliśmy ponownie świętować Sylwestra, czyli 2020 lat po narodzinach Chrystusa Króla. Póki jakiś Szustak (i inni) trzyma się dogmatów nauki Kościoła i nagrywa odcinki, w których tak jak my np. krytykuje LGBT+ (700 tysięcy wyświetleń!) to niech sobie jest, dla tych mniej upolitycznionych niż czytelnicy „DL” to i tak lepiej niż pani Tokarczuk, czy pan Żulczyk, któremu odbija coraz mocniej, niestety. Katolicyzm też musi mieć celebrytów. Może to dzięki nam wszystkim, całemu ogółowi działań każdego z nas – na jutrzejszych Orszakach Trzech Króli pojawi się tysiące Polaków z różnych pokoleń? Tyle gówna, hejtu spływa na naszą Ojczyznę, a ja chcę po raz kolejny się nią dzisiaj i jutro zachwycić. Dzisiaj mam kolędę, a jutro jest święto. Jezus nie odklepał!

(więcej…)


30.12.19 „O wszystkim i o niczym”.

Wołam windę. Widzę, że znowu jedzie z czwartego piętra. Winda zawsze stoi u nas na czwartym piętrze. Tam najwięcej biegają, sprawy załatwiają. Mama szuka nowej miłości, siostry spacerują z dzieciakami, a brat imprezuje, jakieś interesy kręci. Menele śpią na czwartym, za winklem na półpiętrze skitrany materac z nałożonym workiem „pod głowę”, prawdziwe łoże małżeńskie, dla tych, którym się nie udało. Zjeżdżam w dół, ktoś z nich dosiada się na czwartym piętrze, to więcej niż prawdopodobne. Kolejny dzień w bloku, szara codzienność, w której marzymy o rzeczach większych. Owszem, z polityką, zresztą z inną hierarchią władzy także, z partią jest tak, że prędzej, czy później coś ją skompromituje. Czy istnieje liczne środowisko bez szramy na wizerunku? Polityka to szambo, ale nie możemy usunąć jej z naszego życia i aktywności. Ciągle ją grzebię i odkopuję… Zainspirowała mnie do tego grzebania w ziemi pani polityk z greckiego Złotego Świtu w wywiadzie dla bardzo dobrego magazynu nacjonalistycznego „W pół Drogi” z 2019 roku. „Ona wie w czym się babrze”, ale ktoś musi. Natomiast nie tyle dyskutując, co przysłuchując się jak ludzie rozmawiają o polityce, przy wódce, czy też rzucając polityczny żart przy mijaniu się w hipermarkecie, trudno nie odnieść wrażenia, że „Polityka” Vegi i tym podobne produkcje, które zalały popkulturowy rynek w ostatnich latach przez szereg wyborców zostały przyjęte za może nie stuprocentową, ale prawdę. Z drugiej strony ktoś ten PiS wybrał, druga strona przepychanki nie puszcza liny powodując, że popyt na coraz bardziej hardcorowe manipulacje rośnie z dnia na dzień i patointeligencja je kręci. Serwują nam bagno… Jak najbardziej, alternatywą może być trwanie w swoich tradycyjnych wartościach, bez stawania się takim jak oni (z gotowym wytłumaczeniem „podnoszenia skuteczności dotarcia do mas”). Masy nie zauważają tego, co zlane z resztą…

(więcej…)


26.12.19 „O wszystkim i o niczym”.

Te wszystkie Keviny, nieśmieszne komedie ze Schwarzeneggerem… męczy mnie to i nawet dystans się zatarł, ale może być jeszcze gorzej… Śmiać mi się chciało jak jakieś milicjanty gadały w telewizji, że mają wzmożoną ilość interwencji w święta, bo ludzie spotykają się po czasie i kłócą się o religię oraz o politykę. Śmiałem się, bo po raz pierwszy przy stole siedział z nami wujek, który zawiera w sobie wszystkie te cechy, które irytują osobę o naszych poglądach. Fan „klasy Tuska” oraz takich szalonych teorii, że np. cała Europa mogłaby mówić jednym językiem („patriotyzm niebezpieczny!”) i to oczywiście nie byłby dla niego faszyzm. Zacząłem poważnie rozumieć tą liczbę domowych awantur spowodowaną przez okopanie się w swoich urojeniach i pisanie ustami memów przy stole. Trzy głębokie oddechy. Poza tym powiedziałem sobie, siadając do tej najważniejszej w roku kolacji – spróbuję. Spróbuję usiąść w święta na tyłku, o co dzisiaj nie jest łatwo. Można gadać na innych, ale pęd życia, mnogość ambicji, wolne zawody i niewolne zawody uwiązały nas emocjonalnie tak, że niełatwo się uwolnić i jak większość sportowej (choćby amatorsko) Polski zasuwałem jeszcze rano w Wigilię na sali treningowej, robiąc miejsce na pierogi. Coś ostatnio za często widzę nas jako zjawisko humorystyczne…, stale jakaś spinka. Ale co tu robić, hę? Gdzie się wyżyć po słuchaniu steku bzdur?

(więcej…)


21.12.19 „O wszystkim i o niczym”.

Ciśnienie na walkę z Systemem spadło w Polsce do poziomu niemal zerowego. Polityka w rodzaju organizowania koncesjonowanych “patriotów” pokroju Mariana Kowalskiego (I czemu się ubrał jak notowany gwałciciel? – „Deadpool”) przez PiS to już tylko wbijanie gwoździa do trumny martwego póki co polskiego nacjonalizmu (jeśli chodzi o ruch społeczno-polityczny). Są tylko jednostki, próbujące od nowa coś rzeźbić i czekają chyba aż zacznie to kogokolwiek obchodzić i wychodzić poza grupę fanatyków na mediach społecznościowych. Młodzi przeciętni rodacy tym bardziej bez ciśnienia na walkę, raczej w stronę „patointeligencji” i zastanawiania się nad swoją depresją, nie nad stanem podwórka, które już tak ich nie wychowuje jak nas. Szkoła, angielski, balet, tenis… tyle zajęć, że w końcu psycha siada i młody chce po prostu sobie odlecieć, a nie wrzucać na barki kolejne „muszę”. Młodzi Polacy chcą właśnie nic nie musieć, to samo – dokładnie to samo zabiło wcześniej Zachód, nie mówiąc o jego wierze w Boga. Jaki Bóg? On też wymaga, jak stary w domu wymaga dwóch kierunków studiów… I to nie jest tak, że w każdych czasach „zgredy pierdolą” (tak jak ja teraz), bo jednak Anglia, Francja, czy Holandia, a nawet Stany wyglądały nie tak dawno zupełnie inaczej, prawda? Upadek ma swoje przyczyny.

(więcej…)


11.12.19 „O wszystkim i o niczym”.

Fanatycy w terrorkach robią „Przerwę techniczną” w meczu, komentatorzy Canal+ hejtują, dziennikarze nie rozumieją. Nie chcą pokazać rac, ale nie potrafią ich ukryć – kto wie, może kiedyś dojdą do poziomu Igrzysk Olimpijskich w Chinach, gdzie niewygodne obrazki, takie jak kontuzja sportowca, zasłaniano jakimiś banerami. Zakłócanie, burzenie idealnego świata, który by chcieli nam zaserwować… Świata reklam i poprawności w kiepskiej lidze z przepłacanymi piłkarzami (dzisiaj jednak nie ma co się na nich skupiać, bo po raz kolejny dali radę – Wojskowi upokorzyli lidera na jego stadionie). Tego właśnie nie rozumieją osoby w rodzaju dziennikarza śledczego, który napisał głośną książkę o Sharksach i ich powiązaniach z Wisłą – przy całej patologii Wisły wylał dziecko z kąpielą, jak to dziennikarz, nie rozumiejąc (i dając tego dowód na kilku kartkach), że nieco wpływów się kibicom należy – za kibicowski trud. A System tak już ma, że atakuje niezależne świętości. W Rosji masowy protest ultras, w Atenach psy pacyfikują dzielnicę Exarchia… Wszystko, co burzy ich porządek będzie zwalczane, czy to z lewa, czy z prawa, mimo że ten ich porządek także jest niezłym bałaganem. Czy to bowiem nie paradoksalne (a jednocześnie typowe dla Greków), że Nowa Demokracja, która postawiła Exarchii ultimatum to ta sama partia, która doprowadziła do kryzysu? Ot, świat, w którym żyjemy… Nie bulwersujcie się zatem tyle na ultras.

(więcej…)


5.12.19 „O wszystkim i o niczym”.

Sushi… Kiedyś jadłem tylko takie biedronkowe pseudosushi (znajomy, który się tym na poważnie zajmuje powiedział mi kiedyś, że tym gównem to się sanepid powinien zająć, a nie sushim to nazywać) i to w sytuacji, gdy je… ukradłem – było bowiem na wyposażeniu cateringu, z którym śmigałem po warszawskich biurowcach jako „pan kanapka” na czarno. Uczta przy ukradzionym biedronkowym shushi, gdzieś na schodach labiryntów w podziemiach Złotych Tarasów, w otoczeniu białych ścian, a nie restauracyjnych ozdób i z brakiem większych perspektyw. Bida. Człowiek szukał w małych rzeczach pocieszenia. To naprawdę niesamowite, że dzięki pasji (nie kradzieży!) udało się odbić i można po prostu od czasu do czasu iść gdzieś fajnie zjeść. Tak, to ważne – doceni ten kto kradł jedzenie. Dziękuję Bogu za te doświadczenia, za potrzebę (?) kradzenia piersi z kurczaka z firmy, żeby mieć co na patelnię wrzucić, dzięki temu dziś potrafię docenić tą kupioną za zarobione pieniądze. Lepiej jak jest lepiej (Sokół)… Niebywałe, że kiedyś w podziemiu niepowodzenie finansowe potrafiło być nieoficjalnie traktowane jako coś prawilnego. Złe czasy miały swój urok, ale daj pan spokój… to wszystko nie było fajne. Tym wstępem chcę przypomnieć Wam żebyście mimo wszystko walczyli o to, aby utrzymywać się na powierzchni, odbili się od dna. Żaden to prestiż – dno… Tak jak żadnym prestiżem nie jest iść po hajs po trupach… Buduj w sobie złote tarasy…

(więcej…)


29.11.19 „O wszystkim i o niczym”.

„Trzymaj mnie Jezu przy sobie”… mówię do siebie przed trudnym wyzwaniem, ale to przecież ja zawsze puszczam rękę, nie On. Uwierzcie, że nie raz już, kiedy miałem długie okresy trzymania się w ryzach, sądziłem, że stary człowiek jest pokonany i zakopany. Gdzieś na tyle czaszki, podprogowo sam zakładałem już sobie koronę, medal, składałem gratulacje, nie dostrzegając nawet, że przesuwam środek ciężkości na siebie, nie na łaskę. A ja, kiedy jestem sam, zawsze wymyślę coś głupiego. Patrząc od środka, nie byłem wtedy w stanie wyobrazić sobie tak konkretnych upadków jakie mnie czekały. Co Bóg chce mi przez nie pokazać? Nie wiem wszystkiego, ale domyślam się, że to ostrzeżenie przed rysowaniem sobie aureoli. Nie ma też w naszym życiu katolika spraw załatwionych raz na zawsze, przynajmniej przy pewnym typie osobowości, który posiadam, a który nakazuje mi trzymać siebie w ryzach, bo potrafię być niebezpieczny – głównie sam dla siebie. Niektórzy nie muszą i dobro jest dla nich naturalne, chyba zazdroszczę, bo sam co rusz muszę porządkować bałagan spowodowany moim zaniedbaniem, odpuszczeniem, poczuciem luzu. Tak bardzo pragnę luzu, który jednocześnie mnie zabija, bo odwraca uwagę od tego, że życie tak upadłego gościa jak ja niestety musi być ciągłą walką. Gdy nie ma walki – na kanapie leży podobny do mnie skurwiel z całą rzeszą niejednokrotnie sprawdzonych pomysłów, niekoniecznie chrześcijańskich. Oscar Wilde mówił, że są tylko dwie tragedie na świecie: jedna to nie mieć tego, czego się chce, a druga mieć to, co się chciało. Dlatego wieczna walka, w sensie wieczny ruch, nigdy kanapa, oba skrajne stany nie ustabilizują naszych emocji na sto procent. Droga Legionisty. Droga.

(więcej…)


26.11.19 „O wszystkim i o niczym”.

Podsuwam Wam dziś myśl, niczym na miniaturce obok Alex podsuwa świecę dymną (rewelacyjna oprawa z nawiązaniem do kultowej postaci subkultury). Tkwimy w specyficznym konflikcie. Czy lepszym jest ciągle walczyć, trzymać koktajl i naboje, czy jednak spokojnie żyć? Pewnie, że wszyscy w dawce hurra… autopromocji i szukania swego miejsca w czasoprzestrzeni powiedzą, że walka, walka ziomuś! Wszak adrenalina, testosteron, no co ty… spokój? A potem łapiesz się, że niczego tak nie pragniesz jak spokoju, bo nie udźwignąłeś wszystkich następstw tej walki. W tym konflikcie jesteś jednak zarówno zbyt słaby by ciągle walczyć jak i zbyt pobudzony do ciągłego spokoju. Konieczność istnienia, konieczność walczenia, ale i konieczność rodzinnego ciepła, myślę że każdy niepokorny chłopak, który nie jest socjopatą, odczuwa zarówno to i to. Dążenie do stu procent nienawiści, stu procent władzy i rozpierdolu kończy się tak jak w znanym wszystkim przypadku, który jeszcze poruszę w tej aktualizacji. Gdy nie ma miejsca na miłość i dawkę pozytywnych uczuć, które też powinny charakteryzować faceta, kończysz być człowiekiem. Rozumiem, że chcesz, a nawet czasem musisz być twardy – taka płeć. Ale miej na uwadze, że w tym konflikcie, który jest tak naprawdę równowagą, musisz zachować proporcje i – jeśli ktoś chce cały czas być bardziej, bardziej bezwzględny – puknąć się przed nim w czoło! Puknąć się w czoło, aby pozostać człowiekiem…

(więcej…)



15.11.19 „O wszystkim i o niczym”.

Ahoj! Dzięki za zainteresowanie „DL”25. Kiedy go skończyłem poczułem ulgę, bo długo był składany, a nakład wiedziałem, że będzie znikomy. Ostatnio sam siebie zdziwiłem napływem flow, bo kupiłem dwa lepsze zeszyty, niczym Tarantino, i rozgrzebałem w nich czarnymi cienkopisami dwie książeczki, które chodziły mi po głowie. Oczywiście niepowiedziane, że wyjdzie jakakolwiek…, ale jest szansa, a i przyjemnie mi się pisze, tym razem zazwyczaj po barach (pismak musi czasem coś zmienić?). Jeden szkic obraca się w starym klimacie znanym Wam z „DL”, a drugi to coś zupełnie innego, o czym nigdy nie pisałem tak obszernie, pewnie dlatego tak się przy tym dobrze bawię i tak mnie to porwało, a to chyba najważniejsze w pisaniu, ciągle odkrywać jego znaczenie dla siebie samego, pisanie to dla fanatyka pomysł na istnienie – na przetrwanie dnia, nie na biznes. Pisałem – trochę od rzeczy – w „DL” 25 (jak wrażenia po lekturze?), że shisha zdrowsza od fajek, bla, bla, bla, ale pieprzyć to – mimo, że obniżona to jednak zawartość nikotyny jest. W każdym razie siedzę z tą fają popołudniami po barach nad rozgrzebanymi projektami, niepozbawiony lęku i nerwów, ale… gdzie niby bym był ich pozbawiony? Stojąc na taśmie produkcyjnej jako tymczasowy substytut dla pracownika z Ukrainy, czy w jakimś innym „normalnym zajęciu”? Takie życie miałoby być życiem porządnym, odpowiedzialnym, bez lęku i stresu? Ja właśnie z długopisem w ręku czuję, że żyję.

(więcej…)


7.11.19 „O wszystkim i o niczym”.

To wojna polsko-polska (…) mural Powstanie Warszawskie, a obok „Powerade padłeś-powstań”. Owszem, istnieje typ Polaka ze starodawnymi zabobonami, tłumaczący nimi bezsensownie świat. Ci którzy krytykują patriotyzm/nacjonalizm lubią do takich naszych starodawnych cioć, babć i ich „zabobonów” dodać całą, liczącą ponad 2000 lat wiarę, całą miłość do Polski (opartą o tak wiele wydarzeń i nauki od matki historii) i tak dalej, po czym wrzucić do szufladki z napisem: zacofanie/zabobon. Nie przyjmują do wiadomości (?), że my zdajemy sobie sprawę, iż istnieje katolik-patriota głupi/zacofany i katolik-patriota mądry/normalny, do cholery, przecież podobnie jest nawet z anarchistami – z niektórymi i nacjonalista dałby radę podyskutować o szkodliwości Systemu, a inny ma klapki i stereotypy na oczach. Zauważcie, że wrogowie często pokazują różne „Zochy” jako przykład tego, co stanie się z Tobą, gdy przyjmiesz na siebie tradycyjne wartości. Absurd! Ludzie są różni – wszędzie. Jeśli jestem np. za segregacją kulturową to nie dlatego, że ktoś jest głupi, tylko żeby chronić niepowtarzalność swojego i czyjegoś domu. Każde poglądy mogą być wodą na młyn złej władzy, co widać chociażby po aborcji i eutanazji w liberalizmie, zabijaniu zwanym prawem.

(więcej…)


4.11.19 „O wszystkim i o niczym”.

Rozmowy o tym, że trzeba uciekać z kraju, albo że LGBT+ i ich „małżeństwa” to „naturalna kolej rzeczy cywilizowanego kraju” (!) wyskakują z lodówki jak Lewandowski – stop – jak Rafał Gikiewicz powstrzymujący chuliganów Unionu. Żulczyk wydaje książkę („Czarne słońce” 2019) o tym, że skazaną na izolację Polską rządzi… Ojciec Premier. Jeśli od czegoś trzeba tu uciec to właśnie od was, oszołomy z wybujałą fantazją. Na szczęście nie są jeszcze większością wyborczą, ale – nie oszukujmy się – ich pokolenie właśnie dorasta i nie ma jeszcze praw… Nadzieja ciągle tu jest, ale nie zakładałbym się, że nie przegramy wojny światopoglądowej, nawet tu w kraju nad Wisłą. Proza Żulczyka, teksty Taco… Owszem, jest się czego obawiać, bo to masówy dla małolatów. Człowiek coraz starszy to i coraz mniej radykalny, albo inaczej – ostrożny w osądach – ale gdy słyszę i czytam tych liberalnych kompleksiarzy (względem Zachodu) – robi mi się od nowa niedobrze. Też bym w Polsce wiele zmienił, serio, uważam że jak każdy kraj i naród (!) mamy swoje wady i zalety. Za wadę na przykład uważam pijaństwo i związane z nim (najczęściej) awanturnictwo o nic. To fakt – robimy, niestety, dużo wiochy, ale zupełnie niezwiązane to jest z głębokim uczuciem patriotyzmu masy ludzi, z dumą narodową, z tym że Polacy jeszcze są uważani za naród katolicki. Tymczasem dla tych hejterów Polskości, wiocha została zmielona z patriotyzmem i kulturą jak pies z budą u producentów tanich parówek. Nawet jeśli na manifestacji takiej jak 11 listopada wypowiada się jeden kretyn i narobi wstydu, to przypada na niego…, no ilu takich, którzy byliby tą buracką wypowiedzią rodaka zażenowani, ale nikt ich nie chce pytać? Czemu twórcy będący przeciwnikami Polskości widzą tak jednowymiarowo, a owa Polskość (w sensie patriotyzm, wiara, przywiązanie do tradycji) jest dla nich synonimem kretyna? Nie wiem tego. Nie wiem, bo zarówno patriota, lewak, liberał i narkoman potrafią być i kretynem, i wybitną – w pewnym sensie – jednostką… Zgadzam się, że część winy za taki wizerunek np. nacjonalistów ponosimy my sami. Tak jak część lewicowców narobiła bałaganu normalniejszym osobom w swoich szeregach… Wojna lewo-prawo nigdy się nie skończy. Ty zaś pamiętaj jedno – nie masz na to wpływu, ale masz wpływ na to by jako jednostka stać się mądrą, oczytaną osobą. Tego od siebie wymagaj – czytaj wszystko, chociażby z myślą o Polsce jako całości złożonej z… takich jak Ty.

(więcej…)