Czuję, że mam w sobie chrześcijańską filozofię zakorzenioną głębiej niż tylko podczas bycia w stanie łaski uświęcającej. Czy jestem wyspowiadany, czy nie – „Jezus Chrystus ma rację” i w głębi duszy liczy się dla mnie i miłość, i drugi człowiek, a to Ewangelia w czystej postaci. Liczy się, czyli biorę pod uwagę drugiego człowieka, jego zdanie, istnienie, potrzeby i sytuację. Jego tendencję do popełniania błędów, jakby naturalną po wygnaniu z Edenu! Nie chcę dusić i przebijać się łokciami. To rozumiem mówiąc o chrześcijańskiej filozofii jako fundamencie. Jak z suppedaneum, płaską podporą pod stopami ukrzyżowanego Jezusa, która na niektórych wizerunkach jest przybita skośnie – mamy być cywilizacją, która patrzy jak Dobry Łotr, patrzy ostatecznie, nawet jeśli nie jest idealna, w stronę dobrego, a nie w stronę plucia jadem do końca. Sumienie powinno być poważnym partnerem w dyskusji na temat podjętych działań. Jeżeli nie działa ci żaden hamulec zostanie ci tylko gorąca nienawiść (Ghettopop).
(więcej…)
Kordon policyjny oddziela nas od tysięcy ludzi zagłuszających patriotyczne hasła gwizdkami. Adrenalina skakała tak, że wiedzieliśmy, iż w tym dniu wydarzy się coś, co zapamiętamy do końca życia. Nie, nie jakaś nie wiadomo jaka wojna, ale dla nas – nacjonalistów – to były większe rzeczy niż dla „tylko kibiców”, którzy przyszli wesprzeć Marsz, choć kibice na różny sposób patriotami po prostu także są. I zapamiętam do końca życia wiele klatek z głównych placów, z bocznych uliczek, pamiętam dowiadywanie się prawdy o sobie, o tym co myśli człowiek, gdy w powietrzu latają głazy i butelki, a nie gdy siedzi przed monitorem, czy na sali treningowej. Bam! Jedna roztrzaskała się obok. Kiedy indziej coś twardszego prosto na łbie. To jest moje doświadczenie skurwysynu – myślę sobie słuchając opowieści lemingów-kretynów o tym, że oni wyjdą walczyć z obecną władzą na ulicę. Jakaś Zocha siedząca całą dobę na pudelkach. Wy, na ulicę? Z władzą? Z tym samym Systemem, który nękał za PO i nęka za PiSu? Mnie właśnie Marsze Niepodległości i jego następstwa oduczyły naiwności, a Marsz, na którym idę się przejść spacerkiem i pooddychać polskim powietrzem, kojarzony jest teraz z władzą, po politycznych ruchach kilku ludzi, którzy powinni otrzymać puchar za to jak wszystko spieprzyć. Aczkolwiek i tu, czy wyciszenie nie jest w tym momencie najlepszym rozwiązaniem, mam pewne wątpliwości… A skoro nic nie wiem, spacer też jest dobrą sprawą.
(więcej…)
Przed 11 listopada 2019 czuję głównie coraz większą presję tego, że uważa się nas za idiotów i zacofańców, a to wszystko przez coraz częstsze przebywanie z tzw. normalnymi (w swoim mniemaniu) ludźmi (kiedyś zwanymi lemingami, ale kto dziś tak naprawdę nimi jest?), głównie w pracy. Idzie ich rozpoznać po tym, że żaden nie ma oryginalnej duszy i nie żyje po swojemu, a tylko powtarza i to memy z fejsa. Jakby ten brak duszy moich komentatorów szerzej ująć… Mógłbym nawet powiedzieć, że wiersz nie powinien być wierszem, ale raczej kawałkiem czegoś, co okazuje się dobre. Nie wierzę w technikę, szkoły ani w mamisynków… Jestem zwolennikiem tego, by chwytać za zasłony niczym pijany mnich… i zrywać je, zrywać… Charles Bukowski („O pisaniu”). Tak jak „Joker” z filmu – tańczysz, bo nagle odkryłeś kim jesteś, kim będziesz, coś swojego… Bujasz się niczym Nate Diaz po klatce, lub gdy odpala jointa na otwartym treningu przed UFC 241. Sam wiesz, kim jesteś i co dla Ciebie jest piękne. U tamtych ludzi mi tego brakuje, braku wyczucia, kiedy ktoś ich dyma (PiS też dyma, jasne, nie mówię, że nie, ale jakoś nie mam nieszczęścia na wydymanych akurat przez PiS trafić), kiedy sprawa jest prawdziwa, a kiedy sztuczna i ze świecą szuka się „syna ojca Rydzyka, który przejmie imperium” (moja ostatnia rozmowa i jej „merytoryczna” meta u rozmówcy)…
(więcej…)
Ultras Sankt Pauli ma taką małą flagę z sierpem i młotem na tle czerwonej flagi i z napisem „Remember History – Fight Fascism”. Jak to jest, że grupa ludzi postanawia pamiętać… połowę historii i walczyć w imię tego pod sztandarem tej „zapomnianej” części? Jeśli chcecie pamiętać co robili faszyści (narodowi socjaliści to trochę inna bajka, wiecie?), dlaczego nie pamiętacie, co robili sowieci, co robią Koreańczycy z Północy itd., pod dokładnie taką samą flagą, którą macie na swojej, tej o pamiętaniu historii, w domyśle: o wyciąganiu z historii wniosków? Czytelnicy „Drogi Legionisty” – unikajcie takich wybiórczo myślących ludzi z każdej strony barykady (!), bo to po prostu moralnie nieuczciwe.
(więcej…)
Na seansie o 22:00 w poniedziałek było całkiem sporo osób, to raczej niepopularna pora na kino – od razu po weekendzie, nie ma w ten dzień promocji. Czekając na start filmu „Joker”, podczas dłużących się, nudnych reklam, dostrzegam kilka specyficznych postaci, wyglądających mi na stereotypowych fanatyków komiksów. Bez obrazy dla wykraczających poza ten schemat fanów (sam znam co najmniej dwóch), ale koleś wyglądający jakby miał czterdzieści lat i mieszkał z mamą (swoją jedyną przyjaciółką), zgarbiony od siedzenia przy komputerze i otyły od jedzenia chipsów kojarzy mi się z filmowymi superbohaterami i niezrozumieniem dla świata, heh. Nie odkrył, biedny, stadionu, gdzie można się stać takim Jokerem i porobić sobie jaja z Systemu. Wszystko z niego zwisa za sprawą braku jakiegokolwiek kontaktu ze sportem. Uśmiecham się, ale sam wcinam nachos i mam coraz większe boczki, cholera – ale chociaż wyprowadzilem się od mamy i to dawno temu, a jeszcze za jej „garnuszka” odkryłem stadiony. Na „Jokera” szedłem ciemnym, ukochanym miastem, a film serwował mi surowe obrazki z Gotham City, super nastrój, który chyba nie do końca łapała moja osoba towarzysząca, stąd samotnictwo w niektórych aspektach życia jest wskazane i zrozumiałe (pamiętaj o tym). Najlepsze zdjęcia z Gotham w „Jokerze”? Popisane w graffiti metro i brudne perony. To sztuka. The Real Gotham będzie zaś w sobotę przy Łazienkowskiej 3. Będzie piękne zło, nałóg, z którego będziecie wracali ciemną, piękną i inspirującą Warszawą.
(więcej…)
I jak tam kolejny poranek w państwie PiS? Żyjecie, czy Kaczor już przyszedł po Was? Nie przyzwyczaję się do tego, że Legia Warszawa przegrywa u siebie, czy gra tak jak z Piastem w Gliwicach (nie zapominajmy, owy Mistrz Polski odpadł z Łotyszami z europucharów…, rozumiecie? Z Łotyszami, których połowa gra w kadrze narodowej, tej samej która właśnie gładko poległa z Polską 0-3 u siebie i ma 0 punktów w grupie, a tamtejsi reprezentanci mówią głośno, że ich liga to prawdziwa tragedia…). Na szczęście w sobotę 19 października ma się skończyć szemranie i podczas meczu Legia – Lech (17:30) mamy głośno wyrazić, co sądzimy o zaistniałej sytuacji. Tak przynajmniej zapowiedziano, a zatem dzień meczowy będzie pięknym dniem, by na Żylecie, po tygodniu pracy, wyrazić głośno to, co się myśli i o czym się szemra w obecnej sytuacji. CWKS jest 9ty w tabeli, tak – nawet poniżej grupy mistrzowskiej, co jest ciosem poniżej pasa…
(więcej…)
W przeciągu kilku lat próbowałem wysyłać swoje rzeczy do różnych prawicowych tytułów, ale albo jestem za cienki, albo prawa strona jest zbyt sztywna. Nie dostałem ani jednego odzewu na moje teksty, na wspomnienia z dziwnych miejsc, czy dziwaczne wnioski. Mówi się, że twórcy są zazwyczaj lewicowi, w każdym razie są pewnie bardziej otwarci, mam wrażenie, że prawa strona boi się, że ktoś posądzi ją o bycie… ludzkim. Tak – o bycie ludzkim. Wszak walczymy jako prawa strona z każdym upadkiem ludzkości, prawda? A co z naszymi upadkami…? Ja żyję, upadam, mam pokręconą historię, pasje, ale kocham też Jezusa Chrystusa, cóż mogę za to, że nie głoszę Prawdy tak krystalicznie czystej jak to powinni (?) czynić kapłani. Nie jestem kapłanem, ani heretykiem, po prostu upadam i nie wszędzie jestem takim wojownikiem ducha za jakiego mnie być może mają niektórzy czytelnicy i koledzy. Halo – mogę być prawoskrętny i nieco szajbnięty, czy wszyscy szajbnięci lądują na lewicy, a na prawo takie niby szablonowe ideały?
(więcej…)
Gotuję sobie parówki i wrzucam na brudny od ciasta talerz, nie chciało mi się myć. Buldog obok mnie, nawet o tym nie pomyślał, przecież on liże nawet cudze gówna, gdy jesteśmy na spacerku. Tyle ma zmarszczek, ale zmartwień niewiele, a ja odwrotnie. Są obszary, w których jestem silny, ale w życiu złamałem tyle danych sobie obietnic, że aż ciężko to czasem przed sobą przyznać. Ludzie z zewnątrz mówią: dobrze Łukasz!, klepią po plecach, a ja skupiam się na tych momentach, gdy zawiodłem samego siebie, gdy sam sobie po raz kolejny zaprzeczyłem. Błąd. Przecież każdy to zna, każdy tak ma, nie oraj się Łukasz! Błąd, bo możemy sami zaprowadzić się na skraj rozpaczy tylko dlatego, że nie jesteśmy duchowymi herosami. Spojrzałem z zazdrością na buldoga. Patrzy obojętnie, jak zawsze, kiedy nie ma do mnie interesu związanego z załatwianiem się, lub jedzeniem. Jak dobrze, pomarszczony skurwielu (jak by wyglądał po botoxie, coś w stylu Krzysiu Ibisz?), że nie czytałeś tych wszystkich filozofii i ideologii, przynajmniej po prostu egzystujesz i wiesz czego chcesz. Srać i żreć, a nie pierdolić zbyt dużo (tym bardziej, że obciąłem mu jaja)!
(więcej…)
Nawet w „Piłce Nożnej” znajduję tęczowe flagi i artykuł o tym jak tolerancyjna drużyna istnieje w Manchesterze. A w Warszawie jest nietolerancyjna, a nawet na kadrze wisi flaga Zagłębia Sosnowiec z jasnym przesłaniem – i chuj – i może o tym napiszecie w pozytywnym świetle? Pieprzone zboki! Choćbym był sam – nie wymięknę i Wy też nie wymięknijcie w głoszeniu prawego światopoglądu, zamiast „zrozumienia”, które kończy się tak, że nasze święte miejsca, muzyka i klimaty zmieniają się w gay-party! Mówią mi, że empik wspiera LGBT – „nie chodź”, coli się nie mogę napić, bo wspiera LGBT – „nie pij”, kurwa mać, niedługo będę musiał być pieprzonym ascetą z powodu LGBT! Ba! Te łosie z odbytami powiększajacymi się niczym kółko puszczone z dymu zaraz wmówią nam wszystkim, że sami jesteśmy lesbijkami i obywatelami Bóg wie jakiej planety Alfy Centaurii! Świat zwariował i weź się lepiej chłopie uchwyć czegoś szybko. Moja młoda ex-podopieczna „została lesbijką”, powiedziały mi inne dwunastolatki kilka tygodni temu… A kim miała zostać skoro weszła w okres dojrzewania, wszystkie panny wrzucają na fejsa focie, na których wyglądają jak seks bomby (gdzie są ojcowie?), chłopaki za nimi szaleją, a ta gruba, brzydka i głupia, a na trendy blogach tnący się z nudów emo-dewiant mówi jej, że „ma wybór”…? Może na paradzie smutności znajdzie chwilę uwagi i miłość (bo oczywiście nie wie jeszcze, że to żadna miłość)? To nie jest jedyny wzór, to nie matematyka. Wiele jest dróg do zboczenia, tak jak wiele jest dróg do Boga, ale jest kilka głównych i typowych z jednym na czele… „ucieczka”.
(więcej…)
Niedawno rozważałem na drogalegionisty.pl kwestię predyspozycji człowieka do poważnych zmian. Z jednej strony dziwię się Tobie, gdy nie chcesz, a z drugiej rozumiem Twój ból i trud, bo znam go od środka, pamiętam. Czujesz się zamknięty. Też byłem. Już jako mały chłopak brałem wszystko na poważnie. Sięgam pamięcią do dziecięcych zabaw i nawet wtedy traktowałem swoje role śmiertelnie serio. Taki pozostałem, ale serio traktuję nie zabawy, a poważniejsze i prawdziwe sprawy. Jeśli na coś się ukierunkuję, potrafię o to walczyć i przełożyć nad sprawy czysto materialne, nad standardy dorosłego człowieka, przecież nawet ten zin jest tego dowodem. Nad standardy dziecka tym bardziej potrafiłem przedkładać swoje pomysły na życie. Niestety używki też wziąłem na poważnie i doprowadziłem do psychoz i tragicznych kaców, izb wytrzeźwień, ośrodków i spraw sądowych już w wieku lat kilkunastu, potem przegiąłem z samym piciem, będąc lekko po dwudziestce. Na poważnie ćpałem, paliłem i chlałem, na poważnie z tego wyszedłem. Na poważnie – to jest coś, co towarzyszy mi od kiedy pamiętam, ale też nie wszystko zasłużyło by tak to potraktować, bądź zraziło mnie do siebie po drodze, wszak lata lecą i selekcja priorytetów coraz większa.
(więcej…)
Wszyscy podbijają reklamy nowego filmu Vegi, a ja proponuję, byście go zbojkotowali, mimo, że „DL” nie znaczy nic i nie ma zasięgu żadnego. Walić to. Pozostańmy sobie marginesem marginesu, który nie boi się zajrzeć głębiej, a nie tylko oceniać świat przez pryzmat satyry, w której ksiądz-aktor klepie innego aktora w tyłek. Wybory tuż, tuż, prawda? Ponoć „Boże Ciało” (premiera w październiku) ma być ambitniejszy, ale pożyjemy-zobaczymy. Tymczasem wiara to nie opakowanie, filmy i bilbordy, tylko moja i Twoja modlitwa. Biblia zapowiada, że garstka będzie otoczona syfem [1], zatem co się dziwić temu, co się dzieje. Rób swoje i nie bój się. Ja dziekuję Jezusowi Chrystusowi za to, że za mnie umarł, a dał mi tak długo wyczekiwaną podstawę spokoju, sensu, których szukałem wszędzie tylko nie w Tym, który jest tuż obok. Idealny nie jestem i pewnie nie będę, ale ile plan Boga w postaci śmierci Syna Człowieczego na krzyżu dał odpowiedzi… Nadał też kierunek, w którym mogę pójść, by odpocząć od siebie samego. Stan po spowiedzi, kolejne „nowe przymierze”, nowa nadzieja i pokój ducha, to wartości bezcenne. Skłamałbym pisząc, że zawsze to potrafię poczuć mocno i wyraźnie (co odczuwacie mocno i wyraźnie jako czytelnicy), ale na szczęście często potrafię…
(więcej…)
Jak zwykle wyszedłem o 7:00 rano z psami by zacząć kolejny „Dzień świra”. Zdziwiłem się spotykając znajomego z osiedla żulka, ale tym razem również z jakimś psem. Spojrzał na mojego i mówi: – Zaraz też z takim wychodzę – wpisuje kod domofonu w nieswojej klatce – dostałem w leasing. Oni to jednak zawsze sobie ogarną jakąś mini fuchę na melanż i – tego im zazdroszczę – humor ich przy tym nie opuszcza… Jeden ma problem z uzbieraniem na piwo o 7 rano, drugi z posprzątaniem wysypiska w swojej głowie. O tej samej godzinie (obok kadr z filmu fabularnego „Biała wstążka”).
(więcej…)
Jest w nowym filmie Tarantino taka scena, w której postać grana przez DiCaprio – Rick, aktor przeżywający kryzys wieku średniego, opowiada ośmioletniej aktoreczce fabułę książki czytanej na planie. Jest ona o starzejącym się kowboju, który kiedyś mógł wszystko, dosiadał każdego mustanga, a teraz z niego spada, ciało go boli, a taki był kiedyś z niego „kocur”. Najlepsze lata w swojej dziedzinie ma już za sobą. Każdego to czeka, ja czasem się tak czuję trenując młodych ludzi. Mogą latać, szybko się regenerują. Kiedyś pierwszy jajcarz i szyderca, dopiero co wywaliłem dwie nastolatki z obozu letniego, bo znalazłem chłopaka pod kocem w ich pokoju. Chłopaka, którego wcześniej wywaliłem za szmaty z ich domku i zakazałem do niego wchodzić, bo szydził w twarz z trenerów, a to z tego powodu, że jego trener (byliśmy w kilka klubów) to pipka i odpowiednio go nie wychował. U mnie nie przejdzie. Jeszcze Legię w to chciał wmieszać, skubany – wyleciał za szmaty, a młode zdrajczynie, heh, za nim, w emocjach, bo trzymały jego stronę. Dopiero, gdy emocje opadną czujesz z jednej strony rację, bo nawet Sun Tzu pisał, że generał ma być surowy, z drugiej jakiś taki żal nad swoim brakiem wyrozumiałości – wszak to dzieciory, a ty zatraciłeś gdzieś ten dystans. Starzy zapieprzali autostradą po córki dwa dni przed końcem, bo kowboj spadł z mustanga?
(więcej…)
Coraz więcej publicznych osób, których bym o to nie podejrzewał, pruje się do kultury chrześcijańskiej. A to pocisk na księży (i to wcale nie na pedofilów), a to aluzje do odbudowy katedry Notre Dame. Jakbyśmy przestali dostrzegać jakiekolwiek plusy cywilizacji, na której stoi kontynent. Po co przywoływać będące częścią europejskiej tożsamości budynki w kontekście pożaru w Amazonii? Filmy o pożarze lasów „vs Notre Dame”, przeciwstawianie kulturze produkcji potrzebnego do życia tlenu…?! Po prostu media powinny mówić o tych lasach, bez szkody dla płonących katedr, płonących rac i płonących autobusów z Warszawy, jak z załączonego obok zdjęcia Ady Zielińskiej… Kiedy świat płonie, trudno nam zwrócić się do Boga, a łatwo Go znieważać, zapominając na chwilę jak niewiele wiemy, kiedy już przestaniemy łączyć sprawy w taki sposób, by ktoś zwrócił uwagę na nasze słowa. Tak jak w wielkim świecie, podobnie dzieje się w naszej małej duszy. Zwrócić się do Boga, kiedy płonie ogień, a nie kiedy już został ugaszony, a ja ląduję w bezpiecznym miejscu…
(więcej…)
W święto Tej, która doskonale umarła dla siebie, mam kolejne refleksje dotyczące życia duchowego. Od grudnia 2016 prowadzę dziennik duchowy. Dla siebie. W miarę uczciwie obserwuję, co się dzieje w tej trudnej walce, a trzy lata dają już jakiś obraz. Najtrudniej jest „umrzeć dla siebie”. Powiem Wam dlaczego. Bo w tym co robisz swojego też można dawać ogromne świadectwo, ale żeby był w ogóle ktoś kto Cię wysłucha… nie możesz zupełnie „umrzeć dla siebie”, bo przecież musisz utrzymać się na powierzchni! Przykład: jeśli będę kiepskim opiekunem dzieciaków, a żeby nim być muszę się z egoistyczną pasją dokształcać, nie będzie dzieciaków. Nie będzie dzieciaków – nie będzie wychowywania, ewangelizowania. Powiesz, że w takim razie powinienem dokształcać się „dla sprawy”. Wiecie dobrze, że to tak nie działa, jeśli jesteś ze sobą w 100% uczciwy i nie oszukujesz się co do pobudek Twoich wymagających poświęceń czynów. Nie jesteśmy tak skonstruowani (nie licząc wyjątków), by codziennie zapierać się, wstawać i walczyć wyłącznie dla kogoś, szukamy też bodźców, które dadzą kopa naszym prywatnym ambicjom. Raz pracuję dla dzieciaków, dwa razy dla siebie, ale dzieciaki i tak mają z tego korzyść. Czy zatem „umarłem dla siebie” w 100%? Nie! Poprzez pracę dla siebie udaje się wzbogacić czyjeś życie, a dopiero przy okazji dać świadectwo wiary, lub bycia po prawej stronie barykady.
(więcej…)