WYWIAD: Gate 13 (Panathinaikos). Jedyne tłumaczenie w Polsce! Cz. 2!
Gdyby nasz system był taki jak w innych krajach, to połowa trybun świeciłaby pustkami – mówią ludzie z G13. To dobry moment, aby wrzucić coś o tych rejonach. 22 sierpnia ruszył nowy sezon greckiej Super League, w której po latach spotkają się Panathinaikos Ateny i niedawny drugoligowiec – AEK. Szczerze mówiąc chętniej bym poczytał co AEK ma do powiedzenia, ale jak się nie ma co się lubi… Wywiad z Koniczynkami jest bardzo konkretny i z pewnością przybliży Wam specyfikę greckiej kultury ultras. W części drugiej zaczynamy już czytać o greckiej mentalności oraz o czasach największych zadym. Będzie też co nieco o charakterystycznej organizacji Greków, a więc fan clubach z własnymi siedzibami. Te istnieją nie tylko w Grecji, ale nawet w USA! Miłej lektury kibole!
GRECKI STYL: LINK !!!
EF: Jak wyglądała Wasza scena kibicowska w latach 90-tych?
G: Chaos i zadymy były charakterystyczne dla lat 90-tych. Legendarny wyjazd w 1992 roku – w 15 000 osób ruszaliśmy na Marakanę. Z Aten jechało 200 autokarów, kiedy pierwsze z nich meldowały się w Belgradzie, ostatnie były jeszcze na granicy serbskiej. W sezonie 93/94 w 1/8 finału Pucharu Zdobywców Pucharów (PAO przegrał z Bayerem Leverkusen 1:4 – przyp. red.) cały stadion jechał po Vardinogiannisie, co poskutkowało kolejnym cofnięciem biletów dla fanklubów, tym razem tylko na rok. Najlepsze czasy dla naszej sceny miały miejsce od 1994 do 1996 – graliśmy dwa razy w koszykarskim Final Four, w 1994 w Tel Aviwie, rok później w Saragossie. Wisienką na torcie był półfinał w 1996 przeciwko Ajaxowi.
Rok później zespół był cieniem samego siebie – Vardinogiannis posprzedawał najlepszych zawodników do Europy. Ludzie byli wściekli, często dochodziło do awantur. Szczególnie mecze z Olympiakosem charakteryzowały się zadymami. W jednym z nich stadion został podpalony, spotkanie trzeba było przerwać.
Czymś skrajnie negatywnym była sytuacja z 1998 roku, kiedy w siedzibie fanklubu Peristeri członek Athens Fans zabił dilera narkotyków. Nie miało to nic wspólnego z futbolem, Vardinogiannis zdecydował jednak o kolejnym zakazie biletowym dla fanklubów. Nawet ministerstwo bezpieczeństwa włączyło się do sprawy, nakładając zakaz pojawiania się na stadionie z transparentami FC. To był początek końca wielu grup i oficjalny koniec Cockneys oraz Athens Fans. Ze 150 fanklubów pozostało z biegiem czasu 10, w tym Mad Boys, oraz najmocniejsi członkowie Athens Fans – Patissia i Zagrafou. Skoncentrowali się wtedy jednak bardziej na rozgrywkach koszykówki.
EF: Czy w czasie Cockneys – Athens Fans były organizowane choreografie?
G: Nie, choreografii nie było. Tylko atmosfera i pirotechnika. Pierwsza udana oprawa z prawdziwego zdarzenia miała miejsce dopiero w 2002 roku, kiedy wróciliśmy na Leoforos.
Podjęliśmy próbę w 2001 w austriackim Graz, ludzie nie wiedzieli jednak, o co w tym wszystkim chodzi, nie „ufali” nowemu stylowi kibicowania. Tutaj dochodzi jeszcze grecka mentalność: każdy chciał robić po swojemu, to był duży problem. Nie tak jak w Niemczech czy Austrii, gdzie wszystko wychodzi wręcz z wojskową precyzją. Grecja jest inna.
EF: Wywołaliście temat. Jak można określić typowy grecki styl kibicowania?
G: Rób, to co chcesz i pozostaw po sobie „ślad dewastacji”: idziesz na mecz, zajrzyj do restauracji i wyciągnij pieniądze z kasy. Jesteś na stadionie, rzuć racę na murawę, w czasie kiedy inni walczą z psami.
W ciągu ostatnich pięciu lat to nastawienie się jeszcze bardziej zaostrzyło, najnowsza generacja bardziej idzie w kierunku chuliganki niż ultrasowania. Konsekwencje kryzysu ekonomicznego, rodziny bez pracy, zakaz wyjazdowy, który najbardziej boli na derbach lub w finale pucharu. To wszystko powoduje groźną mieszankę wybuchową.
W tych ludziach jest złość. A jeśli nadarzy się szansa, to nie ma patyczkowania się.
EF: Wróćmy do historii i porozmawiajmy o latach 2000–nych. W 2001 nastąpił powrót na Leoforos, nieco później można było zobaczyć po raz pierwszy flagę Gate 13, która na meczach PAO obecna jest do tej pory.
G: W tym czasie relacje miedzy fanklubami stawały się coraz lepsze, zdecydowano o zjednoczeniu i występowaniu pod wspólną nazwą Gate 13. Nazwa ta była oficjalnie używana pierwszy raz od 1981 roku.
Rzeczywiście, transparent został zaprezentowany 14.09.2002 na meczu wyjazdowym przeciwko AEK.
W nowym tysiącleciu nie mogło oczywiście zabraknąć kolejnego konfliktu z Vardinogianissem – najpierw zablokował sprzedaż biletów na nasz wyjazdowy mecz z PAOK (25.08.2002), a później – ze względu na budowę stadionu – pozwolił drużynie AEK rozgrywać mecze Ligi Mistrzów na Leoforos.
Podwyższył również znacząco ceny biletów na mecze Panathinaikosu w Champions League, co spotkało się z licznymi protestami. Wiele fanklubów zablokowało sobie w ten sposób możliwość otrzymywania wejściówek bezpośrednio od prezydenta. To był ciężki czas dla Gate, FC miały rożne zdania na temat protestu.
Athens Fans chcieli pozostać na stadionie, wybłagali wręcz te bilety od prezydenta. Inna grupa fanklubów (między innymi Patissia, East End, Mad Boys) występująca od 2003 pod nazwą „Independece” zbojkotowała mecze i przez rok czasu nie była obecna na spotkaniach PAO. Po powrocie znajdowali się na zupełnie innej części trybun. Grupa Cockneys chciała odrodzenia i ponownego udzielania się kibicowsko.
EF: A więc wróciły stare czasy? Było tak jak przed 1998?
G: W czasie, kiedy powstał „Independence”, grupa Cockney chciała na nowo się odrodzić, podobnie jak wcześniej Athens Fans.
W związku z tym, od 2004 kiedy wróciliśmy na Stadion Olimpijski, znowu na trybunach istniały trzy bloki kibicowskie, nawet jeśli Cockneys składał się tylko z jednego fanklubu (to nie był nawet cień grupy, która istniała do roku 1998). Na meczach innych dyscyplin jak kosz czy siatkówka wszyscy byliśmy jednak zjednoczeni.
Independece i Athens Fans nawiązywali z czasem coraz lepszy kontakt, było z ich strony wiele konkretnych akcji przeciwko kibicom innych drużyn. Zależało im na połączeniu bloków, ale bez udziału Cockneys. Nikt nie chciał dopuścić do „powrotu” lat 90-tych, które charakteryzowały się wielkim chaosem – masa ludzi zarabiała wtedy przy sprzedaży biletów, na trybunie kwitł też handel narkotykami. Te czasy już były za nami, przywódcy Cockney musieli to zrozumieć.
W 2006, czyli w okresie 40-lecia Gate 13, rozpoczęła się zupełnie nowa era – nastąpiło oficjalnie połączenie Indepence oraz Athens Fans. Gate 13 znowu zaczęło oficjalnie istnieć, staliśmy się symbolem wspólnoty. Przenieśliśmy się na dolne sektory stadionu olimpijskiego i w pierwszym spotkaniu sezonu 2005/2006 zaprezentowaliśmy transparent <<United we stand>>.
Cockney pojawiał się na meczach, ale nie był już aktywny; zależało im już wyłącznie na biletach – czyli nic innego, jak PA.LE.FI.P.
EF: To prawda, że piłkarzom od sezonu 2003/2004 nie przydzielano numeru 13 ze względu na szacunek do Gate 13?
G: To dość długa historia. W 2003 klub wpadł na idiotyczny pomyśl produkcji piwa o nazwie Gate 13 – i to jeszcze na dwa tygodnie przed meczem o mistrzostwo z Olympiakosem, który na dodatek został przegrany.
Oczywiście piwo zbojkotowaliśmy, demonstrowaliśmy również o wycofanie go ze sklepowych półek.
Przegrane mistrzostwo jeszcze bardziej zaostrzyło sytuację, dochodziło do ogromnych rozrób. Na początku kolejnego sezonu, a więc 2003/2004, klub zadecydował o nie przydzielaniu piłkarzom numeru 13 – dla nas była to decyzja polityczna, która miała na celu tylko i wyłącznie uspokojenie ludzi.
Kiedy po pierwszym meczu dwójka piłkarzy podeszła pod naszą trybunę chcąc wręczyć repliki koszulek z 13-ką, rozwścieczeni krzyczeliśmy: „Albo zdobędziecie mistrzostwo, albo spierdalajcie”.
EF: Vardinogiannis swoimi decyzjami o cofaniu biletów był bliski stałym podziałom bądź nawet śmierci Gate 13…
G: Do 1998 właśnie tak było. Największym problemem był wtedy brak współpracy fanklubów oraz kiepska ich organizacja. W 1998 to się zmieniło, bo aktywnie działało zaledwie kilkanaście FC – byli zdani tylko na siebie.
Kiedy w 2003 prezydent nałożył całemu blokowi Independence zakaz biletowy, wspólnie zadecydowano o bojkocie meczów piłkarskich. Wszyscy byliśmy za to aktywni na koszu i siatce.
W 2007 roku znowu były jaja z biletami, fankluby zadecydowały wtedy o zorganizowaniu konkretnej demonstracji, która okazała się jednym z najjaśniejszych momentów Gate 13.
EF: Moglibyście to rozwinąć?
G: W sezonie 2007/2008 wróciliśmy znowu na Leoforos, Vardinogiannis chciał po cichu rozdysponować wszystkimi biletami tylko pomiędzy nieaktywnymi kibicowsko PA.LE.FI.P i Cockney. Przywódcy Cockney swoją drogą znowu chcieli podłączyć się pod Gate 13, spotkało się to jednak z dużym sprzeciwem wszystkich fanklubów.
Gdy obejrzycie zdjęcia z tamtych czasów, nie zauważycie ani jednego aktywnego fanklubu na stadionie. Tylko i wyłącznie PA.LE.FI.P i Cockney. Widzów na stadionie była garstka. Wyobraźcie sobie, że po raz pierwszy w historii derbów PAO z Olympiakosem stadion nawet w połowie się nie zapełnił.
W kwietniu 2008, kiedy sezon zbliżał się ku końcowi, nastąpił punkt kulminacyjny protestu. Zorganizowaliśmy demonstrację przeciwko polityce Vardinogiannisa wobec klubu i kibiców. Wzięło w niej udział 40 000 kibiców PAO! To był koniec jego ery, ten długoletni prezydent Panathinaikosu wreszcie sprzedał swoje udziały.
W sezonie 2008/2009 znowu zdobyliśmy upragnione mistrzostwo; wszyscy kibice byli zadowoleni, przez co nasza trybuna znowu zapełniała się do ostatniego miejsca.
EF: Porozmawiajmy o teraźniejszości. Z ilu fanklubów składa się dziś Gate 13? Które z nich są największe i najważniejsze?
G: Na chwilę obecną mamy w Atenach 11 fanklubów ze swoimi siedzibami, poza tym 54 w innych częściach Grecji. Zwracamy uwagę, aby każdy FC – niezależnie od wielkości – był aktywny. Słabe grupy są eliminowane z naszych szeregów. Nie ma równych i równiejszych, każdy jest tak samo ważny.
Najwięcej członków ma Central Club. W każdym fanklubie jest 20-30, maksymalnie 100 osób mocno angażujących się w sprawy kibicowskie. Reszta należy do nich ze względu na dostępność biletów. Siedziba klubu, jak już wspomnieliśmy, jest miejscem spotkań kibiców PAO z Aten i nie tylko. Przykładowo: fanklub WEST BLOCK obejmuje rejony Peristeri, Petroupoli, Nea Liosia, Haidari, Egaleo i Colonos. Siedziba znajduje się w Peristeri, i to tam spotykają się kibice z powyższych miejscowości.
EF: Wspomnieliście tylko o angażujących się kibicach. Ilu członków mają łącznie takie fankluby? Możecie podać przykład małego i dużego FC?
G: Duże fankluby – jak Zografou – mają od 300 do 400 członków. Mniejsze – przykładowo Mesogeia – liczą około 150 osób.
EF: A zagranica? Ile fanklubów PAO jest w Niemczech?
G: Na Cyprze, chociaż wg nas to bardziej część Grecji niż oddzielne państwo, mamy 5 fanklubów z własnymi siedzibami (Larnaka, Limassol, Nikozja, Paralimni, Pafos). Kolejne dwa znajdują się w USA (Nowy Jork i Filadelfia), jeden w Wielkiej Brytanii (Londyn). Poza tym mamy FC w Szwecji, Australii, Holandii i Szwajcarii – nie mają one jednak swoich siedzib, co powinno szybko się zmienić.
W Niemczech znajdują się dwa domy klubowe – w Norymbergii i Wuppertalu, występują pod nazwą Gate 13 Deutschland. Jeszcze w tym roku zostaną otwarte kolejne dwa – w Stuttgarcie i Hanowerze.
EF: Jakie warunki trzeba spełnić, by móc otworzyć fanklub przynależny do Gate 13?
G: Pojedyncze osoby muszą być aktywne i nam wcześniej znane. Dużą rolę odgrywa tu kwestia zaufania. Nie stawiamy na ilość, ale na jakość. Tak jak wspomnieliśmy – w przypadku braku aktywności eliminujemy takie fankluby, nie skreślamy ich jednak całkowicie. Potrzeba jednak w takim przypadku wiele czasu, by wróciły do nas – już jako silniejsze.
Z zagranicznymi FC jesteśmy w stałym internetowym kontakcie. Mamy ludzi, którzy są odpowiedzialni za monitorowanie oraz ocenianie postępu fanklubów.
EF: Jak wygląda komunikacja pomiędzy fanklubami?
G: 1-2 razy w miesiącu odbywa się spotkanie ateńskich FC. Wszystkie fankluby z poza stolicy mają w ciągu roku dwa duże „kongresy” (początek i środek sezonu).
Poza tym każdego lata organizujemy wielki camping. Nie mamy swojego forum internetowego, do przekazywania niektórych informacji używamy naszej strony internetowej.
EF: Czy w Gate 13 istnieje jakaś grupa przywódcza?
G: Nie ma grupy przywódczej. Za to w każdym fanklubie jest jedna lub dwie osoby, których zadaniem jest ich oficjalne reprezentowanie danego FC. Do ich obowiązków należy również ogarnianie biletów, wyjazdów, zinów czy internetu.
EF: Jak teraz wyglądają kontakty z władzami klubu? Czy każda sekcja sportowa ma swojego prezydenta?
G: Profesjonalne sekcje, czyli piłka i koszykówka, mają. Wyjątkiem są siatkarze, którzy grają zawodowo, lecz prezydenta tam nie ma. Opiekunami sekcji amatorskich jesteśmy… my. W drodze wyborów wybieramy dla nich swojego „szefa”.
Kontakt z prezydentami piłki i koszykówki ogranicza się do małej ilości spotkań, zazwyczaj tylko w sprawie biletów na naszą trybunę.
EF: Jak w praktyce organizujecie bilety na Gate 13?
G: Osoba od nas spotyka się z oficjelem klubu i zamawia 5 000 biletów. Przed sezonem decydujemy, który fanklub ile biletów dostanie. Na chwilę obecną mamy 3 000 karneciarzy, pozostałe bilety sprzedajemy w centralnym ośrodku Gate 13. Wejściówki na nasz sektor są najtańsze spośród wszystkich, kosztują oficjalnie 10 euro. Nie można ich kupić w oficjalnym sklepie Panathinaikosu.
EF: Czy sprzedajecie je drożej, by mieć źródło finansowania Waszych akcji?
G: Czasami, głównie przed derbami doliczamy dodatkowe 3-5 euro. Te pieniądze zawsze są przeznaczone na konkretny cel – przykładowo ważna operacja jednego z członków Gate 13.
EF: Jak wygląda kwestia składek członkowskich?
G: Członkowie fanklubów płacą raz do roku składkę w wysokości 60 euro (do 18 roku życia – 30 euro). 10 euro z każdej z nich ląduje na głównym koncie Gate13, reszta pozostaje do dyspozycji fanklubu. Dzięki temu można spokojnie opłacić wynajem lokalu, pokryć niektóre wydatki, a raz na jakiś czas nawet zorganizować imprezę. W poprzednim sezonie najwięcej pieniędzy – około 60 000 euro – wydaliśmy na sądy.
Jeśli nasi członkowie zostają zatrzymani – a było ich do tej pory bardzo wielu – my staramy się wpłacać za nich kaucję. Dzięki temu tylko w ubiegłym roku wyszło na wolność 150 naszych przyjaciół.
EF: A co z tymi, którzy otrzymali zakazy stadionowe?
G: U nas, w przeciwieństwie do systemu w Niemczech, wcale nie jest tak łatwo o otrzymanie zakazu stadionowego.
Aby go dostać, trzeba chyba aż wbiec na murawę i powalić sędziego. W Grecji jeśli już na czymś zostaniesz przyłapany, to ukarzą Cię raczej grzywną – nie zapłacisz, idziesz siedzieć.
Gdyby nasz system był taki jak w innych krajach, to połowa trybun świeciłaby pustkami.
EF: Patrząc na obiekt Apostolosa Nikolaidisa – znanego bardziej przez przebiegającą ulicę jako Leoforos – odczuwa się jego wielką potęgę. W ubiegłym roku ponownie wróciliście do swojego domu, co zresztą zaznaczyliście oprawą „Home is where the heart is”. Jak często i przede wszystkim dlaczego musieliście zmieniać stadion?
G: Pierwszy raz na stadion olimpijski przenieśliśmy się w 1984. Dopiero w 2001 mogliśmy wrócić na Leoforos, gdzie obecni byliśmy do końca sezonu 2004/2005, po czym znowu nastąpiła przeprowadzka. I tak – z wyjątkiem sezonu 2007/2008 – aż do ubiegłego roku graliśmy na OAKA.
Powodami zmian zawsze były kwestie finansowe. Zespół odnosił duże sukcesy sportowe, nasz 16-tysięczny obiekt okazał się po prostu za mały. 65 000 kibiców na stadionie olimpijskim dawało dla klubu zdecydowanie większe wpływy z biletów. Ale tylko wtedy, gdy obiekt rzeczywiście był wypełniony. Na Leoforos wracaliśmy zawsze wtedy, gdy Panathinaikos nie prezentował najwyższej sportowej formy. Utrzymanie OAKA było po prostu wtedy za drogie – pół miliona czynszu, opłaty za prąd, ochrona… To wszystko rocznie kosztowało ponad 2 mln euro. Klub wolał te pieniądze zainwestować w zespół.
Nikt z nas nie lubi tego wielkiego stadionu, nawet na derbach nie byliśmy w stanie go zapełnić – w ubiegłym roku na pojedynek z Olympiakosem przyszło tylko 50 000 ludzi. Tutaj, na Leoforos atmosfera nawet w meczu ze słabym przeciwnikiem jest fenomenalna, ludzie dają z siebie więcej. Gate 13 w zupełności nam wystarcza objętościowo – fanatyków przychodzi od 3 do maksymalnie 5 tysięcy.
EF: W ubiegłym sezonie było dużo meczów, w których nie byliście w stanie zapełnić chociażby połowy Waszej trybuny na OAKA…
G: To było w czasie, kiedy Panathinaikos zajmował piąte miejsce w lidzie i tracił do Olympiakosu aż 25 punktów. Motywacja do przyjścia na stadion jest tutaj zależna od wyników, jej poziom był wtedy niski. Kibice PAO są przecież przyzwyczajeni do Champions League. Na Leoforos wygląda to już nieco inaczej – wielu ludzi przychodzi na ten obiekt z czystej ciekawości i sentymentu.
EF: A jaki wpływ na jakość Waszej sceny kibicowskiej mają wyniki zespołu?
G: Trudno powiedzieć, bo sukcesy były również w innych sekcjach naszego klubu. PAO to nie tylko piłka nożna, ale również koszykówka, gdzie należymy do zdecydowanej czołówki światowej. Ona też nam zapewniła kapitalne przeżycia. Boom na ten sport nastąpił w latach 90-tych. Może fakt, że mamy kilka sekcji sportowych, sprawia że jesteśmy aż tak dobrzy.
My na naszą scenę patrzymy przez pryzmat wszystkich dyscyplin, nie tylko piłki nożnej.
Może gdybyśmy byli skoncentrowani tylko na piłce nożnej, to jakość grupy byłaby jeszcze lepsza. Ale pamiętajmy o tym, co działo się w latach 90 przez liczne represje związane z blokowaniem dostępu do biletów. Gdyby niektóre rzeczy potoczyły się inaczej, to na trybunach moglibyśmy prezentować poziom zaledwie drugoligowy.
CDN…
WYWIAD UKAZAŁ SIĘ W ZINIE PAPIEROWYM „DROGA LEGIONISTY” NR. 20: