LIST CZYTELNIKA: Wuefista i… ziny.
W szkole podstawowej miałem, jak to się teraz mówi, specyficznego nauczyciela wychowania fizycznego. „Zwykły pojeb” – to określenie do niego pasowało dużo lepiej. Cisnął nas niemiłosiernie, szczególnie pod względem mentalnym. Krzyczał non stop, od razu wskazywał precyzyjnie winę, gdy zawaliłeś na boisku. Potrafił nawet szarpać swoich uczniów jak wpadł w amok. Jak jechaliśmy kiedyś na jakiś turniej, gdy zobaczył, że na zbiórce jest nas ledwo ponad dziesięciu, zaczął z irytacją opowiadać jakim to jesteśmy zgnuśniałym pokoleniem. Sam zanim zaczął pracować w szkole, grał amatorsko w piłkę ręczną, co było powodem jego dumy i przyczynkiem do tego, aby nam dogryźć. On jechał na zawody ze złamaną ręką, grał w meczu, a gdy jemu w dniu zbiórki ktoś napisał, że jest przeziębiony, z irytacji powoli przechodził w śmiech. Szanowałem go jednak, bo po pierwsze nikogo nie udawał, a po drugie mimo swojego charakteru potrafił uczyć i każdy kto chodził do niego na zajęcia zaliczał progres.
Dziwne to, ale ten nauczyciel przypomina mi obecnie… dzisiejsze ziny. Wszyscy patrzą na wydawców tego typu pisemek jak na wariatów, a to co w nich jest napisane jest niczym krzyk poirytowanego wuefisty podczas przegrywanego przez jego podopiecznych meczu (który ciągle trwa). Wszyscy wiedzą, że nasza ocena twardej rzeczywistości jest obiektywna, ale lepiej siedzieć cicho i mówić, że jesteśmy pojebami i mieć szacunek wśród rówieśników/społeczeństwa.
Dla mnie „DL” nr 24 jest tym czego oczekiwałem. Absolutnie jest w tym logika, że redakcja swój wzrok skierowała aż na Daleki Wschód, poświęcając większość numeru na kwestię walki, honoru i tego jak te pojęcia postrzegane są przez mieszkańców tamtej części świata. Trzeba spoglądać w niebo, ale także wokoło siebie – zarówno na swoje osiedle, jak i na osiedla w Azji. Najistotniejsze zagadnienia, poruszane w bardzo różny sposób dotyczą, wiary. Przewijają się wątki krytyki środowiska nacjonalistycznego, sporo jest relacji – z Ukrainy, z Włoch. Nie zabrakło wywiadów, według mnie najwięcej wnoszącym jest ten przeprowadzony z Klarenzem. Dla miłośników klimatu trybun też tradycyjnie się coś znajdzie. Ponadto jest cała masa recenzji, które są swoistym rozszerzeniem. Kto chce dowiedzieć się więcej o klimatach japońskich, czy koreańskich ma świetne wskazówki po jakie lektury powinien zasięgnąć. Od strony wizualnej wszystko jest jak należy, a konkret robotę wykonał twórca okładek.
Czekam na „DL” nr 25, z taką samą niecierpliwością jak kiedyś na SKS, który prowadził mój wuefista świr. Pozdro dla całej redakcji!
Jan