WYWIAD: CR! Polski rap Szturmowy dla „Drogi Legionisty”!

CR to nie pierwszy raper-nacjonalista, ale chyba pierwszy, którego można nazwać „raperem Autonomicznych Nacjonalistów”, który bliski jest naszej stylówce. Zapraszam na rozmowę, którą przeprowadziłem do zina papierowego „Droga Legionisty” nr 24, który ukazał się zimą 2019! Na fotce obok demo „Żółtych Kamizelek” we Francji, nieprzypadkowo… Starałem się zadawać niewygodne pytania, np. jak raper łączy ksywkę oznaczającą Chrystusa Króla z radykalnie nastawionym nacjonalizmem… Sprawdźcie sami, co z tego wyszło.

ŁG: Witaj na łamach „DL”! Twoja ksywa to CR, co oznacza Christus Rex, to fakty już znane na narodowej ulicy. To teraz powiedz mi jak łączysz Chrystusa z radykalnie nastawionym nacjonalizmem. Czy miewasz jakieś wątpliwości, że ksywa nieco mija się z przekazem?

CR: To dość trudny temat, który rozbija się na kilka oddzielnych kwestii. Pierwszą sprawą jest zgodność nauki Jezusa i jego Kościoła z szeroko pojętą ideą nacjonalizmu. Tutaj nie ma żadnych wątpliwości: nauczanie Kościoła nie koliduje z naszym radykalizmem w żadnym stopniu, co więcej wielokrotnie pokazywał, że istnieje jego katolicka, „uświęcona” odmiana. Wspominały o nim wielokrotnie encykliki papieskie, czy sam Pius XI, który wypowiedział słynne słowa: Prawy porządek chrześcijańskiego miłosierdzia nie zabrania prawowitej miłości Ojczyzny, ani nacjonalizmu. Przeciwnie: kontroluje go, ożywia i uświęca. Encyklika Rerum Novarum Leona XIII-tego jest perłą w społecznej nauce Kościoła, a dla mnie osobiście jest czystym odpowiednikiem prawdziwego socjal-nacjonalizmu.

Oczywiście zdarzało się wielokrotnie, że niektórzy hierarchowie czy kapłani zajmowali całkiem odmienne stanowisko w swoim nauczaniu. Jakiś czas temu nawet Konferencja Episkopatu Polski wydała list duszpasterski „Chrześcijański kształt patriotyzmu”, który stanowczo potępiał nacjonalizm, przedstawiając liberalny, „otwarty” patriotyzm jako alternatywę. Moim zdaniem był to bardzo niedopracowany dokument, który wprowadził tylko niepotrzebne zamieszanie. Gdy dokładnie przyjrzałem się pracy naszych biskupów, uważnie czytając jego treść, od razu zorientowałem się, że nacjonalizm w ich odczuciu odpowiada najczystszej formie szowinizmu, który z naszą ideą nie ma nic wspólnego. Hierarchowie nie zadali sobie żadnego trudu, by lepiej zapoznać się z poszczególnymi odmianami narodowych radykalizmów, które obecnie szowinizm piętnują i potępiają. Na szczęście dokładniejsze i znacznie ważniejsze dokumenty Kościoła są przychylne ideom narodowym. Żeby rozeznać ten temat, trzeba zadać sobie odrobinę niezbędnego trudu, jednak w kwestii zgodności nauk Chrystusa i katolickiego nacjonalizmu nie mam żadnych wątpliwości.

Kolejną kwestią jest to, jak wyglądają dzisiejsze ugrupowania nacjonalistyczne i jakimi formami działalności się posługują. Tutaj już mam sporo wątpliwości. Wielokrotnie spotykałem się z nacjonalistami-katolikami, którzy dumnie mówili o łączeniu i przenikaniu się ich narodowej idei z wiarą, mimo to ich życie pokazywało zupełnie co innego.

Czasami na przykład trudno ocenić sytuacje bezpośredniego starcia z antyfaszystami. Moment, w którym wyciąga się pałkę teleskopową i obcina wroga. Zdarza się, że akcje bojowe nie wnoszą nic dobrego, bo jedynie nakręcają oponenta na zemstę, a błędne koło niepotrzebnej agresji zazębia się jeszcze bardziej. Oczywiście, że często takie sytuacje są nieuniknione i robi się swoje, ale jako katolicy musimy dysponować głębokim rozeznaniem w temacie, żeby walką o Naród nie usprawiedliwiać nic nie wnoszącej agresji i przemocy, gdy nie jest ona potrzebna. Jest wiele dobrych metod na zastraszenie, czy zniechęcenie lefta do aktywizmu. Doświadczenie pokazuje mi, że w wielu przypadkach są one znacznie skuteczniejsze niż łamanie rąk.

Niektórym idea wskakuje na miejsce wiary, a Chrystus staje się jedynie dodatkiem do działalności politycznej. Sam nieraz miałem z tym problem. Nasza wiara musi być żywa i fanatyczna, by mogła skutecznie wpływać na nasze życie. Religia nie może być wykorzystywana jedynie do głoszenia wartościowych postulatów społecznych, bo traci wtedy swój pierwotny sens. Szukajmy, rozeznawajmy i módlmy się. Walczmy, działajmy i nie rezygnujmy ze społecznego aktywizmu.

ŁG: No właśnie. Mówisz, że nie masz żadnych wątpliwości w kwestii nauki Chrystusa i katolickiego nacjonalizmu. Również mi się to zazębia, ale większy problem jest z używaniem przemocy na ulicy, który poruszasz w kawałkach. Każdy myślący człowiek zastanowi się nad tym, że przecież Chrystus kazał schować miecz, gdy Go aresztowali, czy też nadstawiać drugi policzek, czego czytałem już dziesiątki różnych interpretacji. Za kontrargument podajemy głównie święty gniew, na przykład przy wywracaniu stołów w świątyni… Co o tym sądzisz, jak to rozeznajesz?

CR: Pewnie chodzi o kawałek „Wyruszamy w miasto” (śmiech). Jest to utwór typowo zajawkowy, opisujący pewną sferę życia każdego aktywnego nacjonalisty, jaką jest ulica.

Moja wiara pokrywa się z hasłem „Śmierć Wrogom Ojczyzny”. W momencie, w którym pewni ludzie otwarcie mówią, że trzeba nas zwalczać wszelkimi możliwymi metodami, grożą nam śmiercią i kalectwem, to nie widzę innej drogi jak podjęcie walki. Walki na wyniszczenie, bezwzględnej i brutalnej, toczonej tak długo dopóki wróg się nie ugnie i nie odpuści.

Ochrona naszych rodzin, naszych przyjaciół i ekip to nasz święty obowiązek – również z perspektywy wiary.

To nie my jesteśmy „anti”! My jesteśmy „za” zdrowym Narodem i promocją wartości, mamy konkretne cele. Ich antyfaszyzm nie istnieje bez nas, my bez nich sobie poradzimy! Na mnie i moich przyjaciół wielokrotnie polowano, często przy pomocy grubego żelastwa, noży czy paralizatorów, mamy pozostawać bierni pozwalając się krzywdzić? Walcząc z systemem walczymy również z instytucjami ochraniającymi ten system, więc pomaganie sobie policją nie wchodzi w grę – nigdy i w żadnym przypadku.

Wyklęci, Armia Krajowa – dziesiątki tysięcy polskich żołnierzy, przeważnie katolików, którzy zabijali wrogów Ojczyzny, kultywujemy ich tradycję.

Ktoś może powiedzieć, że nie jesteśmy na wojnie… Jesteśmy na wojnie znacznie gorszej, bo nasz wróg może nas zabić bez jednego wystrzału. Europejczycy wymierają etnicznie dzięki upadkowi rodziny i aborcji, do tego są pojeni liberalizmem, używkami czy dewiacjami seksualnymi. W kilkadziesiąt lat nasza cywilizacja może całkowicie przestać istnieć.

Ludzie często nie zdają sobie sprawy w jak krytycznym momencie się znajdujemy. To jest wojna! Wojna od której zależy czy w ogóle przetrwamy.

Moje życie i zdrowie są darami danymi mi przez Boga, a ja zamierzam ich chronić. Zamierzam chronić Europy, a jeżeli wiąże się to z walką z antyfaszystami – to mój obowiązek.

ŁG: Wiele uwagi w swoich tekstach poświęcasz drugiej stronie barykady. Jak oceniasz obecną formę ulicznej skrajnej lewicy w Polsce?

CR: Antifę w Polsce traktuję jak Polonię w Warszawie, choć czasami to, to samo (śmiech). Potrafią coś zrobić, zaszkodzić i zaznaczyć swoją obecność, ale są w ogromnej mniejszości i póki co zbyt wiele nie zrobią. Naszym obowiązkiem jest utrzymać taką sytuację. W niektórych miastach antyfaszyści bardzo mocno zakorzenili swoją obecność poprzez własne biznesy czy squoty. Są stałym elementem naszego społeczeństwa, jednak przeważnie mało kto podziela ich chore wizje. Stadiony są całkowicie przeciwne lewactwu, to nasza kolejna przewaga. Musimy dużo ćwiczyć i organizować lokalne ekipy tak by od razu móc przeciwdziałać potencjalnemu zagrożeniu, gdy tylko się pojawi.

ŁG: Jesteś jednym z krytykantów tzw. „narodowców” – wszyscy wiedzą o kogo chodzi. Powiedz mi, czego brakuje polskiemu nacjonalizmowi, by stał się ruchem masowym na poziomie?

CR: Narodowcom przede wszystkim brakuje przyzwoitości, ale również: radykalizmu, nowoczesnej idei, rewolucyjności, która by kształtowała prawdziwą wiarę i silny nacjonalizm. W szeregach wielu organizacji trzymani są ludzie, którzy dawno powinni zostać wyrzuceni za brak jakichkolwiek zasad.

Można by wymieniać bez końca winy narodowych cele-brytów, począwszy od układania się z liberalnym systemem, a skończywszy na mianowaniu murzynów Polakami, czy chorym szowinizmie i rezygnacji z radykalizmu. Gdy widzę ludzi pokroju Andruszkiewicza, Bąkiewicza, czy Bosaka to nóż w kieszeni mimowolnie się otwiera. Na szczęście coraz rzadziej określają się nacjonalistami, więc powoli zakreśla się jasna granica oddzielająca liberałów od ludzi, którzy pozostali wierni Idei.

MW potrafi zrobić pikietę „PiS, PO – jedno zło”, a po chwili startować w wyborach z list PiS’u. Już pominę polityków RN układających polityczne koalicje z korwinowcami. Jest to poziom dna i metra mułu pod nim. Nie ma w tych działaniach żadnej spójności, przez co naturalnie umiera radykalizm i bezkompromisowość, bez których nacjonalizm nigdy nie istniał.

Radykalnym nacjonalistom z kolei można zarzucić sporą bierność i brak aktywizmu. Od długiego czasu nasze środowisko zżera marazm. Powstało kilka nowych organizacji i inicjatyw, które mają ogromny potencjał i szczerze wierzę, że jeszcze odbudują dawną siłę narodowych-radykałów, którą zapoczątkowali Autonomiczni Nacjonaliści kilka lat temu. Młodzi potrzebują alternatywy!

To nasz kolejny grzech: często zamykamy się w okręgu określonych osób i nie chcemy już wychowywać młodego pokolenia, a przecież bez niego skończymy się w przeciągu dekady. Musimy sobie wszyscy zadać trud polegający na zaszczepianiu młodym naszych wartości. Mniej polityki, więcej pracy u podstaw.

ŁG: Jesteśmy po premierze Twojej płyty, na której znalazło się 12 kawałków. Długo trwało jej nagrywanie? Poszło gładko, czy były po drodze jakieś problemy?  

CR: Tak, premiera już za nami, dzięki Bogu (śmiech). Nagrywanie trwało dość długo, przez nawał obowiązków i wyjazdów było mocno rozłożone w czasie. Nie było gładko, zwłaszcza przy szybszych i bardziej absorbujących kawałkach. Do tego wszystkiego dochodziła nauka podczas nagrywki, która nieraz okazywała się dość trudna.

Dzięki pierwszej płycie zdobyłem podstawowe doświadczenie w zakresie pracy w studiu. Teraz z każdą nową piosenką może być już tylko lepiej. Drugą płytę planuję przygotować znacznie dokładniej i dłużej „oswajać się” z tekstami, by były one głębokie i poruszające. Materiał na kolejną płytę jest gotowy, teraz jestem na etapie ciągłego katowania go, by nie powtórzyć niektórych błędów z „Pokolenia Zemsty”. Jeśli chcę zaliczyć progres na każdej płaszczyźnie w rapie, muszę koniecznie popracować nad dykcją, wymową czy tonacjami. Jest to niezbędna nauka, by pójść dalej.

ŁG: Psy mocno węszą po opublikowaniu Waszych klipów? Doświadczacie już jakichś nieprzyjemności?

CR: Tuż po pierwszym utworze jeden z bardziej znanych liberalnych konfidentów zgłosił moją twórczość jako propagowanie faszyzmu. Poza założeniem rozprawy i chodzeniem na bezsensowne przesłuchania nic mi nie grozi, ale sam fakt tej sprawy jest absurdalny i męczący.

Z pozostałymi klipami nie było problemów, jedynie banowanie ich przez youtube’a było mało motywujące, zwłaszcza, gdy utwory zdobywały większą liczbę wyświetleń.

ŁG: A inne represje? Napisz coś o 11 listopada i Czarnym Bloku podczas niego…

CR: Pierwszy raz spotkałem się z taką agresją i zawziętością ze strony służb. Gdybym miał opowiadać o wszystkich wjazdach, łapankach i gonitwach to musiałbyś z tego wywiadu zrobić kilka artykułów (śmiech). Funkcjonariusze pukali do mojego mieszkania już 8 i 9 listopada, waląc po oknach i świecąc w nie latarkami, ale konkretny atak przepuścili 10 listopada w godzinach porannych. Okrążyli cały teren i wszystkie drogi ucieczki. Oglądając cały spektakl w krzakach miałem spore trudności by skontaktować się z przyjaciółmi, ale na szczęście zdążyli po mnie niezauważenie podjechać.

W Warszawie było znacznie gorzej. Już kilka dni wcześniej wiedziałem, że koncert się nie odbędzie, więc informacja o odwołaniu konferencji i koncertu nie zrobiła na mnie wrażenia. W Warszawie do 3 nad ranem razem z ekipą uciekaliśmy policji, abwerze i tajniakom. Niektóre momenty przypominały sceny z filmów akcji. Mój towarzysz ścigał się z tajniakami po obwodnicach, w niektórych momentach naprawdę obawiałem się, że nie przeżyję do Marszu (śmiech).

Wielu nacjonalistów nie miało tyle szczęścia co my i zostali złapani. Nasza przyjaciółka, Monika, była molestowana na komendzie przez policyjnego cwela, a wiele osób straszono śmiercią. To była prawdziwa wojna z państwem! Mimo braku koncertu, konferencji i zatrzymań Czarny Blok przeszedł triumfalnie przez Warszawę. To był wielki sukces. W nawiązaniu do tych zdarzeń planuję nagrać kilka kawałków.

ŁG: „Ku niepodległej” nie odbył się przez represje Systemu, ale w późniejszym terminie jednak zagrałeś w stolicy. Jak wrażenia?

CR: Koncert był niesamowity! Na początku gdy nagłośnienie nie działało, a ludzi było bardzo mało, bałem się, że nic z tego nie wyjdzie. Na szczęście się myliłem. Sala w końcu została zapełniona po brzegi mimo braku publicznej informacji o miejscu wydarzenia, a ze sprzętem nie było aż takiej tragedii.

Z powodu małego repertuaru pomiędzy kawałkami nawinąłem kilka pogadanek poprzedzających pojedyncze utwory. Wyjaśniłem dokładnie kilka spraw związanych z 11 listopada. Ludzie bardzo żywo uczestniczyli w koncercie. W momencie, gdy cała sala salutowała i krzyczała „na-cjo-na-lizm”, ciary! Była ogromna moc, myślę, że każdy ją poczuł. Razem z dobrymi ludźmi szykujemy trasę na czerwiec. Planuję odwiedzić wszystkie większe miasta w Polsce.

ŁG: Zmierzając do końca tej rozmowy… Wiem, że myślisz już o drugiej płycie. Możesz już nam coś zdradzić? Te pierwsze są zawsze nieco spontaniczne, wykrzyczane na emocjach. Druga będzie spokojniejsza?

CR: Druga płyta będzie na pewno bardziej przemyślana, ale czy spokojniejsza (śmiech)? Wątpię. Na pewno przekaz będzie znacznie dojrzalszy, ale nie oznacza to, że nie pojawią się zajawkowe i mocne kawałki w tematyce chuligańskiej czy ulicznej. Zdradzę, że pojawi się gitarowy rapcore, który na pewno zrobi na was duże wrażenie.

Na płycie będzie znajdowało się 12 utworów, ale przed wydaniem płyty opublikuję maksymalnie 2 kawałki by bardziej docenić osoby wspierające scenę. To dzięki nim dalej powstają nowe numery. Teksty już się piszą, beaty kupione, a studio dogadane. Oczekujcie w czerwcu na informację o dostępności płyty, bo to będzie żywy ogień!

ŁG: Dzięki, trzymaj się!

rozmawiał: ŁG

(grudzień 2018)

wywiad ukazał się w zinie papierowym „DL” nr 24/zima 2019