LIST CZYTELNIKA: Coś na plus… „(…) a jacy sami jesteśmy…”?
Czterdzieści lat byłem absolutnie obojętny na sakramenty, oprócz oczywiście tych obowiązkowych, bo tak przecież wypadało w otoczeniu – nie ateista, ślub kościelny przecież ma, a i jajka na Wielkanoc idzie święcić do kościoła. Sam nadal nie wierzę w to co wypisuję, co stało się tematem nr jeden… Od pół roku i jakim cudem jestem dzisiaj tu gdzie jestem… Raz w miesiącu spowiedź, niedziela w kościele to za mało na tydzień. Chęć poznania wszystkich dostępnych nabożeństw, w których mogę brać udział (przeszkodą są jedynie niekiedy godziny, w których się odbywają). Myślę, że ogromny wpływ miała na to miłość do naszej trudnej Historii Polski oraz obecna od dłuższego czasu, polska polityka kłótni i podziałów, którą chcąc nie chcąc większość zmuszona jest się interesować, a co za tym idzie, beznadziejna próba zrozumienia tego i ogarnięcia – kto jest kim?
Nie było też tak, że tematy KK były całkowicie na uboczu, jednak ograniczały się one praktycznie do słuchania kazań, głównie ks. Pawlukiewicza itp. W odnalezieniu Jezusa wiele pomógł mi kolega, w zrozumieniu zawiłości KK, o których mowy nie było we wspomnianych kazaniach, a przez to wydawały się nie do przeskoczenia po dwudziestoletniej przerwie w szczerej spowiedzi, bo taką udało mi się ogarnąć ostatni raz przed ślubem w 98 roku. Duża w tym zasługa także Twoja jako „DL” i poruszanych tematów. Pierwsza spowiedź z zapisaną pełną kartką, wszystkiego co tylko najgorsze wydarzyło się przez te wspomniane lata (choć nie zawsze tylko z mojej winy, ale jednak – zło to zło). Idąc do niej, byłem tak przytłoczony, zmęczony życiem, że jedyne co przychodziło mi do głowy – nie czeka mnie nic więcej jak tylko się zapić na śmierć, wszak życie dalej nie ma już większego sensu, w PL nie czeka mnie już nic dobrego…
Dzisiaj, dzięki Jezusowi, Maryi której się zawierzyłem i pozwoliłem okryć Jej płaszczem oraz sakramentom KK wiem jedno – może mieszkam słabo, wiele nie wyszło mi z początkowych ambicji, może jestem przez wielu oceniany jako nieudacznik życiowy, ale mam kochającą żonę, dla której miałem zawsze czas i samodzielnego, uczciwie pracującego syna, w którego wierzę mimo wszystko (w to, że jemu pójdzie lepiej), choć mam masę obaw z nim związanych – to całe moje bogactwo, które posiadam, a które zobaczyłem dopiero w tym znienawidzonym przez wielu Kościele Katolickim. Spowiedź i Eucharystia to mega oczyszczenie choć do ideału nadal mi daleko, jednak wierzę, że jestem w stanie temu podołać, w perspektywie czasu się do niego zbliżyć.
Dziękuję dzisiaj Panu Bogu za swój kościół parafialny, który pozwolił wreszcie mi poznać po tylu latach – mi i mojej żonie, pomimo wielu naszych wad tak jak i samej parafii (wszak zawsze coś nam nie będzie pasowało, taka nasza ludzka natura), w której mimo wszystko jest wiele wspaniałych rzeczy, a nie tylko zło, które widzieliśmy wcześniej.
Potrafimy wszyscy tylko gadać na wszystko i wszystkich, a jacy sami jesteśmy…? Każdy niech spróbuje sobie odpowiedzieć na to pytanie, a odpowiedź stanie się pierwszym ważnym krokiem ku wiecznej przyszłości.
Pozdrawiam wszystkich czytelników „DL”
Z Panem Bogiem
Wierny czytelnik od wielu lat…