22.06.19 Męskie oblężenie Jasnej Góry (Częstochowa). „Po rajtach”…

Siedziałem sobie pod płotem, na trawce, w cieniu. Nie wiem czemu, ale akurat do mnie zagadał jakiś facet: – To tutaj było, panie, tu kawałek stąd, chodź, panu pokażę. – Widziałem, właśnie przychodzimy stamtąd – kiwam głową w kierunku głównego deptaku na Jasną Górę. – Przyszli tutaj z tymi swoimi dziwnymi obrazkami, ale mężczyźni nie wpuścili ich na Jasną Górę! Szkoda, że kiboli nie było, bo by było (tu facet bije pięściami o siebie). Uśmiecham się. – Wie pan, kibole młodzi, wysportowani, bo jak byli mali to sami w piłkę grali… He, he… to nie tak, że nikt nas nie lubi. W niedzielę 22 czerwca odbyło się kolejne Męskie Oblężenie Jasnej Góry, pojechałem tam po raz pierwszy z czterema znajomymi. Nie byłem nigdy na innym oblężeniu Częstochowy niż tym styczniowym kibiców, więc skorzystałem z wolnej soboty. Kibice generalnie nie rzucali się w oczy, widziałem tylko pojedyncze osoby w barwach Rakowa. Mówiono coś o 2200 facetów, którzy zdecydowali się na przyjazd do Częstochowy, do Naszej Pani, by wysłuchać konferencji i pomodlić się. Przede wszystkim zmobilizować się do bronienia wiary na co dzień.

Pod wałami ustawiono krzesełka, z góry mówili do nas cały dzień różni ciekawi ludzie. Mówili mocno. Pani dr (nauk medycznych) Wanda Półtawska (rocznik 1921), harcerka, działaczka pro life, podczas IIWŚ 4 lata w obozie, dama Orderu Orła Białego…, ale Ona nam dała po rajtach! Co kobieta robiła na konferencji dla facetów? Wspominała…, że kiedyś to byli mężczyźni, a teraz, przeprasza, ale są po prostu słabi i głupi. Pani Wanda ubolewała nad tym, że nie może spotkać faceta silnego moralnie, coraz trudniej nawet o faceta słownego, który dba o takie wartości. Ktoś się z nią umówił i nie przyszedł sobie, kiedyś to było nie do pomyślenia… Owszem, jest mi wstyd za skandale pedofilskie w Kościele. Nawet św. Paweł w Liście do Koryntian (5) przestrzega przed ocenianiem ludzi spoza wspólnoty (jakie to godne i sprawiedliwe w kontekście osób, które nie poznały nauk Jezusa!), ale rozpustników (!) ze wspólnoty św. Paweł nakazuje wręcz „wydać szatanowi”. Niestety, my otaczamy się samymi rozpustnikami… stało się to tak normalne, że nie zauważamy, że facet jako facet upadł dziś na dno. O tym mówiła harcerka, która przeżyła wojnę… Używała mocnych słów, takich jak te, że dzisiejsi faceci są zazwyczaj zdrajcami. Zdrajcami Boga. Wstyd, czy „jakieś tam gadanie starej baby”? Dla mnie to smutne i prawdziwe… Wystarczył jeden wiek.

Podobnie, nad rozpustą i lękiem przed mówieniem o rzeczach ważnych ubolewał Mieczysław Guzewicz, dr habilitowany teologii biblijnej i pastoralnej. Czciciel archanioła Rafała, polecał Go na patrona każdego małżeństwa, w którym to Bóg, nie rozpusta, musi być na pierwszym miejscu. Tak on jak i znany z YouTub’a Jacek Pulikowski (polecam) przypominali na Jasnej Górze, że rolą mężczyzny jest przekazanie wiary w rodzinie, a potem w narodzie. Nie, że „baba się tym zajmie…”, bo to świadectwo mężczyzny daje dużo więcej szans (wg badań) przekazania wartości! Tymczasem, wróćmy do tego o czym mówiła Pani Wanda – jesteśmy zazwyczaj słabi, takie moralne pipidówy co się dobrze biją, a nowe pokolenia uczą się ze ŚWIADECTWA, nie zaś z haseł. Masz być bilbordem nie tylko zewnętrznym, głównie wewnętrznym. Czyli nieważne, że nosisz bluzę z krzyżem jeśli jesteś moralnym karłem i nie potrafisz wygrać walki duchowej, bo „na mieście dzieją się rzeczy, o których się nie śniło”. Serio…, jesteś na pierwszym etapie „Mechanicznej Pomarańczy”, jesteś 15sto letnim Alexem, bo…? Bo co? Bo jaki masz powód? Słabsi od Ciebie już z tymi pokusami wygrywali jeśli chcieli, też dasz radę.

Ciekawym odkryciem jest dla mnie abp Grzegorz Ryś, aczkolwiek pojechał trochę bardzo po faszyzmie, co ze względu na moje korzenie wali mnie po uszach. Mam jednak taką refleksję. Żydzi czekali na „politycznego mesjasza”. Nie bądźmy jak Żydzi, bo mesjasz przyszedł niepolityczny… Problem w tym, że niektórzy katolicy przy tym wylali dziecko z kąpielą, rozłożyli się na leżaku i są całkowicie obojętni, a zatem nie mówią Prawdy, gdy mają okazję zaprotestować przeciwko złu. Politycznemu złu. Abp Ryś mówił o faszyzmie w kontekście Pier Gorgio Frassatiego [1], a więc młodego włoskiego alpinisty, który pomagał ubogim w Turynie, zmarł w wieku 24 lat, bo zaraził się od jednego z nich. Sprzeciwiał się bojówkom faszystowskim, które atakowały przemocą w jego czasach. W takim kontekście, czy dziwnym jest, że był przeciwko faszyzmowi? Jak zatem należy zachować się, propagując (będąc kapłanem) kult takiego chłopaka, który potrafił się bić gdy atakowano, w czasach agresywnego lewactwa? Czy zatem sprzeciwu wobec faszyzmu nie należy tu odczytywać jako sprzeciwu wobec każdego kto jest agresywny wobec chrześcijańskiej moralności i życiu?

Mówił jeszcze Andrzej Tokarz, który przeszedł słynną „Selekcję”, ekstremalne zawody mające wyselekcjonować najbardziej wytrwałych, którzy potem mają łatwiejszy dostęp do różnych jednostek specjalnych (nie skorzystał). Mówił o pokonywaniu słabości i walce do końca. Byli jeszcze jacyś inni mówcy, ale nie wszystkich wysłuchałem, siedziałem gdzieś w stoiskach z książkami, albo przed obrazem Matki. Na koniec odbyła się Eucharystia i po 20:00 można było wyruszyć do domu, w którym byłem dopiero po 1:00.

Warto było. Nie dość, że można było wywalić stopy z butów na trawce w cieniu i posłuchać mądrych ludzi, to jeszcze pomodlić się i zakupić ciekawą lekturę. Jak jednak powiedział metaforą pewien duchowny, nawiązując do 5 Tajemnicy Radosnej różańca, trzeba uważać, żeby nie obkupić się w pamiątki, przeżyć „wszystko”, a wrócić do domu zostawiając Jezusa w świątyni, nie skapnąć się zbyt późno, że Go z nami nie ma… Genialna matefora! Najważniejsze jest umocnienie się wewnątrz, hart ducha i bycie w tym facetem, a zatem wzięcie odpowiedzialności za wiarę w mojej rodzinie i Ojczyźnie.

Kto jak nie my? Stać nas na coś więcej niż tatuaż i hasło na fladze?

ŁG

[1]: Na słynnym zdjęciu jest z fajką, taki święty naszych czasów, heh – nie z obrazka. Czy to jedyna święta osoba, która jarała? W żądnym wypadku, palił dużo np. przywoływany niedawno Brat Albert.

PS: W zielonej chustce na głowie aktor Radosław Pazura na tym wydarzeniu: