14.10.19 „Joker” (film fabularny, USA, 2019). Kino „niebezpieczne”…
Kto by się spodziewał, że historia o komiksowym superzłoczyńcy i jednocześnie największym przeciwniku Batmana zdobędzie główną nagrodę na 76 Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Wenecji? Reżyser Todd Philips słynący zazwyczaj z wesołego kina rozrywkowego zrobił coś niemożliwego, tworząc wraz z odtwórcą tytułowej roli – Joaquinem Phoenixem arcydzieło, o którym będzie się mówić nie tylko w sferze artystycznej, ale również w kontekście społecznym, politycznym i psychologicznym! Bo taki jest właśnie współczesny „Joker”, będący ucieleśnieniem ciemnej ludzkiej natury i lustrzanym odbiciem maski, za którą czai się prawdziwe zło. Parafrazując pewne powiedzenie – nie drażnij błazna, bo kiedyś może on się zamienić w Jokera! Dlatego w tytule recenzji jest napisane „kino niebezpieczne”. Niebezpieczne, bo… kusi błaznów, potencjalnych mścicieli na świecie i hejterach, a takich w XXI wieku nie brakuje.
Akcja filmu dzieje się w 1981 roku w fikcyjnym mieście Gotham City i skupia się na osobie Arthura Flecka – nieudolnego komika cierpiącego na chorobę tzw. Paragelię, objawiającą się w postaci niespodziewanych napadów śmiechu.
Samotnie opiekujący się schorowaną matką i uchodzący za dziwaka wśród zwykłych ludzi Artur jest obiektem drwin i przypadkową ofiarą, która znalazła się w niewłaściwym miejscu i niewłaściwym czasie. Nie mogąc liczyć na zrozumienie takiego położenia w sytuacji życiowej, Artur zaczyna odkrywać w sobie alter-ego, dając upust swojej frustracji.
Obserwując na ekranie jego stopniową przemianę w Jokera czujemy pewien niepokój i dyskomfort. Rozumiemy motywy antagonisty, ale w żaden sposób nie usprawiedliwiamy, co jest bardzo znaczące, ponieważ ostatnio panuje moda na tendencje ocieplania wizerunku czarnych charakterów, celując w target młodszych widzów (przykład – „Venom” z 2018 roku).
To nie tylko zasługa oscarowej kreacji aktora, ale też surowych, ponurych zdjęć i nastrojowej muzyki skomponowanej przez Hildura Guðnadóttira. W efekcie otrzymujemy przerażający, brutalny i realistyczny obraz, który oprócz stanowienia przestrogi, będzie po seansie zmuszał nas do refleksji nad kondycją moralną dzisiejszego społeczeństwa.
Film czerpie garściami z takich kultowych dzieł jak „Taksówkarz”, „Król Komedii” Martina Scorsese i możemy w nim znaleźć też luźne nawiązania do „Upadku” Joela Schumachera, „Mechanika” Brada Andersona, czy „Podziemnego Krągu” Davida Finchera.
„Joker” pod względem kina fabularnego co prawda nie jest niczym odkrywczym, ale jeśli rozpatrywać go pod kątem kina komiksowego (tym bardziej, że jest firmowany stajnią DC) to nawet w spektakularnym „Watchmen” czegoś podobnego nie widziałem. Nie ma w nim efekciarskich wybuchów, pościgów, bijatyk, strzelanin, ale za to jest przemoc, która jest pokazana tak mocno i dosadnie (zarówno w sensie psychicznym jak i fizycznym), że na pewno zainteresuje grono czytelników „Drogi Legionisty”.
„Joker” to origin story zrobione od A do Z pod każdym względem – technicznym, muzycznym, aktorskim i fabularnym. Nie umniejszając nic rolom wykreowanym przez Nicholsona czy Ledgera, to jednak trzeba pamiętać, że były to role z ograniczonymi możliwościami do scenariuszy skupiających się głównie na Batmanie w wersji Burtonowskiej i Nolanowskiej. Tymczasem „Joker” a.d. 2019 Todda Philipsa to obraz pozbawiony wad, który wykracza daleko poza ramy komiksowego schematu i jest skierowany nie tylko do fanów tej postaci, ale również do każdego dorosłego widza ceniącego dobre ambitne kino.
Tommy
PS: Od Ł.: Zobaczcie jak zrobione jest tu miasto Gotham, którego jestem fanem od wczesnego dzieciństwa, warto jeszcze mocniej niż autor recenzji (pozdrawiam i dzięki za wszystko) zwrócić uwagę na Gotham City: