16.10.19 Ty i Twoje karty…

Na seansie o 22:00 w poniedziałek było całkiem sporo osób, to raczej niepopularna pora na kino – od razu po weekendzie, nie ma w ten dzień promocji. Czekając na start filmu „Joker”, podczas dłużących się, nudnych reklam, dostrzegam kilka specyficznych postaci, wyglądających mi na stereotypowych fanatyków komiksów. Bez obrazy dla wykraczających poza ten schemat fanów (sam znam co najmniej dwóch), ale koleś wyglądający jakby miał czterdzieści lat i mieszkał z mamą (swoją jedyną przyjaciółką), zgarbiony od siedzenia przy komputerze i otyły od jedzenia chipsów kojarzy mi się z filmowymi superbohaterami i niezrozumieniem dla świata, heh. Nie odkrył, biedny, stadionu, gdzie można się stać takim Jokerem i porobić sobie jaja z Systemu. Wszystko z niego zwisa za sprawą braku jakiegokolwiek kontaktu ze sportem. Uśmiecham się, ale sam wcinam nachos i mam coraz większe boczki, cholera – ale chociaż wyprowadzilem się od mamy i to dawno temu, a jeszcze za jej „garnuszka” odkryłem stadiony. Na „Jokera” szedłem ciemnym, ukochanym miastem, a film serwował mi surowe obrazki z Gotham City, super nastrój, który chyba nie do końca łapała moja osoba towarzysząca, stąd samotnictwo w niektórych aspektach życia jest wskazane i zrozumiałe (pamiętaj o tym). Najlepsze zdjęcia z Gotham w „Jokerze”? Popisane w graffiti metro i brudne perony. To sztuka. The Real Gotham będzie zaś w sobotę przy Łazienkowskiej 3. Będzie piękne zło, nałóg, z którego będziecie wracali ciemną, piękną i inspirującą Warszawą.

Wielka sztuka od zawsze miesza się z normalnym, czyli upadłym człowieczeństwem, nie tylko w osobie Alexa z „Mechanicznej Pomarańczy”. Bukowski po wypiciu piwska, zajaraniu szluga, pukał w tyłek jakąś zołzę, po czym się kłócili, wybili w trakcie tej pijackiej sprzeczki okno, ona uciekła z jego brudnej chaty, a on tego samego wieczoru… pisał wiersze przy dźwiękach Mahlera.

Często sztuka miesza się ze zwyczajnym szaleństwem, bo generalnie sztuka powstaje właśnie w skutek jakiegoś szaleństwa! Nie uciekajcie więc przed nią, mylnie kojarzy Wam się ze środowiskiem „ą, ę”, kibic niekoniecznie musi nie mieć zębów, jak ci z Cracovii, heh. Niepotrzebnie część chuliganów szydzi z wizyty w teatrze. Na tym polega życie, panowie, dziś jarasz się stadionową subkulturą, jutro bierzesz… na nią pomysł od innego typu artystów. Jak szyderczy uśmiech, to uśmiech Jokera! Z życia, z walki z Systemem i UEFA można zrobić ciekawy film, a czy do dramat, czy komedia, pornos, lub thriller to już inna sprawa…

Zresztą, trzymając się Bukowskiego, którego na ostatniej fali kolejnych pięć książek zamówiłem, facet też miał coś z kibica, bo na wyścigi konne chodził nie tylko wygrać kasę. Lubił na chwilę ten tłum, wyrazy twarzy, emocje. Obserwował, jak to artysta. Ty też obserwujesz, a może serio jesteś tam dla piłkarza z Brazylii o nazwisku Chujanos…? Chujanosy, ci wszyscy najemnicy, są tylko małą częścią, pretekstem, czasem stają się na chwilę ważni, jak postać w oglądanej nałogowo telenoweli, ale de facto w ogóle nie stanowią o istocie. O istocie to może stanowić Cristiano Ronaldo – to jest postać i sportowy kosmita, a my póki co mamy armię Chujanosów i – całe szczęście – masę ciekawszych rzeczy do obserwowania. Mecz, adrenalina jako bodziec!

Hemingway (ma ktoś coś? W księgarniach nie mają, bo podobno jazda o prawa autorskie jakaś się z nim rozgrywa…) ponoć obserwował walki byków. Każdego coś wyzwala i nie sądzę, by były to jakieś płatki róż, czy inne wzruszenia dobre dla tekstów piosenek starego Varius Manx. Warto zatem dbać o duet: Ty i Twoja sztuka, Ty i Twoje inspiracje. Inni mogą zostawić Cię na lodzie, jak Donald Trump sojusznika, a to Co gra w sercu – będzie Ci w nim wiernie grało…

Trzymajcie się dobrze. Wasz nieodgadniony dziwak wierny podziemnej sztuce pisarskiej :-):

ŁG