28.10.19 „O wszystkim i o niczym”.

0:7 dni nie było aktualizacji, czas na nie! Okryłeś hańbą świątynię Shaolin – mówił Bruce Lee do Hana w „Wejściu Smoka”. Okryłeś hańbą Legię Warszawa – to mówili kibice Legii do Mioduskiego. Wiecie, co Bruce zrobił z Hanem, no nie? Hłe hłe. Dobrze, że póki co odpowiednio się nakręcili i pokonali pewien upadający klub 7:0. Generalnie, co za czasy… Manchester United jest na 15 miejscu Premier League, San Siro ma zostać zburzony, zastąpiony nowoczesnym obiektem „na miarę XXI wieku”, co nigdy nie kończy się dobrze dla klimatu ultras, dla tego ultra w oryginalnym włoskim wydaniu, gdzie liczy się „support”, a nie komercja i wygoda… To jest jednak tylko jedna strona życia. Na stadionie, na demonstracji jesteśmy przecież tłumem. Tam nie ma mojej i Twojej tożsamości (a przynajmniej w całej okazałości), jest tylko klub oraz obrona wartości, które są wspólne. W domu, na pieprzonej łące, lub na przymusowych wczasach (jeśli miałeś pecha na nie pojechać), sam ze sobą, człowiek odkrywa też tą swoją „pierwotną” tożsamość, bez bezpieczeństwa jakie daje inny człowiek, tłum, bez działania z jego pomocą, lub na jego plecach. O tym są rozkminy na „Drodze Legionisty”. O ukrytych myślach ludzi, którzy mają na nie czas, lub odwagę z samymi sobą o nich podyskutować, a za niektórą z tych myśli być może (jeśli trzeba) pójść dalej, pobiec samemu. Nie chodzi rzecz jasna o „DL”, ani o żaden inny konkretny tytuł, nie chodzi też o atak na żadne konkretne środowisko – chodzi o to, czy stać Cię człowieku na jakiekolwiek refleksje prócz tych stadnych (również mających sporą wartość)…? Co nie znaczy, że wynik piękny i ironiczny, niczym oczy Vanessy Ferlito, mnie wczoraj nie ucieszył – wręcz przeciwnie…

DYGRESJA / TWÓRCA NIE KROWA…

Lepiej żeby twórca nie chciał być liderem jakiejkolwiek grupy…

Zbyt niespójny jest wewnętrznie, z punktu widzenia konkretnego działania. Zazwyczaj miota się i myśli…, może tak, a może jednak inaczej? Zastanawia się nad tym, co reszta ma głęboko w dupie, człowieku – przeczytaj chociażby wstęp do tej aktualizacji…

Lider musi być spójny i zdecydowany, a pismaków należy zamknąć w ich chatach i niech stamtąd sobie pierdzą! Grower – wypierdalaj!

Poczytajcie np. Ziemkiewicza, który tłumaczył się kiedyś w którejś z książek o zmianach w swoich poglądach (wyrażanych w publicystyce) klasycznym, że tylko krowa nie zmienia poglądów. Drodzy czytelnicy – twórcy tym bardziej je zmieniają! Poeci, literaci, publicyści, muzycy! Ci z trzema i trzema milionami czytelników…

Oczywiście nie twierdzę, że radykalnie zmieniamy, np. dziś walczę z LGBT+, a jutro ich wspieram udając, że wszystko jest w porządku. Mówię o naturalnej ewolucji jakiegoś światopoglądu, czasem wewnątrz niego się coś obróci.

Wiecie dlaczego to takie standardowe w wymienionych środowiskach twórczych? Bo szukamy – po prostu. Dniami, nocami, tygodniami, miesiącami i latami ktoś tworzy, a więc myśli, a więc analizuje. Wobec takiego stylu życia, żeby nie zwariować, człowiek musi ewoluować, rozwija swoje myśli i wiedzę, powiększa doświadczenie, BO NIE MÓGŁ NA STARCIE WIEDZIEĆ I WIDZIEĆ WSZYSTKIEGO. Po latach więcej widzi, traci naiwność, zyskuje nowy kontekst.

To coś innego niż gość, który po prostu lubi piwo i muzykę, jak miał piętnaście lat krzyknął pierwszy raz „White Power” i oprócz nowych płyt CD z takimi samymi tekstami od 1995 roku, nie zastanowił się głębiej, czy ma to jakikolwiek sens prócz pogo na gigu z bandą skoksowanych ziomków. Po prostu kupuje płyty, a na co dzień nie jest zajęty „takimi pierdołami” jak analiza, a – no wiecie – „przyziemnymi sprawami”, praca, picie, dupy, te sprawy…

Jednak ciągle zamiast warsztatów pisarskich wybieram patrzenie, co tam za rogiem, lub pod sektorówką. Jak chcecie żyć i życie opisywać to też idźcie się zabawić, byle nie skończyło się to dla nas jak w „Grindhouse: Death Proof”…

KOSZYKÓWKA / BEZ SIŁY…

Bez siły nic nie może przetrwać – mówił Han w „Wejściu Smoka” (ostatnio, jak widać, odświeżyłem sobie, coś myślę, że samurajskie recenzje w „DL”24 i krzaczki „Bushido” na ostatnich vlepkach to nie będą jedyne azjatyckie inspiracje w mojej skromnej twórczości…) i miał rację.

Koszykarska Legia jakby nie miała w tym sezonie siły, a pisałem, że pewnie po trudnym początku teraz będzie z górki… Niestety, przegrywamy u siebie nawet z Radomiem i nawet zaskakujący triumf w euro-pucharach nie zaciera złego wrażenia…

AKTYWIZM, ZINY / „W CIENIU ORŁA” 2!

Bardzo mnie cieszy, że wyszedł kolejny nacjonalistyczny zin, mianowicie drugi numer „W cieniu orła” z Wrocławia! Redakcja zaprasza m.in. na manifestację 11 listopada na Dolnym Śląsku, jest sporo felietonów i staranna robota. Piszcie, zamawiajcie: wcieniuorla@protonmail.com.

AKTYWIZM / UŚMIECH, CHOCIAŻBY „JOKERA”…

Nie raz podkreślałem fakt, że lewicy nie brakuje humoru, a prawa strona jakaś taka pospinana. Ale czy to nie polscy nacjonaliści stworzyli „Zakaz pedałowania”, który prócz wyrażenia sprzeciwu promowania dewiacji wywoływał uśmiech na ustach przechodniów…?

Byłem na niejednej manifestacji antypedalskiej w czasach, gdy znaczek nie był tak popularny i ludzie reagowali na niego lepiej niż na nas w kominach… Był zabawny. W każdym razie – jak widać potrafimy śmiać się swoim aktywizmem kiedy chcemy. Świat nie lubi zbytniej powagi i trudno mu się dziwić, poważny musi być wszak na co dzień – w pracy i tak dalej.

„Dlatego ruch kibicowski” stanowczo, acz z humorem, jak na Legia – Lech z protestem…

MUZYKA / DRITTARCORE – AMOR (NOWOŚĆ, OFICJALNE VIDEO)

Czyli niby tylko o miłości, ale w takim ulicznym klimacie. Czemu by nie?

Włosi jak to Włosi…

CZY WIESZ, ŻE…

… na rozegranym 26.10.2019 meczu derbowym Sparta Praga – Bohemians (4-0) gospodarze zaprezentowali transparent „Smash The Reds”, „GNLS”, a także spalili pod młynem jakieś banery lewicowych organizacji, w tym na pewno feministycznej? Czołowe ekipy Czech ciągle „na prawo”…

Lata temu dużo ich przyjeżdżało się zabawić na 11.11 do stolicy i masę inspiracji stąd zabrali…

CYTAT NA KONIEC…

Tarantino: Od mniej więcej pięciu lat przebywam częściej w towarzystwie kobiet niż mężczyzn. Z wyjątkiem kilku reżyserów nie utrzymuję w zasadzie kontaktów z facetami. Nie mam do nich zdrowia. Są przemądrzali, egoistyczni i ciągle chcą coś sobie udowadniać.

Musiałem się zatrzymać, gdy czytałem stary tekst Janusza Wróblewskiego o kultowym reżyserze i przepisać Wam ten fragment. Dlaczego?

Bo odkryłem, że ostatnio najlepiej czuję się, gdy uwierzę (o co niełatwo z moim zbyt ambitnym charakterem…), że nic nie muszę sobie udowadniać. Ależ wolność! Paradoksalnie jednak, to typowo męskie udowadnianie samemu sobie było mi potrzebne, by wyjść z kilku życiowych dołków, więc… kobiet bym tak od razu nie wywyższał, panie Quentin.

Różne cechy są nam potrzebne na różnym etapie życia, to skomplikowane i nieodgadnione, np. silniejsi ode mnie (w X) nie dają rady z alkoholem. No właśnie – ale oni są silniejsi w czymś innym, brakuje im tej jednej, jedynej, decydującej cechy, a mi jakiejś ich, której zabraknie mi na innym etapie życia, gdy tamci z kolei będą wtedy silni. Po grzechu pierworodnym każdy z nas ma oścień.

Wracając do kobiet – nie ma co wywyższać żadnej z płci, obie mają swoje miejsce na tej planecie i obie mają prawo do bycia sobą. Uwielbiam wiele dziewczyn (kilka doprowadziłem do mistrzostwa w sporcie, to one miały charakter do tej trudnej drogi pełnej łez i wyrzeczeń, a nie zniewieściali chłopcy!), kobiet – jestem przeciwnikiem przemocy wobec nich i zabieraniu im głosu (oczywiście „prawo do brzucha” jest także prawem ojca i tego, który jest w brzuchu, a zatem jestem przeciwnikiem aborcji).

Uff, obszernie mi się „o niczym” pisało, „długo Was nie widziałem”, wybaczcie… No więc co pozostało w tym spontanicznym tekście dodać na sam koniec… zdrowie nas wszystkich, ziemianie!

ŁG