10.11.19 Spacer po Warszawie.
Kordon policyjny oddziela nas od tysięcy ludzi zagłuszających patriotyczne hasła gwizdkami. Adrenalina skakała tak, że wiedzieliśmy, iż w tym dniu wydarzy się coś, co zapamiętamy do końca życia. Nie, nie jakaś nie wiadomo jaka wojna, ale dla nas – nacjonalistów – to były większe rzeczy niż dla „tylko kibiców”, którzy przyszli wesprzeć Marsz, choć kibice na różny sposób patriotami po prostu także są. I zapamiętam do końca życia wiele klatek z głównych placów, z bocznych uliczek, pamiętam dowiadywanie się prawdy o sobie, o tym co myśli człowiek, gdy w powietrzu latają głazy i butelki, a nie gdy siedzi przed monitorem, czy na sali treningowej. Bam! Jedna roztrzaskała się obok. Kiedy indziej coś twardszego prosto na łbie. To jest moje doświadczenie skurwysynu – myślę sobie słuchając opowieści lemingów-kretynów o tym, że oni wyjdą walczyć z obecną władzą na ulicę. Jakaś Zocha siedząca całą dobę na pudelkach. Wy, na ulicę? Z władzą? Z tym samym Systemem, który nękał za PO i nęka za PiSu? Mnie właśnie Marsze Niepodległości i jego następstwa oduczyły naiwności, a Marsz, na którym idę się przejść spacerkiem i pooddychać polskim powietrzem, kojarzony jest teraz z władzą, po politycznych ruchach kilku ludzi, którzy powinni otrzymać puchar za to jak wszystko spieprzyć. Aczkolwiek i tu, czy wyciszenie nie jest w tym momencie najlepszym rozwiązaniem, mam pewne wątpliwości… A skoro nic nie wiem, spacer też jest dobrą sprawą.
Świat jest tak skonstruowany, że konflikt napędza jego rozwój. Jednostki, kraju… Konflikt daje odpowiedź, co zostało z wielkich planów, co było warte przetrwania. To czysta natura na Bożym świecie. Co było tym wartym podczas NASZYCH Marszów Niepodległości?
Kiedyś wiedziałem po co jestem na Marszu Niepodległości, dzisiaj tak do końca nie wiem, chyba by zaobserwować co się dzieje. Przejść się jesienią po centrum stolicy, poszukać inspiracji, poszukać starych znajomych spod jakiegoś starego kamiennego, butelkowego, lub gumo-pociskowego obstrzału, wszak nie każdy miał tak specyficzny pomysł dorastania w tak ciekawej scenerii, uczenia się uników z prawdziwym w tle. Na dachach nie ma już ani skrzypków, ani lewaków broniących się przed tłumem. Ci którzy nie wyszli w swoim zaangażowaniu poza komentarz na facebooku nie zrozumieją, spacer po stolicy 11 listopada jest dla nas, na co dzień szanowanych obywateli, haha, czymś na zasadzie tęsknoty, że był tu wyraźny bunt wobec poprzedniej władzy i mediom, które były czymś przeciwnym do „TVPiS”.
Wszystko to dobrze wspominam, ale nie wierzę już, że przyjmie to jakąś ostateczną formę, kształt, za którym śmiało, pewnie pójdę „po życia kres”, piszę uczciwie. Życie, świat, polityka są zresztą tak płynne, że nie jest możliwym wciśnięcie hamulca raz na zawsze, stale trzeba zmieniać taktykę i naciski (środek ciężkości, priorytety w działaniu, to jest właśnie polityka), co z kolei powoduje spięcia wewnątrz patriotycznej strony Polski, bo jedni potrafią nieco popuścić te lejce, drudzy są zatwardziali i konserwatywnie podchodzą do każdej sprawy. Jakaś nowa rewolucja mówi, żebym ją obejrzał, ale mnie nie jarają nieme filmy („Wwa VHS”). Po prostu – są zbyt niespójne i płytkie. Mimo to są pewnym zestawem zasad, które może niedopracowane, ale jakby bliskie sercu… Oto czym jest dla mnie dzisiaj Marsz Niepodległości.
Czymś na zasadzie sentymentu, który z jakiegoś powodu rozgrzebuję na nowo. Czy jutro wrócę, jak zwykle ostatnio, nieco znudzony, zmarznięty, po dobrej bece z kilkoma znajomymi?
Niepodległość. Nawet jeśli ten termin, ten kontekst 11 listopada, dla ludzi będących w tym jeszcze przed 2011 rokiem nieco się zatarł, chyba warto nawet po prostu jeszcze raz go wymówić. Uczynić z Niepodległości coś ważnego. Jesteśmy, nie jesteśmy niepodlegli? Kwestia kontrastu, płaszczyzny, to chyba coś do rozmowy w studiu telewizyjnym i na facebooku, jednak! Bo czy tak jednym zdaniem można? Nawet daty z historii tej niepodległości są dyskusyjne, prawda? W każdym razie – chciałbym nadal mówić swoim głosem o Niepodległości.
Na koniec wrzucę te piękne utwory Noona, jeden z nich pokazuje ukochaną Warszawę, dla której nawet bez specjalnej daty chcę wyjść na te liście, pod to niebo, w sam środek tych kontrastów – Pałacu Kultury, pani modlącej się na różańcu, niepokornych chłopaków, hejterów, dziennikarzy i policjantów, którym nowa władza daje nowe rozkazy, zawsze z podejrzliwością w kierunku tego co niepartyjne. Drugi klip z wokalem Adama Struga, idealny na pustą plażę, jak na zdjęciu, lub na pełen ludzi jesienny Marsz, nakazuje mi zadawać sobie pytanie, czy Bóg i diabeł są tu w takiej postaci w jakiej my sobie wyobrażamy? Ja, Ty, Kościół, jego przeciwnicy? Chwała bohaterom! Chwała niezwyciężonej stolicy! Sława twórcom i ich bohaterom, maszerującym dokądś Polakom…
Czuję lęk o nas, nie nienawiść. Nie chcę rodzić nienawiści z lęku. Dziadkiem nie jestem, ale to już nie ten wiek…
ŁG