25.11.19 Szukaj swoimi ścieżkami…, czyli przez sztukę do Boga.
Niedługo (od 1 grudnia 2019) adwent, w Kościele podkreślenie naszego oczekiwania na powtórne przyjście Jezusa Chrystusa. Niedawno miałem okazję spełnić jedno ze swoich pragnień dotyczących obcowania z wiarą i sztuką, mianowicie kurs, a raczej rekolekcje z pisaniem ikon. Zapytałem, czy przyjmą na nie takie beztalencie jak ja, które nawet koła okrągłego nie potrafi narysować. Śmiałem się, że mnie potem nie wpuszczą do Nieba, pamiętając moją „ikonę” i przy bramach powiedzą: – Ty nas widocznie nie znasz kolo, to my cię nie znamy, zawracaj! Na szczęście zapewniono mnie, że przewidziano również pomoc dla beztalenci, abym mógł nauczyć się tego, co jest w moim zasięgu i przy tym się pomodlić, bo o to chodzi w pisaniu ikon.
Dorwałem bardzo atrakcyjny kurs, przez znajomą poznaną na pielgrzymce. Dwa dni w lesie, nawet nie istniał dokładny adres do wpisania w GPS, z wyżywieniem, za 300 zł w tym deska z twoją ikoną do zabrania do domu, to rewelacyjna cena! Od dawna szukałem podobnych kursów, lecz zawsze były daleko i drogo jak na moją kieszeń…
Jak wiecie byłem wiele razy jako gość w zakonie i to na kilka dni, a także na pieszej pielgrzymce, czy w Lednicy.
Wszędzie szukałem Boga, rozmowy z Nim. Z wymienionych ścieżek najbardziej pasowała mi duchowość zakonna, odcięcie się w ciszy, a właśnie u sióstr zakochałem się w ikonach, potem nawiedzałem prawosławne cerkwie (słyną z ikon), a w planie mam zwiedzanie starych cerkwi w polskich górach – już najbliższego lata.
Wcześniej ikony nie rzucały mi się w oczy, ale kiedy opowiedziano mi czym jest ich pisanie – dopiero je zrozumiałem, dostrzegłem, przyjrzałem się, zrozumiałem. Lubię je kontemplować, trudno mi przejść obojętnie obok jakiejkolwiek.
Kurs zamykał się w piętnastu osobach oraz siostrze-artystce i pomocy kuchennej umilającej nam pracę. Pierwszego dnia, pierwsza połowa była dla mnie wręcz entuzjastyczna, a druga charakteryzowała się pewnym zniechęceniem – pojawiały się schody, które trudno mi było przeskoczyć. Na piętnaście osób – z tego co widziałem – miałem najgorszy talent malarski. Wspierali mnie, bo to prawda, że pisanie ma być modlitwą, ale nie przywykłem do bycia w samym ogonie. Pomyślałem o moich uczniach sportów walki, nie raz nie potrafiłem wejść w buty tego najmniej utalentowanego i wesprzeć go. Teraz chyba będę bardziej potrafił.
Przeniosłem szkic na deskę, a z farbami nic mi nie wychodziło – nigdy nie trzymałem takich pędzelków w ręku. Osoba prowadząca, duchowna oraz wykształcona artystycznie, trzymała mnie jednak przy kursie, fajna osoba z autentycznie luzackim – nie na siłę – poczuciem humoru.
Podniosłem się z tego zniechęcenia dopiero na mszy świętej, ale po niej był prawdziwy ogień i pragnienie kontynuacji. Nie ma pokory bez upokorzenia – mówił papież Franciszek.
Pisaliśmy w głębokim lesie, a z głośników leciały katolickie pieśni po aramejsku, w języku, którym mówił Pan Jezus. Coś pięknego. I jak zwykle ja byłem najsłabszym ogniwem tego wszystkiego, a dookoła atmosfera była sprzyjająca, tak to właśnie jest, że sami – ulegając złym podszeptom – jesteśmy swoimi największymi przeciwnikami. Chcemy uciec w wygodę, komfort, przyjemność. Nie!
Pisaliśmy cały dzień, a kolejnego czekała nas jeszcze większa robota. Wykończenie. To poszło już pozytywniej, może dlatego, że było widać koniec. Pomagali mi dużo i gdyby nie to, nie udałoby się uzyskać nawet takiego efektu jaki dzisiaj stoi na mojej półce z domowymi ikonami.
Wieczorna modlitwa przy ikonach wszystkich uczestników warsztatów, z zapalonymi świeczkami, też była czymś wyjątkowym.
Czy zwróciłeś się kiedyś duchem do Jezusa Chrystusa? Adwent jest kolejną okazją. Gdy słucham nauki Kościoła będąc w stanie grzechu ciężkiego, wydaje mi się, że to jakieś bzdury, a gdy tylko się nawrócę – pójdę do szczerej spowiedzi, zwrócę się do Boga, mrok ustępuje, a świat nabiera kolorów, sensu. Świat jest taki jakim okiem na niego spojrzysz, czy czynisz to okiem duszy upadłej, czy lecącej ku niebiosom? I chodzi o ten sam świat… Jakby spytać M. Kolbego jak widział masową śmierć w Auschwitz pewnym jest, że także przez pryzmat wiary w Boga, zresztą tak się zachował. Od Ciebie, a konkretnie od Twojej wolnej woli zależy więcej niż Ci się może wydawać… w stanie grzechu ciężkiego nie jesteś w stanie zobaczyć tego kontekstu, o którym piszę.
Niebywałe… Wszystko może być niebywałe, ale z Bogiem możliwe. Szukaj swoimi ścieżkami…
ŁG