29.11.19 „O wszystkim i o niczym”.
„Trzymaj mnie Jezu przy sobie”… mówię do siebie przed trudnym wyzwaniem, ale to przecież ja zawsze puszczam rękę, nie On. Uwierzcie, że nie raz już, kiedy miałem długie okresy trzymania się w ryzach, sądziłem, że stary człowiek jest pokonany i zakopany. Gdzieś na tyle czaszki, podprogowo sam zakładałem już sobie koronę, medal, składałem gratulacje, nie dostrzegając nawet, że przesuwam środek ciężkości na siebie, nie na łaskę. A ja, kiedy jestem sam, zawsze wymyślę coś głupiego. Patrząc od środka, nie byłem wtedy w stanie wyobrazić sobie tak konkretnych upadków jakie mnie czekały. Co Bóg chce mi przez nie pokazać? Nie wiem wszystkiego, ale domyślam się, że to ostrzeżenie przed rysowaniem sobie aureoli. Nie ma też w naszym życiu katolika spraw załatwionych raz na zawsze, przynajmniej przy pewnym typie osobowości, który posiadam, a który nakazuje mi trzymać siebie w ryzach, bo potrafię być niebezpieczny – głównie sam dla siebie. Niektórzy nie muszą i dobro jest dla nich naturalne, chyba zazdroszczę, bo sam co rusz muszę porządkować bałagan spowodowany moim zaniedbaniem, odpuszczeniem, poczuciem luzu. Tak bardzo pragnę luzu, który jednocześnie mnie zabija, bo odwraca uwagę od tego, że życie tak upadłego gościa jak ja niestety musi być ciągłą walką. Gdy nie ma walki – na kanapie leży podobny do mnie skurwiel z całą rzeszą niejednokrotnie sprawdzonych pomysłów, niekoniecznie chrześcijańskich. Oscar Wilde mówił, że są tylko dwie tragedie na świecie: jedna to nie mieć tego, czego się chce, a druga mieć to, co się chciało. Dlatego wieczna walka, w sensie wieczny ruch, nigdy kanapa, oba skrajne stany nie ustabilizują naszych emocji na sto procent. Droga Legionisty. Droga.
WIARA, AKTYWIZM / WYLAĆ… BOGA Z REWOLUCJĄ?
W Chile podczas protestów podkładane są także płomienie pod… kolejne kościoły, kojarzone rzekomo z pedofilskimi aferami. Pretekst? Myślę, że tak, zobaczmy chociażby palenie skandynawskie za czasów rozkwitu black metalu – pretekst zawsze się znajdzie, bo wrogów wiary „czuwa” z koktajlem w ręku wielu…
Abstrahując od tego, jako wierni skrajnie przeciwni zbrodniom seksualnym, które wykraczają poza pojęcie „grzechu do odpokutowania” (w sensie – tym są także, ale prócz kary w sumieniu trzeba ponieść karę jak każdy obywatel) jeszcze bardziej powinniśmy krzyczeć o sprawiedliwość dla ofiar, czyli głównie o karaniu winnych „księży” i kryjących ich przełożonych! Krzyczeć wewnątrz wspólnoty, by Ci uczciwi chcieli uczciwie załatwiać sprawy! To nasza sprawa, by nasza wiara nie kryła cwaniaczków i zwyrodnialców… Myślę również, że jeśli protestującym przeciwko pedofilii w Kościele naprawdę chodziłoby o zboczeńców i dzieci, RAZEM Z NAMI staliby z transparentami dotyczącymi oczyszczenia struktur, które powinny być najczystsze.
Pedofile pedofilami, ale mam nadzieję, że tych, którzy profanują wiarę w Jezusa Chrystusa i palą świątynie w Chile dorwie kiedyś ręka sprawiedliwości… Co ciekawe, zamieszki w Chile przeciwko polityce rządu zaczęły się od protestu przeciwko podwyżce cen biletów transportu publicznego… Pretekst i odpowiednie tło dla przeciwników wiary nadeszło…
Dzieje się także – w tym „klimacie” – w Meksyku, gdzie feministyczne demonstrantki podłożyły ogień pod wejście do katedry. Manifestowały w różnych miastach, m.in. rozbijając kamerę operatora, bo przed demonstracją zapowiadały, że… nie życzą sobie obecności dziennikarzy będących mężczyznami! Wypisały swoje hasła na pomniku księdza José Marii Morelosa, meksykańskiego bohatera narodowego, a także wykonywały obsceniczne gesty na oczach kontrdemonstrantów. Takiej wolności chcą, tak walczą z wiarą…?
AKTYWIZM / A W POLSCE…
Zimną, ponurą jesienią wychodzę z kawiarni, w plecaku trzymam książki i notatniki. Jedni mają swój „Black friday” i polują na okazje, inni polują na podpisy, zrzeszeni w Konfederacji, zbierając je w sprawie Ustawy 447 będącej – jak przekonują aktywiści tej partii – krokiem w kierunku wymuszenia na Polsce olbrzymich i bezprawnych odszkodowań za mienie ofiar Holocaustu. Widzę ich raz po razie. Ostatnio nawet pomyślałem coś w klimacie „że im się chce…”, ale przecież sam latami biegałem z kumplami, nieraz po kolana w śniegu, głosząc swoje poglądy. No właśnie, swoje, bo jednak zbyt partyjni nie byliśmy, a wierzyliśmy, że warto pracować oddolnie.
I generalnie szacunek dla pracujących oddolnie, bo to praca, za którą nie dostaje się wyrazów wdzięczności od życia… A, że nic się nie podpala to łatwo też narazić się na wzrok pełen politowania od pędzących na zakupy, lub udających, że zmieniają świat i piszących po kawiarniach…
ZINY / NOWY NUMER ZINA „FF”
Ukazał się nr 9 zina kibicowskiego „Football Fanatics”. Zamówienia przyjmowane są pod adresem: redakcja.footballfanatics@gmail.com i tam też znajdziesz więcej informacji na temat tego tytułu.
A jak wrażenia po lekturze „DL”25?
MUZYKA / TĘCZOWY CYRK I BRATANKOWIE
Jak informuje brytyjski „The Guardian” w 2020 roku Węgry nie wystawią swojego kandydata w konkursie piosenki zwanym Eurowizja, który od lat zamienia się w tęczowy cyrk i manifest ideologiczny „mniejszości”, a nie w sensowną imprezę muzyczną. Węgierski nadawca publiczny MTVA nie przedstawił jaki jest oficjalny powód rezygnacji ze współzawodnictwa, nikt z Węgier nie przyklepał oficjalnie braku chęci dla wspierania takiego cyrku. Nieoficjalnie mówi się jednak (w zachodnich mediach), że dla bratanków konkurs nachalnie promuje ideologię LGBT i jest zbyt homoseksualny. Podejrzenia brytyjskich mediów mają potwierdzać osoby pracujące dla węgierskiego nadawcy publicznego MTVA, a więc odpowiednika Telewizji Polskiej. Zakaz Pedałowania!
CZY WIESZ, ŻE…
… Kazimierz Deyna zagrał w filmie Johna Hustona z 1981 roku „Ucieczka do zwycięstwa”? Był to film z Michaelem Cainem, Sylvestrem Stallone i Maxem Von Sydovem opowiadający o meczu piłkarskim w niemieckim obozie jenieckim między reprezentacją Niemiec i alianckimi jeńcami. To wymyślona historia, a wspomniano o tym filmie przy okazji informacji o kręceniu filmu o roboczym tytule „Mistrz”.
Polska produkcja ma opowiedzieć autentyczną historię Tadeusza „Teddy’ego” Pietrzykowskiego, pięściarza z Auschwitz, który był przedwojennym bokserskim mistrzem Warszawy, a w obozie sklepał kilku SSmanów. Czekam, bo filmów typu „Piłsudski” nie mogę już zdzierżyć, a czego jak czego, ale historii swoich bohaterów Polacy nie muszą wymyślać na siłę – prawdziwych przypadków nie brakuje…
CYTAT NA KONIEC…
Z listu Charlesa Bukowskiego do Johna Martina, 3 stycznia 1982 (ze zbioru „O pisaniu” – wyżej na fotografii przy herbatce): Pisanie nigdy nie było dla mnie pracą i nawet gdy kiepsko mi wychodzi, lubię tę czynność, stukot maszyny, DROGĘ, którą należy podążać. I nawet gdy piszę marnie i tekst wraca, patrzę na niego i niezbyt się tym przejmuję: mam szansę się poprawić (…). Oczywiście dobrze jest, jeśli podczas pisania pojawi się coś interesującego, co można przekazać, a takie rzeczy nie zdarzają się codziennie (…). Tak więc stuk stuk stuk…
Jeśli chcesz tworzyć – noś ze sobą notes. Dobrego weekendu!
ŁG
