6.12.19 Krzyż z filmu porno i złotej kiety.

Oglądałem film dokumentalny o aktorze porno. W filmie kończącym karierę… szedł on z krzyżem, jak Jezus. Gościu przekonywał, że to nie żadna profanacja, on po prostu użył metafory na zakończenie przygody z filmem. Ręce opadają, no jasne, jaka to profanacja, krzyż w pornosie… Podczas jednego z wyjazdów na zawody szedłem z młodą podopieczną do kościoła. Jeden z rodziców skomentował jej wyjście ze mną (reszta dzieci nie szła…): tylko nie wypluwaj hostii, nawiązując do afery w Bełchatowie. Ludzie uważają za przesadę nasz szacunek do kawałka chleba, w którym dla nich jest tylko chleb, a dla nas sam Bóg i chcemy, by to uszanować. Nie potrafią wczuć się w powagę krzyża, eucharystii i w to, że chcemy aby to pozostało święte. Ale czy my – wierzący – sami mamy szacunek do wiary i wiedzę o niej? Nie chodzi tylko o to, że święty Mikołaj był kimś innym niż komercyjny dziadek, w którego czapce wszyscy dziś poginają (moim zdaniem jeśli wiedzą, a poginają, to pół biedy).

Jezus w Ewangelii Mateusza przywoływanej przez Kościół w dniu 5 grudnia 2019 mówi jasno: Nie każdy, kto mówi Mi: „Panie, Panie!”, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego ojca, który jest w niebie. Niesłuchanie słów Jezusa ich autor, Syn Boży, sam nazwał nieroztropnym, a wierzącego-hipokrytę porównał do budującego swój dom na piasku.

Przypomina mi to o „wierzących prawilniakach”, którzy lubią chodzić tylko po prośby i ronić łzy przed wizerunkiem Maryi (zazwyczaj „ich wiara” to jedynie złoty krzyż na klacie i garść sloganów), ale nie starają się żyć zgodnie z tym, czego nauczał Jezus. Nie starają się tego poznać, co umożliwia chodzenie na msze święte oraz lektura Biblii. Gdy nie budujemy na skale, runiemy, a wtedy Bóg może nas nie poznać po śmierci i złota kieta nie wystarczy, ani pięćdziesiąta prośba do Maryi po pięćdziesiątej wpadce z kradzieżami aut… (oczywiście proście ile tam chcecie, ja to tylko felietonista…).

Wiele osób „wierzy” na sposób protestancki, czyli tak naprawdę realizuje siebie i po swojemu układa Boże sprawy, wybiera w co „wejść”, a w co nie. Coraz częściej powołujecie się na to, że w Kościele jest przecież tylu złych ludzi i ta kasa idzie nie wiadomo na co, ale pamiętajcie, że w protestantyzmie jest to samo – porozkminiajcie sobie chociażby rodzinne interesy pastorów i ich „kościołów” w USA, są na ten temat filmy dokumentalne. Wszędzie gdzie człowiek tam i cwaniak (tyczy się to także sytuacji, gdy sami – po cwaniacku – prowadzimy swoją relację z Bogiem tak jak tylko nam się podoba!), trwajcie przy tym, co dobre, przy dobrych kapłanach wewnątrz Kościoła, który ma SAKRAMENTY.

Spowiedź, eucharystia… Hostia, do której przyjęcia musimy być chociaż przez chwilę czyści (wyspowiadani), jeśli trzymamy się zasad, oczywiście. To jest skarb, który dla mnie robi sporą różnicę! Tylko jeśli znam ten skarb, będę w stanie zrozumieć. Zrozumieć, że hostii się nie wypluwa, a krzyż Chrystusa to Zbawienie, a nie pomysł na metaforę do filmu, tym bardziej pornograficznego!

Św. Paweł w swoim Liście do Rzymian 7 pisał: Nie czynię dobra, którego pragnę, ale popełniam zło, którego nie chcę! Każdy tak ma, gorzej jednak, gdy tego nie widzi – i o to mi chodzi, o świadomą wiarę zamiast wypierania z siebie dojrzałego rozróżniania dobra i zła. Taka wiedza boli i kosztuje, ale zabija hipokryzję.

Z roboty wracam po 22:00, zajechany, często na własne życzenie, ale wstanę i pójdę na Roraty, jeszcze raz powierzyć się, jeszcze raz wyspowiadać się, jeszcze raz spróbować budować na skale. I to samo polecam swoim czytelnikom… Wyrzućcie te kiety i idźcie na Roraty…, nie czekajcie z prośbami do Matki w kryminale… BChF.

ŁG