6.12.19 The Last True Rebellion. Nienawidzę świata, który mnie nakręca.

Jeżeli każdy grzech śmiertelny może nas wtrącić do piekła, to co dopiero mówić o haniebnym grzechu nieczystości. Czy już sama nazwa tego występku nie powinna przerazić każdego człowieka, a tym bardziej chrześcijanina? Ach, gdybym mógł przedstawić wam dokładnie, jak czarnym i wstrętnym występkiem jest ten grzech, to może staranniej byście go unikali i większy czulibyście do niego wstręt! Słowa św. Jana Marii Vianneya pozostają na aktualności patrząc na to, jak od wielu dekad niszczy się moralność, godność i czystość ludzką w różnych sferach. Czarne piątki, ateizacja przestrzeni publicznej, rugowanie Boga ze współczesnego świata, kolejne promocje w sklepach sięgające 80%, zbliżający się rajd tira z Coca-Colą po Polsce, komercjalizacja futbolu, nowe autorytety dla młodzieży w postaci YouTuberów i influencerów wypowiadających się nawet na tematy polityczne (najczęściej nie mając o nich zupełnego pojęcia), rosnące wyuzdanie i rozwiązłość seksualna promowane dodatkowo przez współczesną popkulturę, właściwie antykulturę – mogę wiele jeszcze czynników wymienić, ale nie starczyłoby na to papieru. Dość powiedzieć za tytułem książki hasło: Nienawidzę świata, który mnie nakręca!

Jestem nacjonalistą, ze środowiskiem narodowym związany ok. 10 lat, od 2011 r. na Marszu Niepodległości, przewinąłem się przez szeregi organizacji narodowych oraz udzielałem się publicystycznie na różnych portalach i łamach. Pamiętam pierwszy wpierdol od policyjnych bandytów na Placu Konstytucji 11.11.2011., prowokacje i rewizje smutnych panów w drodze i powrotach z manifestacji, nagonkę w mediach nurtu wszelakiego na nacjonalizm i patriotyzm, ugrzecznienie prawicy szukającej już w tym okresie wszędzie prowokatorów, koncerty, pikiety, ulotkowanie, plakatowanie, demonstracje tematyczne, a więc to, co dla nacjonalistycznych i patriotycznych aktywistów jest chlebem powszednim. Pamiętam angażowanie się aktywistów w kampanię wyborczą Ruchu Narodowego w 2014 r. Pamiętam kpiny znajomych i wyzwiska od faszystów, neonazistów i zacofanych moherów niezdolnych do samodzielnego myślenia. Nie porzuciłem mimo wszystko tej Idei i nie porzucę jej nigdy mimo różnych miraży, konfliktów, swar wewnątrzśrodowiskowych oraz rozbijactwa uprawianego szczególnie przez tych, którzy chcą współcześnie kreować nowoczesny ruch narodowy i wykluczać z niego radykałów, bo „faszyzm, ekstremizm” etc.

Dlaczego – idąc za tytułem – należy zwrócić uwagę na wagę moralności w życiu i pracy nacjonalisty? Przez wiele lat nacjonalista kojarzył się z zapijaczonym osobnikiem ogolonym na łyso, noszącym naszywki z pewnymi wiatraczkami, pijącym mój ulubiony alkohol (czyli piwo), jeżdżącym na koncerty i ganiającym się za punkowcami (punkowy klimat muzycznie był mi bardziej bliski od skinheadów ze względu na kreatywność, łamanie utartych schematów czy kształtowanie własnego, niezależnego światopoglądu w oparciu o łączenie w pewnych sprawach sprzecznych ze sobą elementów) celem bynajmniej nie umówienia się na kawę. Dzisiaj – co nawet lewica przyznaje – z nacjonalizmem się identyfikują ludzie z różnych klas społecznych, intelektualiści, naukowcy, młodzież studencka, szkolna, uliczna (przykładowo). W tej masie kilkunastu czy – dziesięciu tysięcy nacjonalistów i narodowców (nie mówię o większej rzeszy sympatyków) trudno się ustrzec przypadków patologicznych, będących jeszcze niechlubną emanacją wesołej wojny subkultur, która chcąc nie chcąc nie niosła żadnej wartości dodanej. Koncerty, alkohol, dragi, podejrzane interesy nijak się miały do wielkich wartości i haseł, które się propaguje. Niedawno stało się głośnych kilka przypadków ludzi, którzy działali w środowisku nacjonalistycznym, a którzy okazali się dwulicowymi ludźmi (z jednej strony werbalny nacjonalizm, tradycyjne wartości, sportowy tryb życia i oparta na sXe asceza, a z drugiej – narkomania, seks z bliską koledze z ekipy dziewczyną, głupi trolling etc.). Tym bardziej należy na to zwrócić uwagę, jeśli jest się (jak piszący te słowa) katolikiem.

Moralność, czystość z punktu widzenia dzisiejszego świata jest czymś godnym pogardy. Nie dziwi mnie to patrząc na to, jakie „tematy tabu” są przełamywane w serialach telewizyjnych, muzyce, popkulturowej papce z MTV i Netflixa oraz dyskursie politycznym. Coraz łatwiej w Internecie jest dostępna pornografia wszelkiego sortu (wystarczy tylko kliknąć mimo kłamstwa, że jest się +18 i hulaj dusza, piekła nie ma), seks przedmałżeński, pedofilia, zoofilia i związki pederastów stają się powoli normami społecznymi, a stwierdzenie faktu, że część rowerowa na literę P to część rowerowa na literę P – obrażaniem zboczeńców. Trwający okres Adwentu powinien być czasem refleksji nad swoją moralnością jako osoby wierzącej, katolika, chrześcijanina. Czasem stanięcia przed sobą w Prawdzie oraz przyznania się do grzechów niewolących nas i w które popadamy każdego dnia. Dla nacjonalisty może być to czas refleksji nad tym, czym jest dla mnie Polska, czym jest nacjonalizm, idea narodowa. Czym jestem jako człowiek? Co sobą reprezentuję pod względem wartości moralnych? Czy sam nie jestem powodem zgorszenia drugiego człowieka, bliźniego, przyjaciela, przyjaciółki, ukochanej dziewczyny etc.?

Te pytania przychodzą za pierwszym razem i będą przychodzić. Jeśli nie umiemy na nie odpowiedzieć, to już jest z nami coś nie tak. Nie ma pustki duchowej po wykorzenieniu Boga i odsunięciu go na bok. W jego miejsce przyjdzie diabeł, zły duch pod różnymi postaciami (np. sekty, subkultury, pogłębiające się uzależnienia), którego głównym zadaniem jest zniszczenie fizyczne, moralne i duchowe człowieka. Zniszczenie, upokorzenie i upodlenie. Tym bardziej jako katolicy powinniśmy być bezwzględni dla własnych grzechów, szczególnie tych, które niewoliły nas przez wiele lat. Bezwzględni nie w imię anarchii mającej zniszczyć świat i na jego gruzach utworzyć bliżej nieokreślony Chaos. Bezwzględni w imię miłości do Boga oraz głównego celu każdego z nas – zbawienia i dostąpienia chwały Królestwa Niebieskiego. Ważna w dzisiejszym świecie jest walka o moralność i czystość. Poczynając od walki w samym sobie, a kończąc na pomocy innym ludziom cierpiącym.

Ktoś zapyta: po co? Po to, by kolejno 1) móc uratować czystość, niewinność człowieka, która jest każdego dnia narażona na zniszczenie przez popkulturę; 2) postawić sobie poprzeczkę i podjąć walkę z własnymi słabościami oraz stanąć w Prawdzie, by zmotywować się do tejże walki; 3) na nowo nauczyć się miłości oraz stopniowo dojrzewać w niej celem zmiany sposobu myślenia o życiu we wszystkich jego sferach; 4) stawać się żywym przykładem konsekwentnej wierności zasadom moralnym, które wynikają z Chrystusowego nauczania. Mogę wymienić jeszcze więcej argumentów, dlaczego walka o moralność i czystość dla nacjonalistów jest bardzo ważna. Popatrzmy choćby na ascezę rumuńskich nacjonalistów lat 30. XX wieku (Codreanu, Żelazna Gwardia), ofiarujących swoją pracę i walkę Panu Bogu. Wierzyli oni, że ziemska walka jest drogą do Zbawienia. Spójrzmy na głęboki katolicyzm i moralność przedwojennych ONR-owców, przewijający się przez publicystykę również w tematyce religijnej, katolickiej. Nie jest to katolicyzm ugrzeczniony, upudrowany, pacyfistyczny. Jest to Kościół Walczący. Walczący o duszę i moralność każdego człowieka.

Sam zmagałem się przez wiele lat ze słabościami i uzależnieniami w różnych sferach, stąd tym bardziej uważam, że tylko twarde postawienie się własnym żądzom i grzechom, i rozpoczęcie drogi do odnowy moralnej od twardego NON POSSUMUS jest szansą na ratunek dla każdego prawdziwego mężczyzny. Nie można się oszukiwać argumentami „bo taka jest natura”, „wszyscy tak robią”,„prawiczek to nie mężczyzna”, nieuzasadnionymi obawami o bojkot towarzyski, wyśmiewanie, kpiny i wyzwiska. Współczesny świat prowadzi w stronę destrukcji różnymi środkami. Jeśli jest coś powodem do zagubienia moralnego oraz upadku, należy się tego wyzbyć. Wyzbyć się rzeczy, która oddala nas od Zbawienia.

Do tych refleksji skłoniły mnie co jakiś czas słuchane rekolekcje ks. Dominika Chmielewskiego z raperem Tau, a także poznanie historii Karoliny Kózkówny, 16-letniej dziewczyny zabitej w 1914 r. przez rosyjskiego żołnierza, który chciał ją zgwałcić. Zginęła broniąc do końca swojej czystości, dziewictwa i godności. Ilu ludzi dzisiaj poszłoby śladem błogosławionej dziewicy z Małopolski w obronie tych Wartości? Trudno mi powiedzieć patrząc dzisiaj na poziom moralny nastolatków i nastolatek, ale z drugiej strony wierząc, że są jednak wśród nich ludzie mający kościec moralny. Kośćcem moralnym jest świadoma Wiara nadająca sens duchowy i wyznaczająca zasady moralne każdego życia. Tym bardziej my jako świadomi nacjonaliści powinniśmy bronić moralności, sprzeciwiać się pornografii i wyuzdaniu seksualnemu, które niszczą moralność nie tylko dorosłych mężczyzn i kobiet, ale młodzieży i przede wszystkim dzieci. A więc tych najbardziej narażonych na zło tkanek życia rodzinnego, publicznego i narodowego. Czy chcemy tego, żeby nasze przyszłe małżonki, dzieci, które po nas pozostaną, były narażone na ogrom Zła spowodowanego brakiem moralności w relacjach damsko-męskich, rodzinnych, towarzyskich? Czy chcemy, by młodzież dorastała bez wzorców i zasad moralnych mających być wypadkową tradycyjnych Wartości?

Nie ukrywam, że do tych refleksji skłoniły mnie oprócz rekolekcji i świadectwa życia bł. Karoliny również indywidualne przemyślenia i felietonistyka internetowej „Drogi Legionisty”. Mam w swojej biblioteczce „Taniec na linie” i „Nienawidzę świata, który mnie nakręca”, które przeczytałem od deski do deski. Również i one mnie zainspirowały do myślenia na ten temat. Wiem, że w dzisiejszych czasach zaraz ktoś w kontekście Kościoła i Jego nauki o moralności rzuci o „księżach-pedofilach”, ale gwoli poprawki pedofile w sutannach stanowią kilka procent przestępców seksualnych (żeby była jasność, jestem za surowym karaniem pedofili niezależnie, kim są, z karą śmierci włącznie), więc nie można uogólniać. Oczywiście nie można udawać, że nie ma problemu, bo jest, ale rozliczanie wszystkich przestępców za przestępstwa, jakich się dopuścili, a którymi zhańbili mundur żołnierza Jezusa Chrystusa, czyli sutannę, winno być priorytetowym zadaniem Kościoła we współpracy z sądownictwem świeckim. Kościół winien rozliczyć tych, którzy dopuszczają się czynów niegodnych, nie skrajna lewica, której zależy jedynie na zniszczeniu Kościoła (co nie jest nierealne patrząc na casus zachodniej Europy, postępujący regres Kościoła w Polsce czy najcięższy przypadek – podpalenia kościołów i profanacje na marginesie antyrządowych protestów w Chile).

To też jest wypadkowa upadku moralności w dzisiejszych czasach, fakt, że pojawiają się ludzie krzywdzący drugiego człowieka i niszczący go fizycznie oraz duchowo na resztę życia. Tym bardziej winniśmy zwrócić uwagę na znaczenie moralności, czystości i godności ludzkiej. Niezależnie od tego, w jakim środowisku jesteśmy. Jeśli chcemy, żeby nacjonalizm nie był tylko summa summarum szczytnych haseł, manifestów i deklaracji ideowych, a faktycznie ideologią i filozofią życia opartego na moralności katolickiej. Dzisiaj prawdziwym buntem przeciwko postmodernizmowi nie jest koncesjonowany bunt części celebrytów, gwiazd ekranu i muzyki idących na kolaborację z tym światem i „buntujących się” w imię „równości”, „wyzwolenia młodzieży”, „wolności seksualnej” etc. Prawdziwy bunt to bunt w imię Boga, Tradycji i Narodu. Narodu, który jest silny siłą moralności każdego jego członka. Zarówno nacjonalisty, jak i zwykłego szarego obywatela.

dla „DL”: Adam Busse