14.12.19 Legia Warszawa 3-1 Wisła Płock (Ekstraklasa).
Ostatni mecz u siebie przed przerwą zimową, derby Mazowsza z niedawnym… liderem tabeli, który już jednak konsekwentnie leci tam gdzie jego miejsce – w dół. Sobota, godzina 20:00, ponura jesienna pogoda, na mieście raczej nie rzucał się w oczy ogrom barw. Tańsze bilety na Żyletę, wejść na stadion mogłeś już za 25 zł, nawet jeśli wszystkie zniżki za Tobą, lub przed Tobą, heh. Przed meczem misje były dwie – zbiórka na oprawy prowadzona pod stadionem, a także poprowadzenie piłkarzy do zwycięstwa i tym samym objęcie prowadzenia w ligowej tabeli. Tak się bowiem złożyło, że inne zespoły z czuba tabeli zaliczyły wtopy. Ale nie my! Dla Legii Vukovića przerwa w rozgrywkach będzie karą, bowiem idziemy jak burza!
Derby Mazowsza zebrały przy Łazienkowskiej 15 tysięcy widzów w tym tylko ok. 400 gości z niedalekiego Płocka. Strasznie małe parcie na piłkę tam musi być, że mają tak kiepskie liczby do znienawidzonej stolicy. Wisła wywiesiła kilka flag, dopingowała, ale była niesłyszalna – mimo tego, że nasz doping nie należał tego dnia do fantastycznych. Piłkarze od początku rzucili się do ataku, gniazdowy do nakręcania, ale Żyleta była w wyjątkowo ponurym nastroju do głośnego wydzierania się. Mimo to – momenty były, a ten poziom i tak jest dla większości nieosiągalny. Doping prowadzony był praktycznie bez bluzg, skupiono się na dopingowaniu piłkarzy w ich drodze ku odzyskaniu tytułu Mistrza Polski. Płock jedynego gola zdobył z rzutu karnego.
Na przeciwko Żylety wywieszone zostały transparenty młodych kibiców z Mławy oraz Błonia. Na stadionie widoczne już motywy świąteczne, np. czerwone czapki Mikołaja i adekwatne okrzyki. Niedługo czas kolejnych podsumowań…
Skończyło się na pewnych trzech punktach i wspólnym świętowaniu z piłkarzami. Ładna gra w brzydką pogodę. Pozostał jeszcze wyjazd na zakazie do Lubina, po którym mam nadzieję, Wojskowi ciągle będą samodzielnym liderem.
ŁG
