29.12.19 Jak zniszczony jest język, skoro obciachem są dobre słowa…

Stara mądrość przynosi dziś instrukcję obsługi rodziny. Rodzina może być rajem, może być sielanką z piekła rodem. Mądrość Syracha, tekst sprzed dwóch tysięcy dwustu lat zastosowany i dziś jeden do jeden, wprowadzony w życie, jest gwarancją normalności rodziny i szczęścia wszystkich, którzy się na nią składają. Kto czci ojca, radość mieć będzie z dzieci, a w czasie modlitwy będzie wysłuchany. Każde zdanie jest tu warte zacytowania. Troska o starszą już mamę, ludzkie traktowanie ojca z Alzheimerem czy demencją, to jest miara człowieczeństwa. Miłość. To co potrafisz dać. Jak zniszczony został nasz język, skoro obciachem zaczynają się wydawać dobre słowa. Sarkazm, ironia, to dystans. Oddala cię od szczęścia, buduje pozorne bezpieczeństwo. Będę zamknięty, nikt mnie nie zrani. To bzdura, bo nie da się żyć w zamknięciu, co jakiś czas będziesz się wychylał, szukał miłości, akceptacji, ciepła, tak zbudowany jest człowiek. Nie ma egoistycznego pokoju w sercu, może być jedynie spokój, ale ten przestaje wystarczać i zaczyna się ucieczka w seriale, gry, używki, narkotyki, bieganie do utraty sił, aż do stanu euforii, ucieczka w cokolwiek, w romanse, pornografię czy kompulsywne zakupy.

W rodzinie dostawałeś dwadzieścia lat miłość i troskę, lub nie dostawałeś. Ale możesz być pewien, że ojciec i matka zrobili dla ciebie wszystko co potrafili. Choć na skali potrzeb było to może i blisko zera. Nie wiesz jak byli traktowani przez swoich rodziców. Może ten chłód, który cię kaleczył, był osiągnięty wielkim wysiłkiem, może bez przełamywania się twojego ojca byłby mroźną zimą? Jedno wiem na pewno. Nigdy człowiek nie da nam tyle miłości, ile potrzebujemy. Możesz zapętlić się w pretensjach, rozżaleniu nad sobą, możesz iść dalej. Wybaczyć.

Najpierw w rodzinie dostajesz, potem jest czas dawania. Jesteś pewien, że napełniasz serce swego dziecka po brzegi? Serca członków twojej najbliższej wspólnoty?

Jestem jaki jestem, egoistyczny, kanciasty, szukający poklasku. Serdeczne współczucie, dobroć, pokora, cichość, cierpliwość, to słowa z obcego mi języka. Znoszenie słabości drugiego człowieka? Wybaczanie? No chyba Kolego żartujesz. Dochodzenie swego, to rozumiem.

Ale już widzę, jakie to ma konsekwencje, kiedy ludzie są razem i nic się nie składa. Warczenie, obrona swego terytorium, zabieganie tylko o siebie, to ślepa ścieżka. Miłość naprawdę jest spoiwem doskonałości. O nią się modlę, bo me serce jest zazwyczaj wyschnięte. Skierowane ku sobie.

Samorealizacja to masturbacja.

Pokój Chrystusowy w sercu, o niego mam prosić. Pokój otrzymuję gdy słucham wewnętrznych natchnień, gdy szukam życiowych podpowiedzi w słowie Bożym, gdy codziennie rozeznaję, rozważam, szukam czego On chce ode mnie. Chodzenie Bożymi drogami czyni człowieka szczęśliwym, daje jego życiu smak, kolory, gęstość, czyni je sensownym, owocnym. To jakby ktoś pstryknął palcami i czarno biały, niemy film zmienił się w dolby stereo full wypas w kolorze. Spokojne życie w zaciszu, hobbitowy Shire, w radości przyglądanie się jak rosną dzieci, jak z błyskiem w oku rozglądają się, doświadczają kolejnych przygód, smakują kolejnych dań ze stołu świata. Mężczyzna, kobieta, owoce ich miłości. Albo inny sposób na płodność. Jesteś powołany do innego stanu niż małżeństwo? Samotność nie jest samotna jeśli z miłości rodzi szczęśliwe duchowe dzieci. Świat się Bogu nie nudzi, z każdym ma inną historię, wiele jest ścieżek na szczyt Pana.

Żony, bądźcie poddane mężom, jak przystało w Panu. Mężowie, miłujcie żony i nie okazujcie im rozjątrzenia. Wyraźnie słyszę: pracuj stary nad gniewem. Jego wybuchy mogą dać pozorną kontrolę nad stadem, ale rodzą bunt, zamykają, efekty są opłakane.

Dzieci, bądźcie posłuszne rodzicom we wszystkim, bo to jest miłe w Panu. Ojcowie, nie rozdrażniajcie waszych dzieci, aby nie traciły ducha. Co włożysz, to wyjmiesz. Proste.

Szukać wsparcia w drugiej osobie, wspierać ją, to pierwsze nawet trudniejsze, choć może mi się wydaje.

I wracam tu gdzie zawsze. Istnieją tylko dwa sztandary. Droga w górę i droga w dół. Kiedy stajesz, kombinujesz, zaczynasz się osuwać. Albo przekraczam siebie, wychodzę do drugiej osoby, albo skupiam się na sobie. Nie ma trzeciej opcji. Oszukujesz się myśląc: już się zmęczyłem, odrobinę zgodzę się na grzech, na wystawianie się na niebezpieczeństwo powrotu w wytarte koleiny, teraz przestanę przekraczać siebie, starać się, może to i słabość, ale jest bezpieczna, dobrze mi znana, a nie wiadomo co za rogiem mnie czeka, Bóg taki radykalny, znów coś trudnego będzie chciał ode mnie. Tylko z głębszego dołu, jak się ockniesz, będziesz wychodził. Przerobiłem to kilka razy. Ostatnio trzy lata zmarnowałem. Ile w tym czasie zniszczyłem? Zaprzepaściłem?

Na szczęście Bóg jest dobry, w każdej chwili gotów mnie podnieść, podtrzymać, zacząć uczyć samodzielnie chodzić. Rodzina jest od „rodzić”. Tylko miłość wydaje owoce. Rodzi szczęście, dobro, pomyślność, płodność. Jest służbą dającą radość. Bóg przemienia człowieka. Każdy gest otwarcia na drugą osobę kruszy jakiś kolejny fragment kamiennej skorupy, którą grzech zbudował wokół mojego serca. Dobrze to czuję. Dobrze się z tym czuję. Dobrze się czuję gdy współczuję.

Robert Tekieli

PS od Ł.: Bardzo rzadko robię na „DL” „kopiuj-wklej”, ale ten koleś jest ostatnio w naprawdę dobrej formie, mimo że swoje odloty miał… Po prostu nic dodać nic ująć.