LIST CZYTELNIKA: Waldemar Pernach o „Drodze Legionisty” nr 25.
Gratulacje z okazji 25 numeru „Drogi Legionisty”! Podziwiam za zaradność przy pokonywaniu trudności wydawniczych. Ja poległem pokonany przez wydawców. Po wydruku czekali na zamówienia z hurtowni, a hurtownie na zapotrzebowanie z księgarni. Bierność? Prymitywne cwaniactwo. Najkrótsza droga do wydania, to zapłacić za druk i przedstawić wydawnictwu recenzje. Tym sposobem wydawca ma w stu, a nieraz i w dwustu procentach pokryte koszty bez zobowiązań względem piszącego sieroty. Z malowaniem jest prościej. Krótszy okres tworzenia i kolejny obraz mogę wstawić za szafę. Imperatyw twórczy jest spełniony. Z „Drogą Legionisty” jest chyba podobnie. Niezawodna jest samowystarczalność. Ostatnim moim wyczynem był obraz symbolicznie przedstawiający śmierć w wniebowstąpienie BP ks. Jerzego Popiełuszko (w załączeniu; rozm. 125×85).
17 grudnia obraz był poświęcony przez ks. Jana Sikorskiego. Uroczystość zorganizowało Stowarzyszenie Historyczne Huty Warszawa, przy krzyżu w miejscu odprawianych mszy za bramą Huty. Obecni byli: Prezes Instytutu Pamięci Narodowej posłanka, dwóch posłów oraz strażnicy grobu i pamięci księdza Jerzego. Potem była wspólna wigilia. Docelowo obraz wraz z portretem matki księdza ma być ofiarowany powstającemu muzeum w jego rodzinnej Suchowoli.


Teraz do Biuletynu.
Całość numeru oparta jest na szkielecie licznych reportaży i informacji zamieszczonych w rozdziałach Match Day, a…, a tam wśród nich sprytnie wplecione opisy okolic i okoliczności, zaiste nie związane bezpośrednio z wydarzeniem futbolowym. A obserwacje i komentarze dotyczące społeczności poza futbolowej są bardzo interesujące i nieszablonowe. Szkoda, że moi kumple i znajomi dziennikarze zwykli chadzać własnymi utartymi ścieżkami. Z obserwacji i relacji zamieszczonych choćby w tym 25 numerze ludzie dowiedzieli by się o wiele więcej niż z folderów i sztampowych doniesień prasowych. Oczywiste jest pytanie czy to wszystkich interesuje. Jednak rzetelność dziennikarska powinna taką możliwość poznania czytelnikom przedstawić. Opisanej tu rzeczywistości nie świadomi są turyści ze szklanych hoteli i nie świadomi są czytelnicy gazet. Czy warto o tym wiedzieć? Są ludzie i są konsumenci. Konsumenci żyją według trendów i reklam. Pomimo, że jest ich znakomita większość stawiam ich na boku.
Następna interesująca sprawa to porównanie polskich zachowań wypływających z naszych ideałów i historii z zachowaniami spotkanymi w opisanych miastach Europy. Tu i tam naparzanka z policją, petardy, dymy, okrzyki flagi. Jak się okazuje odmienne za tym kryją się treści. Tam dominuje lewactwo ze zmodyfikowaną ideologią internacjonalizmu na jakąś ideologię równości, nieraz anarchii, którą przyjmują powierzchownie i demonstrują odruchowo. Ta powierzchowność rozumienia ideałów celnie jest przedstawiona na str.10 biuletynu „Na placu pod Akropolem wita nas napis lewaków zrobiony sprayem na murze „Refugees Welcom tourists fuck off”, i za tym komentarz autora „turyści mają bardzo często więcej szacunku do Aten niż uchodźcy, którzy przyjechali tu nielegalnie, jak mafia z Egiptu na Exarchii zarabiać , np. handlując narkotykami”.
Kiedyś w podziemnej BAZIE pisałem, że komunistyczne hasła są nośne i z ochotą przyjmowane przez Zachód, ale ich przewrotną treść poznała tylko Europa Wschodnia. Przykładowo-ulica propagandowe hasło walki o pokój trawestowała tak; „będziemy walczyli o pokój tak zaciekle, aż kamień na kamieniu nie zostanie.” Jak i znane hasło „Proletariusze wszystkich krajów łączcie się”, a ulica dopowiadała; a wszystkimi połączonymi bez granic zawiadywać będzie Rosja.
Nie wiem, czy w innych europejskich krajach polityka historyczna przenika do działalności grup kibicowskich. Podany jest w Biuletynie jeden przykład z sycylijskiej Catani w której ruch kibicowski, „podobnie jak i całe miasto wyraźnie sentymentalnie podchodzącego do okresu faszystowskiego”. I czy to mi się podoba, czy nie dostrzegam w tym potrzebę zakorzenienia swej działalności obecnej w historii swego kraju. Jest to wartość sama w sobie, którą polski ruch kibicowski wyrażał na stadionach i ulicach wielokrotnie.
Zapędzam się. Za oknem fajerwerki, godzina 24-ta 31 grudnia 2019 roku. Wyrobiłem się z postanowieniem, że zaległość wypełnię jeszcze w tym roku.
Życzę tu piszącym, i to czytającym zdrowia i kontynuacji działalności.
Waldemar Pernach
