25.11.19 Szukaj swoimi ścieżkami…, czyli przez sztukę do Boga.

Niedługo (od 1 grudnia 2019) adwent, w Kościele podkreślenie naszego oczekiwania na powtórne przyjście Jezusa Chrystusa. Niedawno miałem okazję spełnić jedno ze swoich pragnień dotyczących obcowania z wiarą i sztuką, mianowicie kurs, a raczej rekolekcje z pisaniem ikon. Zapytałem, czy przyjmą na nie takie beztalencie jak ja, które nawet koła okrągłego nie potrafi narysować. Śmiałem się, że mnie potem nie wpuszczą do Nieba, pamiętając moją „ikonę” i przy bramach powiedzą: – Ty nas widocznie nie znasz kolo, to my cię nie znamy, zawracaj! Na szczęście zapewniono mnie, że przewidziano również pomoc dla beztalenci, abym mógł nauczyć się tego, co jest w moim zasięgu i przy tym się pomodlić, bo o to chodzi w pisaniu ikon.

(więcej…)


23.11.19 „Miłość i miłosierdzie” (dok. fab., M. Kondrat, Polska, 2019).

Niedługo (od 1 grudnia 2019) adwent. Bruce Lee, heh, opowiedział kiedyś karatece – Hyamsowi, który chciał się u niego uczyć – historię, którą sam usłyszał od swojego sifu. Pewien profesor przyszedł kiedyś do mistrza zen, żeby dowiedzieć się czegoś o zen. Gdy mistrz udzielał mu wyjaśnień, profesor często przerywał jego uwagi: „Ach tak, my też to mamy…”, i tak dalej. W końcu mistrz zen zamilkł i zaczął częstować profesora herbatą. Nalał filiżankę do pełna, a potem nadal lał herbatę, aż napój sięgnął brzegu. „Wystarczy”, przerwał mu ponownie profesor. „Już więcej się nie zmieści w filiżance!”. „Rzeczywiście”, odpowiedział mistrz zen. „Jeśli najpierw nie opróżnisz swojej filiżanki, jak możesz posmakować mojej herbaty?”. Podobnie jest ze wszystkim – w tym z chrześcijaństwem. Jeśli chcemy tej herbaty, musimy opróżnić swoje wnętrze (w tym z zen jeśli tam jest :-). W nawróceniu często pomaga mi sztuka, chrześcijańska literatura, muzyka i oczywiście film. Wiedziałem, że gdy tylko wyjdzie to DVD wesprę Marka Kondrata w jego misji fabularyzowanych dokumentów o polskich świętych i nie tylko. „Miłość i miłosierdzie” to kolejny porządny film o wielkiej postaci z naszych ziem – siostrze Faustynie Kowalskiej, mistyczce, autorce słynnego „Dzienniczka” (czytałem cały – coś pięknego). Film można kupić wraz z aktualnym „Do Rzeczy” za 30 zł, ja kupiłem w księgarni katolickiej za podobną kwotę bez gazety. W książeczce krótkie przedstawienie postaci, wywiad z twórcą, kilka ujęć z filmu. Schludna robota zarówno jeśli chodzi o zawartość jak i opakowanie!

(więcej…)



21.11.19 Hades – „Combo” (album rap, Polska, 2019).

Combo to zbiór nieostrych fotografii. Relacja z samotnej podróży do przyszłości, przez miejsca w których fantazja miesza się z wielkomiejskim zgiełkiem. Za przyciemnianą szybą hałas staje się kojącym szumem – czytam w notce ukrytej pod oryginalną płytą CD. Lubię rap Hadesa, mimo iż nie reprezentuje sobą żadnej wyrazistej opcji antysystemowej, a może właśnie dlatego, że sam potrafię wyciągać smaczki dla siebie z jego płyt? „Czasoprzestrzeni” z Emade nic nie przebije, ale to Waglewski – wiadomo. Na kolejnych krążkach, w tym na „Combo” (listopad 2019) materiał również jest znakomicie wyprodukowany, a bity wtapiają się natychmiast w to, co widzimy za szybą. Bity ciężkie jak miejski smog. Posiadam edycję limitowaną, z szesnastoma kawałkami, w tym dwoma remixami dostępnymi tylko na limitowanej edycji specjalnej. Generalnie CD to 14 utworów w tym jeden instrumentalny (wrzucam niżej). Póki co tylko do „Smogu”, z niewygodnym dla mnie tekstem o kościołach, powstał teledysk. No właśnie, mimo że politycznie nieokreślony – przynajmniej ja nic o tym nie wiem – Hades lubi czasem rzucić jakąś lekko populistyczną bzdurą, tudzież niuansem z internetu, jak o budowaniu piramid przez obcych. Te minusiki przykrywa jednak szereg trafnych spostrzeżeń na temat uciskającego nie tylko kibiców Systemu…

(więcej…)


18.11.19 Czas wszystko zabija. Nawet nietykalnych.

Lepiej jak jest lepiej… brzmi jeden z refrenów na ostatniej płycie Sokoła. Fakt, lepiej, ale pod pewnymi względami podobnie. Sięgam pamięcią do początków regularnego pisania. Siedzę w chacie, bez konkretnych perspektyw – tak jak wielu moich czytelników, bez stałej pracy i sensownego źródła dochodów, palce żółte od nikotyny (rzuciłem szlugi dopiero w trakcie pisania „Drogi Legionisty”). Na ulicach w porównaniu z dziś był taki sam syf, ale jakaś taka mniejsza świadomość światopoglądowa młodych ludzi. Boom na różne ruchy miał dopiero nastąpić. Górnolotnych zwrotów typu „duch oporu” używa dzisiaj każda opcja polityczna, zauważcie. Każdy rzekomo jest uciskany i – oczywiście – jest tym prawdziwym głosem i buntem, który jednak mógłby uciskać innych. Wszystkie wyniosłe hasła są od dawna zdegradowane do roli mema, zmieniono ich sens, nowy polityk krzyczący i obiecujący złote góry jest dla mnie kimś w rodzaju tele-sprzedawcy. Nagle, krok po kroczku, od wielkich haseł i marzeń postanowiłem zwrócić się w stronę żywego, normalnego człowieka, czego początkiem była akcja WPW. Byli funkcjonariusze CBŚP i CBA zatrzymani przez ABW. Chodzi o śledztwo ws. afery podkarpackiej, afery w polityce, afery w Kościele…, mam Ci mówić, że w takim właśnie świecie żyjemy, że to zwyczajny news z dzisiejszego popołudnia? Coraz gorzej je znoszę, to świat pod tytułem: nigdy nie wiesz gdzie czai się sztruks.

(więcej…)


LIST CZYTELNIKA: Relacja między Mistrzem, a uczniami.

Siemasz. Po przeczytaniu ostatniego tekstu „Patrzeć na ręce. Patrzeć na serce”, przyszła mi dosyć podobna refleksja, którą chciałbym się podzielić. Inspiracją Twojego tekstu była postać Iwana Groźnego, moje przemyślenia zaś, pojawiły się po przeczytaniu „I boję się snów” Wandy Półtawskiej oraz obejrzeniu „Tylko nie mów nikomu”, a także, niestety (wolałbym chyba jej nie mieć) ogólnej wiedzy, jaką posiadam w temacie otaczającego mnie społeczeństwa. Pierwsze co, to odechciało mi się modlić. Zaczął ogarniać mnie raczej pusty śmiech i brak sensowności modlitwy, szczególnie gdy spojrzałem na różaniec. Codzienna rutyna modlitwy choćby jedną dziesiątką stała się dla mnie śmieszna. Po prostu. Nagle wypłukałem się z tej chęci i gorliwości. Zacząłem zadawać Bogu pytania, czy jest, widzi i nie grzmi… zastanawiałem się, jak wyglądało oblicze Chrystusa, gdy zobaczyła Go św. Faustyna. Chciałbym jej spytać, jak On na to patrzy, jak odczuwa (nie ma to jak człowiek chcący wejść w buty Boga… eh, no ale taki już jestem). Jednak w sercu nie miałem czegoś takiego, aby od wiary odejść, choć na pewno zobojętniałem

(więcej…)


15.11.19 Patrzeć na ręce. Patrzeć na serce.

Czuję, że mam w sobie chrześcijańską filozofię zakorzenioną głębiej niż tylko podczas bycia w stanie łaski uświęcającej. Czy jestem wyspowiadany, czy nie – „Jezus Chrystus ma rację” i w głębi duszy liczy się dla mnie i miłość, i drugi człowiek, a to Ewangelia w czystej postaci. Liczy się, czyli biorę pod uwagę drugiego człowieka, jego zdanie, istnienie, potrzeby i sytuację. Jego tendencję do popełniania błędów, jakby naturalną po wygnaniu z Edenu! Nie chcę dusić i przebijać się łokciami. To rozumiem mówiąc o chrześcijańskiej filozofii jako fundamencie. Jak z suppedaneum, płaską podporą pod stopami ukrzyżowanego Jezusa, która na niektórych wizerunkach jest przybita skośnie – mamy być cywilizacją, która patrzy jak Dobry Łotr, patrzy ostatecznie, nawet jeśli nie jest idealna, w stronę dobrego, a nie w stronę plucia jadem do końca. Sumienie powinno być poważnym partnerem w dyskusji na temat podjętych działań. Jeżeli nie działa ci żaden hamulec zostanie ci tylko gorąca nienawiść (Ghettopop).

(więcej…)


15.11.19 „O wszystkim i o niczym”.

Ahoj! Dzięki za zainteresowanie „DL”25. Kiedy go skończyłem poczułem ulgę, bo długo był składany, a nakład wiedziałem, że będzie znikomy. Ostatnio sam siebie zdziwiłem napływem flow, bo kupiłem dwa lepsze zeszyty, niczym Tarantino, i rozgrzebałem w nich czarnymi cienkopisami dwie książeczki, które chodziły mi po głowie. Oczywiście niepowiedziane, że wyjdzie jakakolwiek…, ale jest szansa, a i przyjemnie mi się pisze, tym razem zazwyczaj po barach (pismak musi czasem coś zmienić?). Jeden szkic obraca się w starym klimacie znanym Wam z „DL”, a drugi to coś zupełnie innego, o czym nigdy nie pisałem tak obszernie, pewnie dlatego tak się przy tym dobrze bawię i tak mnie to porwało, a to chyba najważniejsze w pisaniu, ciągle odkrywać jego znaczenie dla siebie samego, pisanie to dla fanatyka pomysł na istnienie – na przetrwanie dnia, nie na biznes. Pisałem – trochę od rzeczy – w „DL” 25 (jak wrażenia po lekturze?), że shisha zdrowsza od fajek, bla, bla, bla, ale pieprzyć to – mimo, że obniżona to jednak zawartość nikotyny jest. W każdym razie siedzę z tą fają popołudniami po barach nad rozgrzebanymi projektami, niepozbawiony lęku i nerwów, ale… gdzie niby bym był ich pozbawiony? Stojąc na taśmie produkcyjnej jako tymczasowy substytut dla pracownika z Ukrainy, czy w jakimś innym „normalnym zajęciu”? Takie życie miałoby być życiem porządnym, odpowiedzialnym, bez lęku i stresu? Ja właśnie z długopisem w ręku czuję, że żyję.

(więcej…)


10.11.19 Spacer po Warszawie.

Kordon policyjny oddziela nas od tysięcy ludzi zagłuszających patriotyczne hasła gwizdkami. Adrenalina skakała tak, że wiedzieliśmy, iż w tym dniu wydarzy się coś, co zapamiętamy do końca życia. Nie, nie jakaś nie wiadomo jaka wojna, ale dla nas – nacjonalistów – to były większe rzeczy niż dla „tylko kibiców”, którzy przyszli wesprzeć Marsz, choć kibice na różny sposób patriotami po prostu także są. I zapamiętam do końca życia wiele klatek z głównych placów, z bocznych uliczek, pamiętam dowiadywanie się prawdy o sobie, o tym co myśli człowiek, gdy w powietrzu latają głazy i butelki, a nie gdy siedzi przed monitorem, czy na sali treningowej. Bam! Jedna roztrzaskała się obok. Kiedy indziej coś twardszego prosto na łbie. To jest moje doświadczenie skurwysynu – myślę sobie słuchając opowieści lemingów-kretynów o tym, że oni wyjdą walczyć z obecną władzą na ulicę. Jakaś Zocha siedząca całą dobę na pudelkach. Wy, na ulicę? Z władzą? Z tym samym Systemem, który nękał za PO i nęka za PiSu? Mnie właśnie Marsze Niepodległości i jego następstwa oduczyły naiwności, a Marsz, na którym idę się przejść spacerkiem i pooddychać polskim powietrzem, kojarzony jest teraz z władzą, po politycznych ruchach kilku ludzi, którzy powinni otrzymać puchar za to jak wszystko spieprzyć. Aczkolwiek i tu, czy wyciszenie nie jest w tym momencie najlepszym rozwiązaniem, mam pewne wątpliwości… A skoro nic nie wiem, spacer też jest dobrą sprawą.

(więcej…)


10.11.19 Od kogo bierzesz hasła o potrzebie rewolucji?

Przed 11 listopada 2019 czuję głównie coraz większą presję tego, że uważa się nas za idiotów i zacofańców, a to wszystko przez coraz częstsze przebywanie z tzw. normalnymi (w swoim mniemaniu) ludźmi (kiedyś zwanymi lemingami, ale kto dziś tak naprawdę nimi jest?), głównie w pracy. Idzie ich rozpoznać po tym, że żaden nie ma oryginalnej duszy i nie żyje po swojemu, a tylko powtarza i to memy z fejsa. Jakby ten brak duszy moich komentatorów szerzej ująć…  Mógłbym nawet powiedzieć, że wiersz nie powinien być wierszem, ale raczej kawałkiem czegoś, co okazuje się dobre. Nie wierzę w technikę, szkoły ani w mamisynków… Jestem zwolennikiem tego, by chwytać za zasłony niczym pijany mnich… i zrywać je, zrywać… Charles Bukowski („O pisaniu”). Tak jak „Joker” z filmu – tańczysz, bo nagle odkryłeś kim jesteś, kim będziesz, coś swojego… Bujasz się niczym Nate Diaz po klatce, lub gdy odpala jointa na otwartym treningu przed UFC 241. Sam wiesz, kim jesteś i co dla Ciebie jest piękne. U tamtych ludzi mi tego brakuje, braku wyczucia, kiedy ktoś ich dyma (PiS też dyma, jasne, nie mówię, że nie, ale jakoś nie mam nieszczęścia na wydymanych akurat przez PiS trafić), kiedy sprawa jest prawdziwa, a kiedy sztuczna i ze świecą szuka się „syna ojca Rydzyka, który przejmie imperium” (moja ostatnia rozmowa i jej „merytoryczna” meta u rozmówcy)…

(więcej…)


7.11.19 „O wszystkim i o niczym”.

To wojna polsko-polska (…) mural Powstanie Warszawskie, a obok „Powerade padłeś-powstań”. Owszem, istnieje typ Polaka ze starodawnymi zabobonami, tłumaczący nimi bezsensownie świat. Ci którzy krytykują patriotyzm/nacjonalizm lubią do takich naszych starodawnych cioć, babć i ich „zabobonów” dodać całą, liczącą ponad 2000 lat wiarę, całą miłość do Polski (opartą o tak wiele wydarzeń i nauki od matki historii) i tak dalej, po czym wrzucić do szufladki z napisem: zacofanie/zabobon. Nie przyjmują do wiadomości (?), że my zdajemy sobie sprawę, iż istnieje katolik-patriota głupi/zacofany i katolik-patriota mądry/normalny, do cholery, przecież podobnie jest nawet z anarchistami – z niektórymi i nacjonalista dałby radę podyskutować o szkodliwości Systemu, a inny ma klapki i stereotypy na oczach. Zauważcie, że wrogowie często pokazują różne „Zochy” jako przykład tego, co stanie się z Tobą, gdy przyjmiesz na siebie tradycyjne wartości. Absurd! Ludzie są różni – wszędzie. Jeśli jestem np. za segregacją kulturową to nie dlatego, że ktoś jest głupi, tylko żeby chronić niepowtarzalność swojego i czyjegoś domu. Każde poglądy mogą być wodą na młyn złej władzy, co widać chociażby po aborcji i eutanazji w liberalizmie, zabijaniu zwanym prawem.

(więcej…)


7.11.19 „Nie ma mowy!” (film fabularny, 2015, USA). Po 1wszym…

Przedstawiam film romantyczny na swój piękny sposób, dlatego że mówi (i śpiewa…) o nierozerwalnej miłości nie tylko do żyjących, lecz również do tych z nas, którzy odeszli. Myślę, że o miłości i stałości prawdziwych uczuć świadczy pamięć człowieka o innym. Nawet gdyby już go nie było, z różnych względów, na chwilę, na pięć minut, po odejściu na wieczność. Ten film powiązany z emisją telewizyjną w przededniu Uroczystości Wszystkich Świętych był dobrym pomysłem. Nie stricte religijny, ale niebo wyżej od masakr jakie w ten szczególny (bo wigilijny i tuż przed Zaduszkami) dzień serwują nam prawie wszystkie sklepy (zniżki na dynie, na stroje i amerykańskie wampirki; a chcielibyśmy swoją drogą zniżkę na znicze…, czy pamięć ma kosztować dużo?), część mediów, piłkarze, aktorzy itd. Księża jeszcze ponoć nie. Mam nadzieję, że wszyscy się dystansują, lub lekko piętnują ten dość nowy zwyczaj, mający miejsce kilkanaście godzin przed modlitwą na grobach. Albo kiedyś przeniosą tą 31-październikową modę przebierańców na czas karnawału, albo dalej będziemy dyskutować, czy to jest odpowiednie, przed wyjazdami w rodzinne strony ku pamięci zmarłym, świętym. A szczerze, to na karnawał też by nie wypadało, bo może Europejczycy jeszcze pamiętają, że karnawał wyznacza nam post, czyli ściśle jest to powiązane z obrzędami katolickimi (odsyłam przy okazji do Jacka Kaczmarskiego „Wojny postu z karnawałem”).

(więcej…)


4.11.19 „O wszystkim i o niczym”.

Rozmowy o tym, że trzeba uciekać z kraju, albo że LGBT+ i ich „małżeństwa” to „naturalna kolej rzeczy cywilizowanego kraju” (!) wyskakują z lodówki jak Lewandowski – stop – jak Rafał Gikiewicz powstrzymujący chuliganów Unionu. Żulczyk wydaje książkę („Czarne słońce” 2019) o tym, że skazaną na izolację Polską rządzi… Ojciec Premier. Jeśli od czegoś trzeba tu uciec to właśnie od was, oszołomy z wybujałą fantazją. Na szczęście nie są jeszcze większością wyborczą, ale – nie oszukujmy się – ich pokolenie właśnie dorasta i nie ma jeszcze praw… Nadzieja ciągle tu jest, ale nie zakładałbym się, że nie przegramy wojny światopoglądowej, nawet tu w kraju nad Wisłą. Proza Żulczyka, teksty Taco… Owszem, jest się czego obawiać, bo to masówy dla małolatów. Człowiek coraz starszy to i coraz mniej radykalny, albo inaczej – ostrożny w osądach – ale gdy słyszę i czytam tych liberalnych kompleksiarzy (względem Zachodu) – robi mi się od nowa niedobrze. Też bym w Polsce wiele zmienił, serio, uważam że jak każdy kraj i naród (!) mamy swoje wady i zalety. Za wadę na przykład uważam pijaństwo i związane z nim (najczęściej) awanturnictwo o nic. To fakt – robimy, niestety, dużo wiochy, ale zupełnie niezwiązane to jest z głębokim uczuciem patriotyzmu masy ludzi, z dumą narodową, z tym że Polacy jeszcze są uważani za naród katolicki. Tymczasem dla tych hejterów Polskości, wiocha została zmielona z patriotyzmem i kulturą jak pies z budą u producentów tanich parówek. Nawet jeśli na manifestacji takiej jak 11 listopada wypowiada się jeden kretyn i narobi wstydu, to przypada na niego…, no ilu takich, którzy byliby tą buracką wypowiedzią rodaka zażenowani, ale nikt ich nie chce pytać? Czemu twórcy będący przeciwnikami Polskości widzą tak jednowymiarowo, a owa Polskość (w sensie patriotyzm, wiara, przywiązanie do tradycji) jest dla nich synonimem kretyna? Nie wiem tego. Nie wiem, bo zarówno patriota, lewak, liberał i narkoman potrafią być i kretynem, i wybitną – w pewnym sensie – jednostką… Zgadzam się, że część winy za taki wizerunek np. nacjonalistów ponosimy my sami. Tak jak część lewicowców narobiła bałaganu normalniejszym osobom w swoich szeregach… Wojna lewo-prawo nigdy się nie skończy. Ty zaś pamiętaj jedno – nie masz na to wpływu, ale masz wpływ na to by jako jednostka stać się mądrą, oczytaną osobą. Tego od siebie wymagaj – czytaj wszystko, chociażby z myślą o Polsce jako całości złożonej z… takich jak Ty.

(więcej…)


28.10.19 „O wszystkim i o niczym”.

0:7 dni nie było aktualizacji, czas na nie! Okryłeś hańbą świątynię Shaolin – mówił Bruce Lee do Hana w „Wejściu Smoka”. Okryłeś hańbą Legię Warszawa – to mówili kibice Legii do Mioduskiego. Wiecie, co Bruce zrobił z Hanem, no nie? Hłe hłe. Dobrze, że póki co odpowiednio się nakręcili i pokonali pewien upadający klub 7:0. Generalnie, co za czasy… Manchester United jest na 15 miejscu Premier League, San Siro ma zostać zburzony, zastąpiony nowoczesnym obiektem „na miarę XXI wieku”, co nigdy nie kończy się dobrze dla klimatu ultras, dla tego ultra w oryginalnym włoskim wydaniu, gdzie liczy się „support”, a nie komercja i wygoda… To jest jednak tylko jedna strona życia. Na stadionie, na demonstracji jesteśmy przecież tłumem. Tam nie ma mojej i Twojej tożsamości (a przynajmniej w całej okazałości), jest tylko klub oraz obrona wartości, które są wspólne. W domu, na pieprzonej łące, lub na przymusowych wczasach (jeśli miałeś pecha na nie pojechać), sam ze sobą, człowiek odkrywa też tą swoją „pierwotną” tożsamość, bez bezpieczeństwa jakie daje inny człowiek, tłum, bez działania z jego pomocą, lub na jego plecach. O tym są rozkminy na „Drodze Legionisty”. O ukrytych myślach ludzi, którzy mają na nie czas, lub odwagę z samymi sobą o nich podyskutować, a za niektórą z tych myśli być może (jeśli trzeba) pójść dalej, pobiec samemu. Nie chodzi rzecz jasna o „DL”, ani o żaden inny konkretny tytuł, nie chodzi też o atak na żadne konkretne środowisko – chodzi o to, czy stać Cię człowieku na jakiekolwiek refleksje prócz tych stadnych (również mających sporą wartość)…? Co nie znaczy, że wynik piękny i ironiczny, niczym oczy Vanessy Ferlito, mnie wczoraj nie ucieszył – wręcz przeciwnie…

(więcej…)


28.10.19 „Quentin Tarantino – rozmowy” (książka, G. Peary, 2013).

Lata 90te, wchodzisz do wypożyczalni kaset VHS i między półkami wybierasz coś na leniwy niedzielny wieczór (bez internetu). Dziesiątki razy przewijane i zajeżdżane sceny z kina akcji. Stare czasy, stare nośniki. Właśnie z takich czasów narodził się fanatyk kina Quentin Tarantino, który zanim stał się ikoną i na tym zarobił, pracował właśnie w wypożyczalni kaset i był w niej tym gościem za ladą, z którym mogłeś długo rozmawiać o jego pracy i o polecanych filmach. Zna wszystko, dlatego w jego produkcjach jest tyle nawiązań do starych klasyków. Mam Ci mówić jakie dzieła stworzył? Czego jesteś fanem…, jakiego z filmów, które mają ten „tarantinowski styl”, a jednocześnie są tak inne i oryginalne? „Kill Bill”? „Pulp Fiction”? „Od zmierzchu do świtu”? „Bękarty Wojny”? „Nienawistna ósemka”? Te i wszystkie inne to długo wyczekiwane hity, dzieła sztuki, bowiem Tarantino podchodzi do filmu właśnie jak do sztuki. Gerald Peary zebrał i wydał w 2013 roku wywiady z Quentinem, a ja polowałem na recenzowaną lekturę już od dawna…

(więcej…)